Syndrom Fergusona?

2014-01-12 23:58:28; Aktualizacja: 10 lat temu
Syndrom Fergusona? Fot. Transfery.info
Marcin Żelechowski
Marcin Żelechowski Źródło: Transfery.info

Fanom United, od gry ich drużyny, mogą trzeszczeć zęby. „Czerwonym Diabłom”, w debiutanckim sezonie Davida Moyesa na Old Trafford, wiedzie się, delikatnie mówiąc, przeciętnie.

Po 20 kolejkach zajmują dopiero siódme miejsce, co na koniec sezonu nie daje nawet szansy gry w europejskich pucharach. Jasne, jest zbyt wcześnie, by ferować ostateczne rozstrzygnięcia, ale żeby bardziej uświadomić sobie skalę tego ewenementu - jest to najgorszy wynik tej ekipy, na tym etapie rozgrywek, od samego utworzenia Premier League.
 
Na domiar wszystkiego, trzeba przypomnieć, że w tamtym roku Manchester sięgnął po mistrzostwo, co zapewniło sir Alexowi Fergusonowi odejście w glorii zwycięzcy. W ciągu zaledwie kilku miesięcy, drużyna „Diabłów” nie mogła przejść tak silnej metamorfozy, która uczyniłaby z niej ekipę środka tabeli. Fakt ten pokazuje, ile dla United znaczyła osoba Fergusona. Sprawa może nie byłaby na tyle skomplikowana, gdyby nie to, że obecne wyniki drużyny osiągane są pod wodzą trenera namaszczonego przez samego sir Alexa. Można być pewnym, że gdyby nie ten fakt, to trenerski „stołek” na Old Trafford byłby o wiele gorętszy. Jak można się domyślić, szybkie pożegnanie się z Moyesem, którego na swojego następcę wymarzyła sobie żywa legenda klubu, byłaby sporym nietaktem. Ale chyba nawet legendarny Szkot nie może być zadowolony z tego, co obserwuje każdego tygodnia osobiście z trybun stadionu.
 
Skąd mowa o syndromie Fergusona? Jeśli przypomnimy sobie pierwsze sezony sir Alexa w Manchesterze (z wykluczeniem drugiego, wicemistrzowskiego), to wyniki przez niego osiągane nie budzą podziwu. Dochodziło do tego, że w połowie sezonu 89/90, nie brakowało licznych głosów będących za zwolnieniem go z powodu słabej gry „Czerwonych Diabłów”. Do tego jednak nie doszło, bo włodarze klubu z Manchesteru docenili wkład Szkota w rozwój systemu skautingu oraz reorganizacji sposobu szkolenia. Jak się potem okazało, pozostawienie go na stanowisku było strzałem w dziesiątkę, bo niedługo później charyzmatyczny trener zbudował prawdziwą potęgę, która w ciągu ostatnich dwóch dekad zdobyła 13 tytułów mistrzowskich.
 
Inną sprawą jest, że Ferguson otrzymywał w „spadku” po swoim poprzedniku drużynę w zupełnie innym stanie. United, w momencie przejęcia przez Sir Alexa, byli praktycznie na dnie tabeli, a media angielskie często donosiły o niesubordynacji piłkarzy z Old Trafford. Sam trener był na początku zszokowany formą fizyczną niektórych graczy, nie wspominając już o ich wyraźnych ciągotach do napojów wyskokowych. Silną ręką Szkot doprowadził do porządku w drużynie oraz, sezon po sezonie, misternie układał rozsypaną układankę pod tytułem Manchester United.
 
Moyes z kolei wszedł do ekipy już ułożonej i ukształtowanej. Być może to jest powodem obecnych problemów? Szok po odejściu Fergusona na emeryturę i całkowita zmiana prowadzenia drużyny nie jest przecież bez wpływu na wyniki. Gdzieniegdzie można usłyszeć, że piłkarze United nie traktują nowego szkoleniowca na równi z jego poprzednikiem, co odbija się na pozycji klubu w Premier League. Według mnie jednak, sprawa jest głębsza i należy się zastanowić, czy, po prostu, Moyes jako trener, jest w stanie nawiązać do osiągnięć swojego sławnego krajana?
 
Czy w Manchesterze liczą na powtórkę z historii? Czy spodziewają się, że po gorszym starcie były szkoleniowiec Evertonu wystrzeli i będzie prowadził ich klub od sukcesu do sukcesu? Czy przypadkiem brak zdecydowanych decyzji wobec Moyesa jest podyktowane protekcją Fergusona? A być może w Manchesterze ceni się cierpliwość i wywieranie presji zaraz na początku przygody trenera z zespołem uważa się za zbędne? Jeśli tak, to wiele klubów (nie tylko tych w Polsce) mogłoby się tego od mistrza Anglii uczyć. 
 
Obecny szkoleniowiec United na brak wsparcia zarządu nie może narzekać - reakcją klubu na lekko rozczarowujące rezultaty jest zostawienie Moyesowi wolnej ręki w obecnym okienku transferowym. Szkot będzie mógł więc zaszaleć, tym bardziej, że od jakiegoś czasu wspominał o wizji przewietrzenia składu. Teraz koleje pytanie – czy „Moyesie” stanie na wysokości zadania i sprowadzi na Old Trafford piłkarzy, którzy okażą się realnymi wzmocnieniami?
 
Pewne jest to, że brak przepustki do europejskich pucharów byłby dla United prawdziwą katastrofą. Jeśli styl gry i, przede wszystkim, wyniki „Czerwonych Diabłów” nie ulegną poprawie, to ten czarny scenariusz może okazać się jak najbardziej realny. Jestem pewien, że w takim przypadku Moyes będzie musiał się zmierzyć z taką samą falą krytki, jak swojego czasu sir Alex. Ot, syndrom Fergusona.
 
Autor: Jakub Kulczycki