W doliczonym czasie gry spotkania
młodzieżowy reprezentant Polski leżał na murawie i można było
przypuszczać, że coś u się stało. W momencie, gdy
Jarosław Przybył zagwizdał po raz ostatni, 23-latek jednak momentalnie
wstał i zaczął cieszyć się ze zwycięstwa z kolegami z drużyny
(2:0 po dwóch bramkach Mateusza Matrasa). Obrazki przedstawiające
całą sytuację nazwaną „cudownym ozdrowieniem” oczywiście
bardzo szybko stały się internetowym hitem.
Oto, jak skomentował sprawę Bochniewicz za pośrednictwem mediów społecznościowych:
„OK, przyznaję
Wam rację - to była głupota. Zupełnie niepotrzebna. Gdyby ta
sytuacja dotyczyła innego piłkarza, zwłaszcza dobrze mi znanego,
pewnie sam ruszyłbym z szyderką, troszkę podogryzał. Czasami
najtrudniej racjonalnie ocenić okoliczności, gdy dotyczą one
akurat nas samych.
Nieistotne, że był faul. Nieistotne, że
zaraz miał skończyć się mecz. Trzeba było wstać i się nie
wygłupiać. Szczęście w nieszczęściu, że zdarzenie nie miało
wpływu na końcowy wynik oraz że żaden z rywali nie czuł się
przez to pokrzywdzony. Młodzieżowy reprezentant Polski powinien
dawać przykład i ja taki dałem - tyle że… jak nie
robić.
Człowieka jednak poznaje się nie po tym, że
pobłądził, tylko czy i w jaki sposób potrafi się z tym uporać.
Dlatego w tym miejscu chciałbym zadeklarować: to był pierwszy i
ostatni raz. Taka sytuacja już się nie powtórzy, a ja jeszcze
bardziej będę pamiętał o zasadach fair-play.
PS
Fajnie,
gdyby z tego niepotrzebnego zachowania wynikło coś dobrego. W
związku z tym proszę Was o wskazanie osoby, która bardzo chciałaby
oglądać mecze Górnika z trybun, ale ze względów finansowych nie
może sobie na to pozwolić (może też być dzieciak z rodzicem lub
opiekunem) - kupuję karnet na rundę wiosenną :)”.
Bochniewicz rozegrał w tym sezonie 18 spotkań w Ekstraklasie.
Bochniewicz tłumaczy się z „cudownego ozdrowienia”. Ładny gest młodzieżowego reprezentanta Polski
fot. Transfery.info
Paweł Bochniewicz odniósł się do sytuacji z końcówki poniedziałkowego meczu Ekstraklasy pomiędzy Górnikiem Zabrze a Wisłą Kraków.