„Niejednego chłopaka sprowadziłam do parteru!” [WYWIAD]
2016-12-25 11:43:15; Aktualizacja: 7 lat temuKobiety nie potrafią grać w piłkę? Chyba żartujecie. Może i damski futbol cały czas jest mocno niedoceniany, ale nie oznacza to, że zawodniczki nie dają z siebie wszystkiego, żeby tylko prezentować się najlepiej jak potrafią.
Porozmawialiśmysobie z Aleksandrą Sikorą,jedną z największych gwiazd kobiecej reprezentacji Polski i MedykaKonin, z którym regularnie sięga po mistrzostwo kraju i występujew Lidze Mistrzyń. Zapraszamy!
Co trudniejsze - trafić do siatki wEkstralidze czy upiec przepyszny sernik, z którego słyniesz?
Mimowszystko to pierwsze (śmiech). Z sernikiem jest tak, że wszystkomam już obcykane i robię to automatycznie. Te same składniki,przyrządy, identyczna temperatura... Na murawie bywa różnie - wzasadzie każda akcja może przynieść coś niespodziewanego.Zdecydowanie więcej potu trzeba wylać, żeby wyróżniać się naboisku.
Jakie miałaś piłkarskie marzenia, gdyzaczynałaś trenować?
Największym było dostanie się doreprezentacji Polski i gra z orzełkiem na piersi. To był mój cel,który chciałam osiągnąć od momentu, gdy zaczęłam stawiaćswoje pierwsze piłkarskie kroki. No i dzięki ciężkiej pracy jespełniłam.
I to dość szybko. Marzeniaewoluowały?
Oczywiście. Jestem osobą, która lubi wyznaczaćsobie kolejne cele. Tak naprawdę to dzięki temu mam motywację dodalszej pracy. Nie wyobrażam sobie robienia czegoś bezjakichkolwiek planów i dalszych celów.
Jak to było nasamym początku? Pamiętasz w ogóle jeszcze, jak grałaś napodwórku?
Mieszkałam na wsi, w której główną rozrywkąpo powrocie ze szkoły było kopanie piłki. Na początku niemieliśmy do dyspozycji boiska z prawdziwego zdarzenia. O wymiarowychbramkach można było tylko pomarzyć. Pamiętam jak rodzice i starsikoledzy zrobili nam je z jakichś słupków i mieliśmy takieprowizoryczne boisko na podwórku. Cóż... Wychodziło się z domu isię grało. Głównie z chłopakami, chociaż kilka innych dziewczynteż było zwykle chętnych. Nieźle sobie radziły, ale raczej niewiązały dalszej przyszłości z graniem. Teraz jedne mają jużdzieci, a inne poszły w zupełnie innym kierunku. Czasami, gdy sięspotykamy, miło wspominamy sobie jednak stare czasy.
Zazdroszczą?
Ja zawsze chciałam grać, ale każdyma inny pomysł na swoją osobę. Nikt nie zazdrości, przynajmniejtego nie odczuwam. Gdy wracam w rodzinne strony to czasami wypytują,jak mi idzie i co słychać. Zdarzy się, że ktoś powie: „Oho,nasza gwiazda przyjechała”, ale oczywiście wszystko z uśmiechem.Zawsze jak tam wracam, czuję się po prostu jak w domu.Popularne
Zawsze byłaślepsza od chłopaków? Może byłaś tak dobra, że nie chcieli ztobą grać?
Chcieli, zawsze chcieli! Przychodzilinawet po mnie do domu, gdzie zwykle witała ich babcia. To była, żetak powiem, dość solidna babka i zdarzało się, że ich poganiała.Mówiła, że najpierw muszę odrobić lekcje i dopiero potem będęmogła do nich wyjść. A czy ich przewyższałam? Poziom byłwyrównany.
Jakieś bójki na murawie?
Przytrafiałysię. Niejednego sprowadziłam do parteru (śmiech).
Czylina tym polu też wygrywałaś?
Nie wiem, czy za każdym razem,ale zdarzało się. Oczywiście to nie były nie wiadomo jakie bójki.Raz się kogoś kopnęło czy uderzyło i na tym kończyła sięawantura. Z racji tego, że byłam szybka, to często zmykałam dodomu zanim ktoś mi oddał...
Twoimpierwszym idolem był Emmanuel Olisadebe?
Tak było. Pamiętamjego najlepsze występy w polskiej kadrze. Strasznie mi wtedyimponował. Regularnie trafiał do siatki, a wiadomo, że dzieciuwielbiają zawodników, którzy strzelają najwięcej goli. Miałamzresztą takie swoje powiedzenie. Do dzisiaj nie wiem, co na niejrobiłam, ale stojąc na bramce, motywowałam się przyśpiewką:„Olii to obronii!”.
Później pojawili się nowi idole?Bo samą piłką zbyt mocno się chyba nie interesujesz?
Gramod bardzo dawna, ale faktycznie nie śledzę mocno futbolu. Od czasudo czasu włączę mecz w telewizji, ale robię to wyłącznie dlarozrywki. Nie mam już wielkich idoli, nie kibicuję też fanatyczniejakiejś drużynie. Gdy oglądam spotkanie, potrafię obiektywnieocenić, kto jest lepszy. Chociaż oczywiście mam pewne wzory, osoby,które na co dzień śledzę z większym zainteresowaniem.
Wśródnich jest pewnie Robert Lewandowski.
Zgadza się. Straszniepodoba mi się jego postawa - zarówno poza boiskiem, jak i na nim.To, jakim jest kapitanem. Wykonuje fantastyczną robotę.
Wtakim razie Cristiano czy „Lewy”?
„Lewy” przemawia domnie zdecydowanie bardziej.
Myślałem, że spytasz -„wizualnie czy na boisku?”.
W obu przypadkach wygrywakapitan naszej reprezentacji (śmiech).
Czujesz, że osiągnęłaś dotej pory maksimum z tego co mogłaś?
Absolutnie nie. Gdybymtak myślała, znając życie, pewne rzeczy bym olewała. Nie mażadnej ściany, cały czas chcę więcej i dążę do tego, żebyprezentować się coraz lepiej. Mam nadzieję, że najlepsze latadopiero przede mną. Chciałabym, żeby tak było. Z myślą o tymcodziennie daję z siebie maksimum.
Po pierwszymzgrupowaniu z nowym trenerem kobiecej reprezentacji Polskipowiedziałaś, że wyraźnie dostrzegłaś, nad czym musiszszczególnie pracować. W takim razie, nad czym?
Przeszłyśmywtedy sporo testów, których wyniki uświadomiły wielu dziewczynom,że cały czas może być lepiej. Sama zdaję sobie sprawę z tego,że można wycisnąć jeszcze więcej i chcę to zrobić. Chodzigłównie o kwestie motoryczne. Trener Stępiński wykazał sięogromną wiedzą czysto boiskową. Na starcie zwrócił nam uwagę nawiele detali - choćby pracę głową czy komunikację. Jeśli mambyć szczera - do tej pory nie miałam o niektórych rzeczachpojęcia.
Cecha trenera, która najbardziej przypadła cido gustu?
Stanowczość. Jeśli coś powie, trzeba to zrobić.
Chciałabyś to od niego przejąć?W końcu sama od pewnego czasu trenujesz młode piłkarki.
Jasne.Zdecydowanie - podobnie jak i w całym życiu - jest w tej pracybardzo ważne. Trener jest wtedy wiarygodny w oczach zawodników. Niewyobrażam sobie sytuacji, żeby podopieczni lekceważylijakiekolwiek polecenia szkoleniowca. W takich sytuacjach brakujewłaśnie tej wiarygodności, trener nie ma zaufania wśród graczy.Przede mną jeszcze trochę pracy, żeby opanować tę cechę doperfekcji.
Jaka jesteś, trenując? Krzyczysz na młodepodopieczne?
Wiadomo, że czasami trzeba podnieść głos.Dzieci potrafią się szybko zapomnieć, a tłumacząc coś ważnego,nie można pozwolić sobie na dyskusje. Czasami więc to się zdarza,ale do krzyku daleko. Nie potrafię krzyczeć. Bardziej piszczę(śmiech). Dlatego zawsze staram się spokojnie zwracać uwagę.
Wiążeszpoważniejsze plany z trenerką?
Oczywiście. Trochę jużtego posmakowałam i z pełnym przekonaniem mogę powiedzieć, że misię to podoba. Po skończeniu gry w piłkę na pewno będę dalejrozwijać się w tym kierunku. Już teraz często korzystam zresztąz wiedzy innych trenerów, sporo czytam, jeżdżę na szkolenia...Robię to zarówno dla siebie, jak i zawodniczek, które aktualnietrenuję.
Obecnie posiadam licencję UEFA B.Myślę o UEFA A, ale na razie chcę jednak w pełni skupić się nakarierze zawodniczej.
Wyobrażasz sobie w przyszłościpracę z mężczyznami?
Na razie pracuje z młodzieżą i taknaprawdę nie wiem, w czym najlepiej odnajdę się po zakończeniugry w piłkę. Jeśli jednak będę miała możliwość wypróbowaniaswoich sił i poczuję, że jestem na to gotowa, podejmę siękażdego wyzwania.
Męska i damska szatnia piłkarska. Otej pierwszej wiemy niemal wszystko. W drugiej też bywa gorąco?
Wiadomo, że w momentach, gdy nie idziepo myśli drużyny, wkrada się nerwówka, ale staramy się rozmawiaćna spokojnie. Czasami trener krzyknie czy dosadniej zwróci na cośuwagę, ale same zawodniczki rozwiązują problemy raczej naspokojnie. Nerwy nie są sprzymierzeńcem, a często tylko bardziejwszystko psują.
Czyli lokówki nie latają?
Jeszczesię nie spotkałam (śmiech).
Ale w samej szatni częstomożna je spotkać?
Jeśli spytałbyś mnie o koleżankę zboiska, która najbardziej dba o urodę, musiałabym wymienićwszystkie. Makijaż, prostownica... bez lustra byłoby naprawdęciężko. Wiadomo, jak to w życiu, niektórym dziewczynom na codzień schodzi z tym wszystkim dłużej, innym krócej.
Jakpodsumujesz ten rok w wykonaniu damskiej reprezentacji?
Czućniedosyt.
To raczej dobry symptom.
W niektórychmeczach eliminacji przyszłorocznego Euro, na które się niedostałyśmy, mogłyśmy dać z siebie zdecydowanie więcej. Wiemy,że stać na lepsze wyniki. Ale widzisz - nawet ciężko mipowiedzieć coś więcej... Wiadomo, w jakim miejscu znajduje siępolska kadra w porównaniu do niektórych reprezentacji. Większośćludzi zresztą pewnie i tak spisywała nas na straty. Czasami totrochę przykre, że nie mamy takiego wsparcia ze strony kibiców. Tonaprawdę dodaje skrzydeł.
To chyba i tak zmieniło się wostatnim czasie na plus.
Oczywiście, jest coraz lepiej.Nasze spotkania zaczęły pojawiać się w telewizji, a coraz więcejosób przychodzi też na trybuny. Widać znaczącą poprawę, alecały czas nie zawsze spotykamy się z przychylnymi komentarzami.
Co byś powiedziała na filmiki zwaszym udziałem ze zgrupowań, jak to jest w kadrze Adama Nawałki?
To byłby właśnie dobry pomysł na przyciągnięcie jeszczewiększej liczby fanów. Fajna sprawa. Wiem, że chłopaków oglądabardzo dużo ludzi, sama zresztą to robię. Bardzo przyjemnemateriały.
Kto wiódłby u was prym przed kamerą?
Bezwątpienia Kasia Kiedrzynek. Jest strasznie rozgadana, ma coś dopowiedzenia dosłownie na każdy temat (śmiech). Bardzo otwartaosoba.
Czyli byłoby sporo śmiechu. Jak to w ogóle jestz żartami w kobiecej szatni?
Żarty bywają i to często.Pewnie chcesz teraz jakąś petardę, ale oczywiście nic nieprzychodzi mi do głowy... Ostatnio wszyscy śmiali się ze mnie.Przed meczem planowaliśmy wyjście do kina na nową część„Pitbula”. Jak większość osób wie, w tym teraz również ija, film ma swój podtytuł. Dziewczyny tylko chodziły i w kółko onim mówiły. Z tym, że jedne wspominały o „Pittbullu”, adrugie o „Niebezpiecznych kobietach”. - Halo, no to idziemy na„Pitbulla” czy jednak na „Niebezpieczne kobiety” - zapytałamw końcu, nie znając tematu. Fama się rozniosła i niektórzy mnielekko wyśmiali (śmiech). Ale koniec końców film mi się podobał.
Stresowałaś się w ogóle, gdy poraz pierwszy wychodziłaś na mecz reprezentacji z opaską naramieniu?
Po raz pierwszy przejęłam opaskę po kontuzjowanejMarcie Mice. Uczucie było strasznie miłe. Przeszedł dreszczyk, alenie było żadnego stresu. Po prostu poczułam się wtedy wyjątkowo.
Pewnie podobne emocje targałytobą przed pierwszym występem z Medykiem Konin w Lidze Mistrzyń.
Dokładnie, również niesamowite przeżycie. Podobnie jestzresztą podczas każdego kolejnego spotkania w tych rozgrywkach.Każde jest wyjątkowe.
Masz jakieś swoje dotychczasoweulubione mecze, które rozegrałaś w waszej Champions League?
Mamdwa. Jedno - sprzed dwóch lat z Glasgow, które wygrałyśmy u nas2:0 i drugie, już z tego roku, z Brescią. Chodzi mi oczywiście opierwsze spotkanie, w którym zwyciężyłyśmy 4:3. Szkoda, że wrewanżach wyglądało to inaczej. Szczególnie żal tegoostatniego... Czegoś jednak zabrakło i znowu nie udało się wejśćdo 1/8 finału. Zrobimy wszystko, żeby następnym razem byłoinaczej, ale rok temu też tak mówiłyśmy...
Może doszłyście do pewnejściany i żeby odnosić sukcesy na europejskiej arenie,potrzebujecie większej rywalizacji na rodzimym podwórku?
Może być w tym sporo racji. Trzebacoś zrobić, żeby wskoczyć na wyższy level. Pewnie nie wszystkozależy tutaj od samych zawodniczek, ale mam nadzieję, że takbędzie. Sporo odpowiedzi może przynieść już najbliższy okresprzygotowawczy. Wiem, że jedziemy na fajne obozy i zmierzymy się zdobrymi rywalami.
Podkreślmy jedno - taka Legia chciałabyzatrzymać się tak jak wy i co roku grać w Lidze Mistrzów.
Wiadomo, ale nie porównujmy tak tego. Piłkarze żyjąwyłącznie z piłki. My, między meczami i treningami, musimy robićjeszcze sporo innych rzeczy. Nie myślimy tylko o futbolu, bo niemożemy. Czasami po prostu brakuje czasu.
Może właśnieprzez to dajecie z siebie stosunkowo więcej na murawie.
Jestemo tym przekonana. Każda z nas robi to z czystej pasji.
Wyobrażaszsobie moment, w którym jakaś polska zawodniczka dorównapopularnością piłkarzowi?
Przenigdy w żadnej kwestii niemyślę, że czegoś nie da się zrobić. Nie lubię tak stawiaćsprawy. Jest i będzie to ciężkie do wykonania, ale naprawdęwszystko jest do zrobienia. Pamiętajmy, że w tym wypadku niewszystko zależy wyłącznie od piłkarza czy piłkarki. Trzebaotoczyć się ludźmi, którzy chcieliby osiągnąć taki sukces ibyliby skłonni do wielkich poświęceń. Ale Kasia, Ewa Pajor...Trzymam kciuki, żeby im się to kiedyś udało i w ogóle żebyosiągnęły w tej piłce bardzo dużo. Ja też będę do tego dążyć.
Wymieniłaś koleżanki, które grają za granicą. Ztwoich niektórych wypowiedzi można wywnioskować, że sama nie maszciśnienia, żeby wyjechać.
Na nic się nie zamykam. Nie lubię otym mówić, ale na pewno nie stawiam sprawy tak, że będę graławyłącznie w Polsce i koniec.
Reprezentantka Polski możeliczyć na spore zainteresowanie ze strony zagranicznych drużyn?
Napoziomie kadry te oferty się pojawiają. Nie ma jednak co ukrywać,że czasami zawodniczki same muszą wziąć sprawy w swoje ręce -wysłać gdzieś CV lub poprosić o pomoc kogoś, kto się na tymzna.
To pierwsze nie jest zbyt budujące.
Ale według mnie nie jest to żaden powód do wstydu.
Maszjakiś swój wymarzony transferowy kierunek?
Jasne, aleoczywiście ci go nie zdradzę (śmiech).
Jak w ogóle będą wyglądały uciebie najbliższe tygodnie? Bo nie ma co ukrywać, że macie trochędłuższą przerwę od chłopaków.
Cały czas będę nadsobą pracować. Uwielbiam chodzić na siłownię czy basen. Trzebawylać mnóstwo potu, żeby osiągnąć naprawdę wysoką formę, alestracić ją można bardzo szybko. Nie zapominam o tym.
Ale czasu na kolejne przygody wkuchni chyba masz teraz trochę więcej?
Szczerze mówiąc,myślałam dziś nad tym, o czym będzie najbliższy wpis na blogu.Ale nie zdradzę szczegółów. W tym wypadku wypiek musi wyjść,żeby móc podzielić się tym z szerszym gronem (śmiech).
Swojądrogą, myślisz, że zawodniczkom o wiele łatwiej utrzymać wagęniż zawodnikom?
Niekoniecznie. W dużej mierze zależy tojednak od indywidualnych predyspozycji. Każdy ma też inny charakteri inaczej walczy ze swoimi słabostkami.
A ty jesteśłakomczuchem?
Chyba mam już tak silną wolę, że idąc dosklepu, nie zwracam uwagi na te wszystkie smakołyki. Ale oczywiściesą momenty, gdy mam ochotę na coś słodkiego. Staram się jednakwtedy wykonać to sama.
Jeszcze jedna sprawa. Podobnouwielbiasz tatuaże. Chyba niewiele jest na świecie naprawdę mocnowytatuowanych piłkarek?
W Polsce dziewczyny tatuują sięraczej w miejscach, które można bez problemu zakryć. Za granicąjest trochę inaczej. Mimo wszystko znajdzie się sporo zawodniczek,które mają duże wzory w widocznych miejscach, choćby wytatuowanecałe ręce. Nie mają z tym żadnego problemu. Widać, że decydująsię na tatuaże, bo po prostu im się to podoba.
„W pogoni za szczęściem”.Dobrze wyczytałem jeden z twoich?
Tak. Dlaczego akurat takinapis? Jestem osobą, która codziennie chce być szczęśliwa orazuśmiechnięta i oczywiście staram się taka być. Myślę o tymcodziennie wstając z łózka. Nie ma sensu tracić czasu na smutek.