Polska nową Belgią? Hurraoptymizmowi mówimy STOP
2014-11-19 11:29:06; Aktualizacja: 10 lat temuOwszem, drużyna Nawałki gra coraz lepiej. Owszem, jest liderem swojej grupy eliminacjach do Euro 2016. Ale pamiętajmy o tym, że nie jest nawet na półmetku walki o turniej we Francji, a pompowanie balonika i zwiększanie presji nikomu tu nie pomoże.
Polak nie znosi szarości. W naszym kraju wszystko musi być albo czarne, albo białe. Albo coś jest totalnie do dupy, albo tak wspaniałe, że można od razu pisać peany pochwalne. Adam Nawałka przez zaledwie rok pracy w roli szkoleniowca był zarówno w piekle, jak i w niebie. Rok temu po byle jakich meczach ze Słowacją i Irlandią dziennikarze i kibice już go zwalniali twierdząc, że do kadry dostał się dzięki znajomościom. Dziś jest uwielbiany i brakuje tylko, by zaczęto go porównywać do Kazimierza Górskiego. Wystarczył do tego jeden wygrany mecz z Niemcami, bo nie oszukujmy się, ale zwycięstwa z Gibraltarem czy Gruzją były koniecznością. Czytając niektóre teksty dziennikarzy czy komentarze kibiców można odnieść wrażenie, że żyją w nieco innej rzeczywistości, w której panują odrębne zasady. Takie jak w boksie, gdzie by stać się mistrzem świata musisz pokonać urzędującego czempiona. Dla wielu to zwycięstwo z Niemcami mocno zatarło percepcję obecnej sytuacji w polskiej piłce.
Polska jak Belgia?
Zdaniem jednego ze znanych dziennikarzy już wkrótce możemy być drugą Belgią w Europie. Co prawda prowadzona obecnie przez Marka Wilmotsa drużyna nie gra zabójczo pięknie i skutecznie ani niczego większego w nie osiągnęła, ale niesamowite wrażenie robi, ilu piłkarzy światowej klasy wypuścił ich system szkolenia. A zaczęli go reformować lata temu, zaczerpnęli wzorce z zagranicy, zatrudnili odpowiednich ludzi. Teraz zbierają plony w postaci gwiazd takich jak Eden Hazard, Thibaut Courtois czy Vincent Kompany, a w odwodzie jest jeszcze wielu młodych zawodników, którzy już śmiało pukają do drzwi największych klubów Europy. Czy to więc nie przesada po czterech dobrych meczach naszej reprezentacji porównywać ją do drużyny, która swoją markę buduje od wielu lat, na ostatnich mistrzostwach świata odpadła w ćwierćfinale (po dogrywce z późniejszym finalistą - Argentyną), a w rankingu FIFA zajmuje 4. miejsce i wyprzedza takie potęgi jak Brazylia, Holandia, Hiszpania czy Francja? Dwa udane miesiące w wykonaniu drużyny Nawałki nie zmienią rzeczywistości, a jedynie sposób jej postrzegania. Nikt nie odbiera umiejętności naszym zawodnikom, ale nie można ich też wychwalać pod niebiosa, bo w samej Europie w starciach ze zwykłymi przeciętniakami wciąż nie będziemy faworytem, mimo że wielu „ekspertom” tak się wydaje.Popularne
Cieszmy się tym, że wreszcie po tylu nieudanych latach mamy drużynę, która jest w stanie przyzwoicie prezentować się na tle mocnych przeciwników. Ale nie róbmy z nich bogów, bo jak na razie nic specjalnego jeszcze nie osiągnęli. Ba, nie można nawet powiedzieć, że w grupie eliminacyjnej są w komfortowej sytuacji, bo aż trzy zespoły mają tylko trzy punkty mniej. Dlatego ochłońmy, powspominajmy piękne chwile ze spotkań z Niemcami czy Gruzją, ale nie popadajmy w hurraoptymizm. Bo w ten sposób rosną oczekiwania, a potem może przyjść bardzo gorzki zawód.
Pokora przede wszystkim
W całej tej euforycznej atmosferze, w jakiej znalazła się ostatnio nasza kadra, jest jeden (poza zdobytymi punktami) pozytyw. Mianowicie można odnieść wrażenie, że ta cała otoczka zupełnie nie dotyczy samych piłkarzy. Oni są jakby ponad tym wszystkim, zdają się wiedzieć do czego dążą, twardo stąpać do ziemi i krok po kroku zbliżać się do celu, jakim jest awans na Euro 2016. W ich wypowiedziach nie ma fałszywej skromności, ale nie ma też zbytniej pewności siebie, buty, która niejednej drużynie w takim momencie zaszkodziła. Bardzo dobrze by było, gdyby środowisko piłkarskie łącznie z kibicami i dziennikarzami myślało w ten sam sposób. Można powiedzieć, że w najlepszej sytuacji nasi zawodnicy byli przed eliminacjami, bo wtedy wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że nasza grupa jest dość trudna, dlatego nikt nie oczekiwał cudów. Teraz presja z meczu na mecz rośnie, a wiemy dobrze, że w sporcie nie jest to nic przyjemnego. Paradoksalnie więc może to i lepiej, że towarzyski mecz ze Szwajcarią zakończył się remisem. Bo gdybyśmy wygrali z 12. drużyną rankingu FIFA wtedy już ci euforyczni optymiści obtrąbiliby awans na Euro, mimo, że do niego jeszcze daleka droga
Teraz Nawałka ma czas, żeby poprawić wszelkie popełniane w poprzednich meczach błędy, piłkarze by odsapnąć fizycznie i psychicznie, a kibice by ochłonąć i wziąć zimny prysznic. Póki co dobra passa trwa, ale balonika nie można napompować za bardzo. Z tym hurraoptymizmem trzeba być bardzo ostrożnym i uważać, by nie doszło do sytuacji, że wychodząc na wyjazdowy mecz z Niemcami Polacy będą uważać się za faworytów.
Obserwuj autora na Twitterze: