DUMANOWSKI: Nicolò Zaniolo - mały książę Rzymu
2019-02-14 20:58:25; Aktualizacja: 5 lat temu Fot. Transfery.info
Rzym oszalał na punkcie Nicolò Zaniolo.
19-letni pomocnik Romy strzelił dwa gole FC Porto, zostając tym samem najmłodszym w historii Włochem, który zaliczył dublet w meczu Ligi Mistrzów. Brakuje przymiotników, by opisać spryt, technikę i lekkość z jaką porusza się po boisku wschodząca gwiazda Romy. Niektórzy nazywają go nawet „nowym Francesco Tottim”. Tym akurat przydałoby się trochę lodu na rozgrzaną głowę, choć talent Zaniolo jest wielki jak Koloseum.
Jeszcze w poprzednim sezonie Nicolo występował tylko w drużynie Primavery Interu. Równo rok przed meczem z FC Porto rywalizował z młodzieżówką Atalanty, strzelając gola i zaliczając asystę na oczach ledwie garstki kibiców. 365 dni później ustrzelił dublet na Stadio Olimpico, który daje Romie realną szansę na awans do ćwierćfinału Champions League. Gdy większość jego byłych kolegów wciąż czeka na szansę w dorosłej piłce, on w ciągu kilku tygodni został jednym z liderów rzymskiego klubu.
Już pierwszy gol w dorosłej piłce Zaniolo to było dzieło sztuki. W spotkaniu z Sassuolo ośmieszył defensywę rywala, balansem ciała, zwiódł obrońcę i bramkarza Neroverdich, sadzając ich na murawie, po czym z ogromnym spokojem przerzucił piłkę nad ich głowami. (Jeśli nie widzieliście, warto to zobaczyć). W ostatnich tygodniach 19-latek wyrósł na jedną z kluczowych postaci zespołu trenera Di Francesco. Tydzień w tydzień pokazując, że rozwija się z każdą minutą spędzoną na boisku.
Ta erupcja formy Zaniolo może wywołać ból głowy w Mediolanie i we Florencji. Latem 2016 roku Fiorentina, nie widząc przyszłości dla urodzonego w Massie pomocnika, oddała go za darmo do Virtus Entella. Następnie po Zaniolo sięgnął Inter, by po zaledwie roku pozbyć się go w ramach rozliczenia za transfer Radjy Nainggolana do Mediolanu. „Ninja” w stolicy Lombardii zaadaptował się dobrze tylko w nocnych klubach. Zaliczył na więcej alkoholowych wyskoków, niż strzelił bramek w koszulce w czarno-niebieskie pasy. Kolejne gole Zaniolo mogą drażnić fanów Nerazzurrich. Inter ma pokaźną kartotekę talentów, których pozbywali się przedwcześnie, z Pirlo, Cannavaro, Bergkampem, Roberto Carlosem, czy Coutinho na czele. Nie chodzi jednak o to, by naigrywać się z Interu, bo takie rzeczy zdarzają się w każdym klubie. „Możesz sprzedawać Lewandowskiego, mamy Arruabarrenę” – najbardziej jaskrawy przykład z naszego krajowego podwórka, pokazujący, jak trudno jest przewidzieć, w którą stronę pójdzie rozwój konkretnego zawodnika.
Wracając do Zaniolo. Mógł czuć się odtrącony, gdy pokazano mu drzwi we Florencji a następnie, z łatwością, pozbyto się z Mediolanu, mimo świetnego sezonu w Primaverze i kapitalnego Euro do lat 19. Być może wzmocniło go to psychicznie, co biorąc pod uwagę oczekiwania, z jakimi spotka się w Rzymie, może mu tylko pomóc.
Pytałem kiedyś znajomego dziennikarza z Neapolu, czy to właśnie na południu ciśnienie wokół drużyny i presja narzucana na piłkarzy jest największa, opowiedział – „Nie żartuj! U nas jest gorąco, są wymagania, ale nie ma porównania do tego, co dzieje się w Rzymie”. W stolicy Italii oprócz oficjalnych klubowych mediów, radia i telewizji, działa sześć prywatnych rozgłośni radiowych, które siedem dni w tygodniu wałkują temat Giallorossich. To w Rzymie, w każdym sezonie kibice, gdy nie podoba im się zaangażowanie zawodników, czy działania klubowych władz, pojawiają się pod murami Trigorii. Często, wyrażając swój protest, wykazują się dużą kreatywnością. Zdarzało się, że przywozili pod centrum treningowe kilkadziesiąt kilogramów marchewek, piętnując tchórzostwo swoich piłkarzy. Królik we Włoszech jest synonimem płochliwości.
Głowy kibiców często grzeją się, gdy gra drużyny nie spełnia ich wybujałych oczekiwań, ale również, gdy widzą młodego piłkarza, który te ich marzenia może zrealizować. Zdarza się, choć to akurat nie jest przypadłość tylko rzymska, czy włoska, że po kilku występach wynoszą piłkarza na szczyt. Kreują go na nową, przyszłą gwiazdę. Włosi uwielbiają porównywać młodych zawodników do wielkich postaci z przeszłości. Zaniolo nie raz nazywany był już „nowym Tottim”, do czego po prostu musi przywyknąć. Dostąpił tego zaszczytu jako pierwszy, ale pewnie nie jako ostatni. Przygotowując się do komentowania jednego z ostatnich meczów Romy, trafiłem nawet na artykuł, w którym Nicolo porównywany był do…Leo Messiego. Machina ruszyła! Po Rzymie zaczęły krążyć nawet głosy, przekonujące by przekazać Zaniolo numer „10”, który wiadomo ile „waży” na Stadio Olimpico. Głosy bardzo karkołomne, których nikt o zdrowych zmysłach (mam nadzieję) nie bierze na poważnie. Pięć bramek dla Romy, nawet w wieku 19 lat to za mało na takie wyróżnienie. Wyróżnienie, ale też niewyobrażalne obciążenie, które spadłoby na barki dopiero wschodzącej gwiazdy.
Jestem przekonany, że w zespole Romy występuje piłkarz wyjątkowy, który może latami zachwycać, nie tylko na włoskich boiskach. Sam rozpływam się nad grą Zaniolo, oglądając go co tydzień, ale tak ogromne zainteresowanie i wynoszenie pod niebiosa, może tylko sprawić, że upadek będzie bolał jeszcze bardziej. Wiele było już karier, które kończyły się na jednym cudownym wieczorze. W Rzymie liczą, że z Zaniolo będzie inaczej. Monchi, zawodzący jak na razie na stanowisku dyrektora sportowego Romy bardzo potrzebuje kolejnej inspirującej historii, która przywróciłaby mu wiarygodność. By móc powiedzieć, że ponownie widział więcej, niż inni. Patrząc na rozwój Zaniolo zachwycać mogą się wszyscy poza selekcjonerem Czesławem Michniewiczem. Nicolo mógłby już błyszczeć w reprezentacji seniorskiej, ale zapowiada, że młodzieżowego Euro do lat 21 nie opuści. Jest czas, może jeszcze zdanie zmieni :P.
PIOTR DUMANOWSKI