Piłkarki Medyka: Chciałybyśmy móc rozwijać się w Polsce [WYWIAD]
2015-11-09 10:16:27; Aktualizacja: 4 lata temu"To jest tak naprawdę śmieszny profesjonalizm, bo oczekuje się od nas wiele, a nie mamy zapewnionych podstawowych rzeczy."
Choć piłka nożna kobiet w Polscezyskuje coraz większą popularność, to wciąż pod tym względem daleko jej domęskiego futbolu. O piłkarkach mało mówi się w mediach, a na portalachspołecznościowych można znaleźć wiele nieprzychylnych im komentarzy – głównieze strony osób, które nigdy w życiu nie obejrzały ich meczu. Zapraszamy dolektury wywiadu z zawodniczkami Medyka Konin, mistrza i zdobywcy PucharuPolski. Rozmowa ta odbyła się w pociągu. Paulina Dudek,Katarzyna Gozdek, Aleksandra Sikora oraz Marta Woźniak wracały z meczu LigiMistrzyń, w której Medyk rywalizował ze słynnym Olympique Lyon.
***
- Jak sądzicie, dlaczego piłkarstwo kobiece jest w Polsce takniedoceniane, a wręcz dyskryminowane? Czemu o męskiej piłce klubowej, bezsukcesów, pisze się tak wiele, a o Was tak mało?Popularne
Marta Woźniak: U nas piłkakobieca pojawiła się dość późno, zwłaszcza na takim bardziej profesjonalnympoziomie i myślę, że nie jesteśmy medialnie na takim etapie żeby było o nasgłośno, dlatego też zainteresowanie, póki co, jest średnie.
Aleksandra Sikora: Może za paręlat…
Marta Woźniak: No właśnie, możeza kilka lat będziemy na takim poziomie, że będziemy się mogły równać z tym, cowidziałyśmy przed chwilą, we Francji, bo właśnie wracamy z meczu zOlympique’iem Lyon (wywiad był przeprowadzany 15 października – przyp. red.).Jest tam na pewno bardziej profesjonalnie pod każdym względem, także tymorganizacyjnym. My powoli drepczemy w tym kierunku, stawiamy kolejne kroki znadzieją na lepsze jutro i do tego dążymy.
Aleksandra Sikora: A czemumężczyźni są tacy popularni, a my nie?
MW: Myślę, że tu chodzi oszkolenie…
AS: …albo pieniądze.
MW: Odstajemy pod względem stricte organizacyjnym, ale teższkoleniowym. Chociaż aspekt pieniężny jest również bardzo ważny, ponieważjeżeli nie ma środków i odpowiedniej bazy do tego żeby się szkolić, to ciężko olepsze rezultaty.
Paulina Dudek: No tak, ale spójrz,taki Lech ma środki, pieniądze, ma szkolenie i co? Nic.
MW:Ciężko powiedzieć dlaczego nie ma sukcesów,jesteśmy małym krajem…
- Czy na pewno takim małym?
PD: No właśnie, Szwecja jestmniejszym krajem…
- …i ma sukcesy w piłce kobiecej.
MW: No to szukając jakiejśprzyczyny, dlaczego my nie odnosimy sukcesów, a inne kraje tak, to ja upatrujęproblemu po pierwsze w szkoleniu, no i po drugie w nakładach pieniężnych.
AS: Jest jeszcze inna kwestia: sątacy ludzie, którzy stawiają wszystko na jedną kartę czyli albo na sport męskialbo na damski, a w Polsce nie ma na wystarczająco wysokich stanowiskach osób,które mogłyby zdecydować, że jakieś środki są przekazywane na sporty damskie.
Katarzyna Gozdek: Dwa lata temuzdobyłyśmy mistrzostwo Europy U-17, chwilę było głośno i ucichło. Miałyśmyspotkanie ze Zbigniewem Bońkiem, ale on i tak nic w tym kierunku nie robi.
- Są jakieś sukcesy zarówno w kobiecej piłce młodzieżowej i klubowej.Dlaczego to się nie przekłada na liczbę inwestorów, zainteresowanych wejściem wdamski futbol? Medyk opiera się głównie na pieniądzach z budżetu miasta, możetrochę lepiej jest w Zagłębiu Lubin i Górniku Łęczna.
PD: Ale to dlatego, że te zespołymaja też drużyny męskie i ich zaplecze, między innymi stadiony i całą bazętreningową.
AS: Mimo to podejrzewam, iż tekluby zbyt dużego budżetu nie mają, to są pewnie jakieś ochłapy w stosunku dotego, co mają ich męskie odpowiedniki.
MW: Wydaje mi się, że problememjest też to, że nie ma podziału na ludzi, którzy zajmują się tylko kobietami itylko mężczyznami. Wszystko jest pomieszane, a osoby, które są odpowiedzialneza kluby męskie, mają też zwykle coś do powiedzenia w kwestii piłki kobiecej. Zreguły jest tak, że wszystko podporządkowuje się panom, kobiece federacje idrużyny powstają, bo takie są wymogi FIFY czy UEFY. Nie ma sprawiedliwegopodziału pieniędzy pomiędzy kobiet i mężczyzn, po prostu jest przepis, że mająbyć kobiety, więc są. I tyle. Dlatego tak ciężko się nam tutaj funkcjonuje ipewnie dziewczyny się ze mną zgodzą, że my to wszystko robimy z pasji. Na pewnonie dla pieniędzy, bo to co my zarabiamy to są jakieś drobne.
- Właśnie, powiedzcie co robicie poza graniem w piłkę, bo pewnie niewszyscy wiedzą, że normalnie pracujecie, uczycie się…
MW: No tak, robimy wszystko to co„normalni” ludzie. Pracujemy, studiujemy, uczymy się, mamy inne, nie tylkosportowe, zajęcia. Tak naprawdę piłkarkami jesteśmy dopiero pod koniec dnia, bonajpierw pracujemy, potem trenujemy młodzież, a na sam koniec trenujemy siebie.To jest bardzo trudne i wymaga od nas mega organizacji dnia żeby to wszystkopogodzić, żeby wyszło dobrze.
PD: A oczekiwania kibicówtrenerów są duże.
AS: To jest tak naprawdę śmiesznyprofesjonalizm, bo oczekuje się od nas wiele, a nie mamy zapewnionychpodstawowych rzeczy. Nie mamy odnowy biologicznej, która jest nam bardzopotrzebna, bo wracamy do gry w lidze po ciężkich meczach i zaczniemy grać wsystemie środa-sobota, a do tego dochodzą szkoły, uczelnie, praca i tak jakwspomniała Marta, zajęcia z młodszymi dziewczynami. Ciężko to określićprofesjonalizmem tym bardziej, że pieniądze, które zarabiamy są po prostuśmieszne. Musimy sobie same planować odnowę, jakoś korzystać z naszej wiedzy,zrobić wszystko by na następny mecz być w optymalnej dyspozycji, bo nie mamytakich ludzi, do których moglibyśmy udać się po pomoc.
MW: Teraz wracamy z Lyonu, ajutro nie mamy całego dnia na to by się zregenerować. Nasz dzień zaczyna siębardzo wcześnie.
AS: Pobudka o 6:30.
PD: O 8:00 jest szkoła.
MW: Właśnie, idziemy do pracy, doszkoły, czy na uczelnię i nie ma czasu by poświęcić kilka godzin naregenerację, odpoczynek.
- Mówiłyście o oczekiwaniach. Ale czego można od Was oczekiwać w meczuz zespołem, który ma 50-krotnie większy budżet, w ostatnich trzech latachdwukrotnie zwyciężał w Lidze Mistrzyń? Dlaczego na Wasze barki władowywana jestjakakolwiek presja?
AS: Tu chodzi o nasze własneambicje. To jest naprawdę przykre, gdy człowiek chce dążyć do coraz wyższegopoziomu, a nie może, bo nie ma kto nam w tym pomóc. Mamy świadomość tego, że jesteśmygorzej przygotowane motorycznie, brakuje trenerów. Wychodząc na boisko jestfajnie, motywujemy się, wspieramy całą drużyną, ale jak widać to jest za mało,a sądzę, że większość z nas ma ambicje by rywalizować na równi z takimizawodniczkami. Wiemy jednak, iż gdybyśmy chciały w jakiś sposób im dorównać,musiałybyśmy szukać gdzieś wsparcia za własne pieniądze, bo w klubie niestetytego nie mamy. To jest bardzo przykre, naprawdę bardzo, tym bardziej, że nawetjakby się chciało, to nie można tego zrobić, bo jeśli chcemy mieć jakieśpieniądze, musimy iść do pracy zamiast na dodatkowy trening.
- Rozumiem zatem, że gdybyście dziś dostały propozycję z zagranicy, todecyzja byłaby podjęta w dwie minuty? Czy nie jest to takie proste?
PD: W moim przypadku ciężko jestmówić o wyjeździe. Wcześniej byłam zawodniczką Gorzowa, spędziłam w tym mieściewiększość mojego życia i wiem jak trudno było mi się przenieść do Konina, doinnego polskiego klubu. Przyszłam do Medyka po to by podnieść swój poziom, staćsię lepszą zawodniczką. Mogę się tylko domyślać jak ciężko by mi było zmienićklub na zagraniczny. To nie jest tylko zmiana języka, ale też otoczenia natakie, którego by się nie rozumiało.
AS: My, piłkarki, chciałybyśmytutaj mieć takie możliwości rozwoju.
PD: No właśnie, a w Polsce nie matakiej możliwości by wejść na pewien poziom, poprawić swoją jakość.Podejrzewam, że każda z nas chciałaby móc się rozwinąć tutaj, w polskim klubiei reprezentować nie tylko swój klub, ale też swój kraj na arenie europejskiej.Pokazać, że dorównujemy zagranicznym zawodniczkom nie tylko zaangażowaniem, aleteż umiejętnościami; że tutaj też jest dobra piłka i dzieje się coś fajnego.
KG: Nie chcemy być zmuszane dowyjazdu za granice, jak wielu ludzi, którzy udali się tam po to, by zarobić nażycie.
PD: Jest tyle dobrych piłkarek,które, nie chcę mówić, że się zmarnowały, ale są już po prostu starsze…
AS: …i nie zostały dobrzepoprowadzone.
PD: Właśnie. Są też młodepiłkarki, które chciałyby doskonalić swoje umiejętności, ale nie mają na toszans. Ludzie, którzy chcą pomóc mówią, że trzeba wyjechać za granicę, że tylkotam można się rozwinąć, a ja nie wyjadę, chcę by coś się zmieniło tutaj izrobię wszystko żeby tak się stało.
MW: Czasami to jest błędne koło.Tak jak mówiła Ola, zdajemy sobie sprawę z tego, że odstajemy fizycznie,taktycznie i technicznie może nie, ale fizycznie na pewno i to jest zauważalne.Dzisiejsza piłka na tym się opiera, więc trudno wyjechać, bo zdajemy sobiesprawę z takich braków. Dlatego my też musimy się zabezpieczać, kończymy studiai myślimy o tym co będzie, gdy zabraknie piłki nożnej; taki wariant każda z nasmusi zakładać, bo piłka wiąże się z kontuzjami i mnóstwem przeróżnych spraw.Często kręcimy się w kółko: niby mamy aspiracje by wyjechać zagranicę, ale teżwiemy z jakiego pułapu będziemy startowały, wiemy jakie mamy braki, więc chcemysię zabezpieczyć, ale gdy zajmujemy się pracą, uczelnią, wyrabianiem papierówtrenerskich, ogólnie dokształcaniem, to w końcu zdajemy sobie sprawę z tego, żegdzieś przeoczyłyśmy ten moment, w którym mogłyśmy wyjechać. Wydaje mi się, że,jak powiedziała Paulina, mamy mnóstwo bardzo zdolnych piłkarek w różnym wieku,które śmiało mogłyby aspirować do gry zagranicą, ale wiemy też na jakimpoziomie tu jesteśmy i te obawy nie pozwalają nam wyjeżdżać. Nie sztuką jestwyjechać. Fajnie byłoby gdyby coś ruszyło się tutaj, w Polsce, bo to jest naszkraj, jesteśmy z nim związane, w grę wchodzą również względy emocjonalne.Jesteśmy kobietami, a kobiety są z reguły wrażliwe. Musimy walczyć o to bytutaj było coraz lepiej, by wszystko się rozwijało, szło do przodu.
AS: A jak my się wyszkolimy, to iinni będą mieli lepiej! Myślę tu o młodszych rocznikach.
- Czy sądzicie, że to właśnie przez braki w przygotowaniu, Ewa Pajor materaz problemy z przebiciem się do składu Wolfsburga?
PD: Rozmawiałyśmy o tym zdziewczynami wracając z meczu. Mamy przykład Magdy Szaj, która zaczęła graćmecze ligowe i sparingowe w miesiąc, dwa po transferze do Turbine Poczdam i poniedługim czasie doznała kontuzji kolana, zerwała więzadła krzyżowe. Długopauzowała, dopiero teraz powraca do gry. Myślę, że w przypadku Ewy to jestkwestia mądrego wprowadzania jej do drużyny. W Polsce po przejściu do innejdrużyny, Ewa zaczęłaby grać od razu, nie musząc udowadniać niczego. W Niemczechdają czas Ewie na przygotowanie, zrozumienie filozofii gry, taktyki i myślę, żeza chwilę zacznie grać. Zresztą już w 1/16 LM zagrała 30 minut w drugim meczuWolfsburga. To kwestia czasu aż Ewa zacznie grać połowy, później całe mecze ibędzie zdobywać bramki dla nowej drużyny (Ewa Pajor zdobyła pierwszą bramkę dlaVfL 7 listopada 2015 r. – przyp. red.). To kwestia mądrości trenera. Sądzę, żew ciągu roku Ewa stanie się podstawową zawodniczką Wolfsburga. Każdy się dziwi „jakto?”, „czemu nie gra?”, a według mnie to dobre posunięcie.
AS: Ja myślę, że najwięcej złegodo powiedzenia na ten temat mają ludzie, którzy się nie znają.
MW: Również uważam, że to mądreposunięcie. Każdy kto zna Ewę z występów w Medyku Konin dziwi się dlaczego onanie gra. A ja myślę, że trenerzy w Niemczech doskonale wiedzą co robią. Napewno widzą, że Ewa ma w stosunku do swoich rywalek o miejsce na boisku brakifizyczne i nie chcą tego jej talentu zniszczyć. Ona w końcu się ogra, nabierzemasy fizycznej i zacznie występować i myślę, że to będzie z korzyścią dla niej.Był już poruszany przykład Magdy Szaj, świetnej piłkarki, która doznałaciężkiej kontuzji po trzech miesiącach w silnej Bundeslidze, w nowym klubie, na„dzień dobry”, a wiadomo, że po każdym urazie ciężko się wraca. Ludzie wWolfsburgu właśnie o tym pomyśleli. Nie chcą Ewy na tu i teraz, myślą o niejperspektywicznie.
AS: Poruszę jeszcze jeden aspekt.W polskiej lidze zawodniczka z zagranicy ma od razu miejsce w pierwszymskładzie i gra od razu całe mecze. Jak się idzie tam, to trzeba najpierw cośudowodnić i wywalczyć sobie ten skład. Myślę, że to jest normalne w sporcie,tylko nie u nas.
MW: U nas jest takie przekonanie,że zawodniczka z zagranicy jest lepsza, niczego nie musi udowadniać.
AS: Ale to nie tylko u kobiet, umężczyzn jest dokładnie tak samo.
MW: Mamy zbyt niskie mniemanie osobie, to nie jest prawa, że jesteśmy gorsi. Idąc zagranicę trzeba coś pokazać,przychodząc tutaj ma się wszystko podane na tacy i to my, Polki, musimyudowadniać, że jesteśmy lepsze. Jeśli to się nie zmieni, to poziom polskichpiłkarek też nie pójdzie w górę, bo trudno na to liczyć, gdy większość meczówsiedzi się na ławce bądź grywa się „ogony”.
- Czy w świetle tego co mówicie,widzicie szanse na rozwój piłki kobiecej w Polsce? Patrząc krótkoterminowo,czy gdybyście znów zostały mistrzyniami kraju, stać by Was było na awans do np. 1/8 finału LM?
PD: Nie sądzę żeby w ciągu rokuzaszła jakaś zmiana w Medyku jeśli chodzi o organizację czy choćby opłacaniezawodniczek. Wątpię też by nagle pojawili się dodatkowi trenerzy. My zawszemierzymy wysoko, więc oczekiwania piłkarek będą takie same albo większe, nawetjeżeli znowu trafimy na Lyon, zrobimy wszystko co w naszej mocy by pokrzyżowaćim plany.
AS: Ale czy myślimy, że jesteśmyw stanie zrobić postęp, czy w klubie coś się zmieni, aby móc podnieść tępoprzeczkę i przejść do kolejnego etapu?
MW: Generalnie jeżeli mamyaspirować do najlepszych, to powinno się coś zmienić, a nawet musi się cośzmienić, bo wysokie cele możemy sobie zawsze zakładać. Zresztą Medyk to jużjest taka marka, że w Polsce zawsze walczy o najwyższe laury, a i w LidzeMistrzyń nie jesteśmy już nowicjuszkami. W zeszłym roku debiutowałyśmy, terazmamy za sobą drugi występ, liczymy na trzeci. Mamy w nogach już trochę tychmeczów na europejskim poziomie, więc aspiracje i marzenia też są większe. Myślęjednak, że jeżeli mamy walczyć z najlepszymi, prezentować się dobrze nie tylkow turnieju eliminacyjnym, ale też w fazie pucharowej, a nawet jeśli mamy godnieodpaść z wielkim rywalem, to klub nas musi odpowiednio do tego przygotować.
AS: Mecze z Glasgow przed rokiem,a zwłaszcza te z Lyonem, uwypukliły wszystkie nasze mankamenty, pokazały czegonam brakuje. Myślę, że trener znalazł odpowiedź na to czego nam brakuje i czegopotrzeba, bo sądzę, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego jakie są naszeoczekiwania wobec niego i wobec samych siebie. Mam nadzieję, że umożliwi nampracowanie nad sobą, nad tym by drużyna była coraz lepsza, żeby osiągała corazlepsze rezultaty. My od siebie wymagamy tego, by po raz kolejny wygraćmistrzostwo Polski i znów zagrać w Lidze Mistrzyń, pokazać się z jeszczelepszej strony.
- To nie jest pewnie pytanie do Was, ale mimo to je zadam: jak sądzicieco Medyk powinien zrobić marketingowo, by zaczęto o nim mówić, pisać, by stałsię modny? Bo ja nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego na meczu z Lyonem byłaniższa frekwencja niż przed rokiem z Glasgow.
MW: Wydaje mi się, że to dlatego,bo bilety były odpłatne (w zeszłym roku wejściówki na Ligę Mistrzyń kosztowały1 zł – przyp. red.). 10, 20, 30 zł to nie jest majątek, ale jednak zawsze coś.Poza tym w tamtym roku, szkoły miały wejście darmowe. To pewnie był głównyczynnik, uczniowie nie zapełnili trybun w takim stopniu, jak przed rokiem. WInternecie czytałyśmy coś o pogodzie, ale rok temu to był ten sam termin, takasama pogoda.
- Wy byłyście rozgrzane, ale uwierzcie mi, że teraz było zimniej.
MW: No tak, na boisku było pewnieinaczej niż na trybunach (śmiech). Głównym czynnikiem pozostanie pewnie kasa.
PD: Poza tym to był środektygodnia, ludzie byli w pracy.
AS: Ale mimo wszystko można byłozaangażować w to szkoły.
PD: Myślę też, że w zeszłym rokudebiutowałyśmy, więc zainteresowanie było większe. Choć nie wiem dlaczego taka nazwajak Olympique Lyon nie przyciągnęła ludzi na trybuny.
MW: To jest przykre, bo Konindawno nie miał takiej imprezy sportowej i nie wiem czy kiedyś jeszcze ktoś,poza Medykiem, zapewni takie wydarzenie, takie święto dla miasta, bo to nietylko nasz dzień, ale też promocja dla Konina.
PD: Mnie dziwi to, że trenerzymłodszych zespołów nie zabrali swoich podopiecznych na to spotkanie. Dla mnieto sprawa obowiązkowa, pokazać młodym zawodniczkom jak grają ich starszekoleżanki, a także idolki. Nie mówię tu tylko o drużynach z Konina i okolic.
AS: A może frekwencja była słabaprzez transmisję w telewizji?
- W zeszłym roku też była transmisja.
AS: Cóż, w takim razie niedowiemy się dziś co było przyczyną (śmiech).
PD: Może w zeszłym roku ludziebardziej w nas wierzyli? W każdym razie nam było przykro, że kibicowały nam głównienasze koleżanki ze szkoły lub podopieczne, za co serdecznie im dziękujemy.
MW: Tak, dziewczyny byłysłyszalne, wiemy, że to były młode piłkarki, które na co dzień, z osóbsiedzących w tym pociągu, ja i Ola trenujemy.
AS: W gimnazjum numer 6 (SzkołaMistrzostwa Sportowego w Koninie – przyp. red.).
MW: To było miłe, że naszepodopieczne wspierały swoje trenerki.
- A jakie jesteście jako trenerki?
PD: Ja mogę powiedzieć, bo MartaWoźniak jest moją nauczycielką. Powiem szczerze, że jestem kompletnieniezadowolona (śmiech). Krótko i na temat: ani razu nie widziałam jej nazajęciach, do pracy chodzi wtedy, kiedy chce, właściwie to highlife!
MW: Nie zgadzam się! To jest mojanajgorsza uczennica, która przysparza mi ogrom problemów.
- Często zapomina stroju na WF?
MW: Bardzo! A jak są zajęciadodatkowe, to się wymiguje, w ogóle nie bierze w nich udziału. I jeszcze liczyna szóstkę z wychowania fizycznego!
PD: To ja mogę powiedziećzdecydowanie więcej! Pani magister Marta Woźniak nie zdawała matury zmatematyki, czego rezultaty widać do dzisiaj, bo gdy Ola poprosiła Martę, by tawlała ¾ wody do shakera, Marta zapytała się: ile to jest ¾?
Wszystkie: (śmiech)
MW: To teraz na poważnie. Napewno chcemy żeby te dziewczyny jak najlepiej się rozwijały. Same jesteśmypiłkarkami, wiemy czego my oczekujemy od swojego trenera i staramy się toprzekazać naszym podopiecznym. Myślę, że one same nie zdają sobie sprawy z tegojakie mają szczęście, że maja nas, nie tylko mnie i Olę, bo są jeszcze AniaGawrońska, Ania Szymańska, Natalia Pakulska, Kasia Daleszczyk, Dagmara Grad.Jest nas na tyle dużo, żeby zapewnić tym dziewczynom jak najlepszy rozwój. Mogądo nas przyjść z każdym problemem. Jakie jesteśmy, czy wymagające, czy nie, tojuż chyba nie nas należy pytać, ale na pewno chcemy dla tych dziewczyn jaknajlepiej, same się cały czas dokształcamy.
- A na zajęciach mówisz do Marty „proszę pani” czy „Marta”?
MW: Ona do mnie „siema!” mówi!
PD: Nie, tak jak już wcześniej wspomniałamMarta Woźniak nie przychodzi na zajęcia, więc nie mam jak do niej mówić(śmiech).
MW: Ja sprostuję. Paulinka jakmnie widzi w szkole, to nie mówi do mnie „dzień dobry” ani „pani magister”,tylko „siema” i do tego jeszcze „dawaj pięć dych, muszę zapłacić naubezpieczenie”. To jest kuriozum i najgorsza uczennica jaką mogłam mieć!
PD: (śmiech) Muszę sprostować.Nie powiedziałam „dawaj pięć dych”, tylko „proszę, pożycz mi pieniądze”, a podrugie te pieniądze już są oddane.
KG, AS: (śmiech)
MW: No dziwne, że miałyby niebyć! I ona jeszcze szóstkę chce w tej sytuacji.
- Może na ukojenie nerwów zupełnie zmienimy temat. Jakie macie wzorcepiłkarskie, może ulubione drużyny?
AS: Ja ogólnie aż tak się nieinteresuje piłką nożną…
PD, KG, MW: (śmiech)
PD: Proszę, Ola, wymień mi pięciupiłkarzy Realu Madryt!
AS: Ale przecież ja się przyznajędo tego średniego zainteresowania! Moim najświeższym idolem jest RobertLewandowski. Bardzo mi się podoba jego postawa jako kapitana i jako zawodnika.
- No i jest Twoim kolegą po fachu [Aleksandra Sikora jest kapitankąreprezentacji Polski – przyp. red.].
PD: I mają wspólną fotkę!
MW: Którą ja robiłam!
AS: Nie ukrywam, że bacznie goobserwuję i…
PD: …i musi mieć tego świadomość(śmiech).
AS: Nie! I bardzo mi imponuje. Zjego żony też biorę przykład, bo jest moim wzorcem jeśli chodzi o sportowądietę. Ten duet bardzo mi się podoba.
MW: Jeśli chodzi o piłkarki, moimodwiecznym wzorcem jest Marta da Silva, Brazylijka, która ma genialną technikę,motorykę i jest dla mnie po prostu kompletną piłkarką. Najwyższy światowypoziom.
PD: Prawda jest taka, że lubi jądlatego, że ma na imię Marta.
MW: I gra z „10” jak ja! (śmiech)
PD: Ja nie mam idola, z każdegoczerpię po trochu. Jak coś mi się spodoba, to staram się to zrealizować.
KG: Z kolei moim idolem zdzieciństwa był Thierry Henry, chociaż gram na zupełnie innej pozycji niż on(śmiech). A z piłkarek to Brazylijka Cristiane, która podobnie jak Henrywystępuje w ataku.
MW: A z naszej drużyny?
KG: Z naszej?
MW: Niekoniecznie ze swojejformacji, no dalej, przecież mówiłaś nie raz (śmiech)!
AS: Już nie wymuszaj (śmiech).
KG: Ostatnio miałyśmy też okazjęzobaczyć jak gra Louisa Necib. To jaki ma spokój, a jednocześnie nonszalancję,jak rozgrywa piłkę, dokładnie podaje… Jest porównywana do Zinedine’a Zidane’a.
- Dojeżdżamy do Konina.Czas się pożegnać.
***
Paulina Dudek (18 lat) –pomocniczka, mistrzyni Europy U-17, reprezentantka Polski
Katarzyna Gozdek (19 lat) –obrończyni, kapitanka zespołu mistrzyń Europy U-17
Aleksandra Sikora (24 lata) –pomocniczka, kapitanka reprezentacji Polski
Marta Woźniak (29 lat) –pomocniczka, wychowanka Medyka, związana z klubem od ponad 20 lat