Rycerz pośród łabędzi - historia nowego trenera Swansea cz. III

2012-07-05 17:53:04; Aktualizacja: 12 lat temu
Rycerz pośród łabędzi - historia nowego trenera Swansea cz. III Fot. Transfery.info
Tomasz Gadaj
Tomasz Gadaj Źródło: Transfery.info

Były piłkarz, obecnie trener. Legenda światowego futbolu, jedna z niewielu postaci piłki nożnej mogąca poszczycić się tytułem szlacheckim. Pracuje obecnie w Premier League. Nie, nie mowa tu o Sir Alexie Fergusonie.

Gdy w Polsce ekscytowano się czerwcowymi wyborami, po zasiedziałego w Turynie Michaela Laudrupa zgłosił się Johan Cruyff. W Katalonii montował on drużynę, która później miała być nazywana przez dziennikarzy „Dream Teamem”. Uzależniony od papierosów trener, a wcześniej wybitny piłkarz, w Barcelonie przebywał już od roku. Holender tworzył system gry, z którego pewne wzorce czerpie dzisiejsza „Blaugrana”, a co za tym idzie, również reprezentacja Hiszpanii.  Bronie oraz atakowanie całym zespołem, duża wymienność pozycji i niekonczonce się wymiany podań . To wszystko już miało miejsce w futbolu totalnym Rinusa Michelsa, lecz Cruyff od swojego mistrza wziął co najlepsze i przeszczepił te schematy na hiszpańską, a dokładnie rzecz ujmując, katalońską modłę.  

Sukces nie przyszedł jednak od razu. Druga połowa lat 80' to okres dominacji Realu Madryt. „Królewscy” pięć razy pod rząd zwyciężali w lidze, między innymi trzykrotnie ze świetnie znanym nam Leo Beenhakerem na ławce. Drużyna Cruyffa przełamała pasmo sukcesów „Los Blancos” dopiero w trzecim sezonie jego pracy. Wówczas w stolicy Katalonii grali już Micheal Laudrup, Ronald Koeman oraz Christo Stoiczkow. Gdy do tych nazwisk dodamy rodzimych grajków pokroju  Andoniego Zubizarrety, José Mari Bakero, Txiki Begiristaina, czy chociażby Josepa Guardioli, zrozumiemy fundamenty powstania jednej z największych piłkarskich potęg lat 90'. Od sezonu 1990/1991 Barcelona czterokrotnie z rzędu sięgnęła po mistrzowską koronę. Laudrup znajdował się u szczytu swojej kariery. Wybrano go najlepszym zagranicznym graczem Primera Division. Operując pomiędzy pomocą, a atakiem, stał się wzorem współczesnego playmakera. Wzorem między innymi dla Andresa Iniesty, który uważa Duńczyka za najlepszego piłkarza w historii uprawianej przez siebie dyscypliny sportu. Sielanka skończyła się w 1993 roku, dwanaście miesięcy po zdobyciu Pucharu Europy. Do północnej Hiszpanii przybył wówczas Romario. Przepisy w tamtym czasie dopuszczały wystawienie w pierwszej jedenastce tylko trzech graczy spoza Hiszpanii, więc po kupnie brazylijskiego napastnika Cruyff zmuszony był stosować rotację, której ofiarą najczęściej padał Michael Laudrup. Miarka się przebrała, gdy Duńczyk nie powąchał murawy  podczas finału Ligi Mistrzów z Milanem. Taką decyzją holenderskiego szkoleniowca  zaskoczony był nawet opiekun drużyny przeciwnej. Fabio Capello stwierdził , że jedynym zawodnikiem z „Blaugrany” jakiego się obawiał, był właśnie 30-letni pomocnik i Cruyff popełnił błąd, nie korzystając z jego umiejętności w tak ważnym spotkaniu. Dla reprezentanta Danii stało się jasne, że jego czas w Barcelonie dobiegł końca. W ogóle rok 1994 nie był dla niego zbyt udany. Brak awansu z kadrą na mistrzostwa świata w USA, do tego ten nieszczęsny finał Ligi Mistrzów. Na osłodę pozostawało czwarte z rzędu mistrzostwo Hiszpanii. Dla Michaela Laudrupa nie był to ostatni triumf w La Lidze. Piąty tytuł miał nadejść już za 365 dni. Ale już nie w barwach FC Barcelony.  



Upokorzenie, jakim był dla Michaela Laudrup brak występu w finałowym spotkaniu w 1994 roku odkupił on sobie w najlepszy możliwy sposób. Przeszedł z Barcelony do znienawidzonego przez Katalończyków Realu Madryt. Były rezerwowy „Blaugrany” stał się w stolicy Hiszpanii brakującym ogniwem, potrzebnym by zdetronizować lekko zardzewiały już  „Dream Team” Johana Cruyffa. I rozkręcić Ivana Zamorano. Chilijczyk, występujący na Santiago Bernabeu od 1992 roku, dopiero przy Duńczyku pokazał pełnię talentu. W sezonie 1994/1995 sięgnął po trofeum Pichichi, przyznawane najlepszemu snajperowi ligi hiszpańskiej. Nie osiągnąłby tego bez wydatnej pomocy Laudrupa, który asystował przy 80 % bramek 27-letniego wówczas napastnika z bujną czupryną oraz numerem 9 na plecach. Real oczywiście zdobył mistrzostwo La Liga, przerywając czteroletnią dominację Barcelony. Dla byłego gracza Juventusu był to piąty z rzędu triumf w tych rozgrywkach. Co ważniejsze jednak, dokonała się skuteczna zemsta na byłym zespole. 8. stycznia 1995 roku podczas Gran Derbi Real zmiażdżył swojego odwiecznego rywala, pokonując Dumę Katalonii” 5-0. Nawet zarozumiały i egocentryczny Cruyff po takim laniu, jedynym co mógł wykrztusić swoim chrypliwym głosem na temat Duńczyka było to, że „gra jak marzenie”.  



Michael Laudrup jako piłkarz rzadko podejmował złe decyzje. Jako szkoleniowiec, błąd pojawił się we wrześniu 2008 roku.  Getafe poszło w odstawkę, a Duńczyk przyjął intratną propozycję ze wschodu. Spartak Moskwa nie był może idealnym wyborem pod względem klimatycznym, lecz z pewnością perspektywa gry w europejskich pucharach oraz spora podwyżka uposażenia mogły działać na wyobraźnię. Niestety, słowiański kierunek nie okazał się łaskawy i do dziś stanowi czarną kartę w karierze trenerskiej byłej gwiazdy Barcelony. Laudrup na ławce w stolicy Rosji wytrwał zaledwie siedem miesięcy. „Krasno-Beli”, zamiast walczyć o mistrzostwo, tułali się w środkowej części tabeli. Gwoździem do trumny okazała się pucharowa, w dodatku derbowa, klęska z Dynamem. Podopieczni Duńczyka ulegli rywalom  w kiepskim stylu 0-3. Władze stołecznego klubu nie pofatygowały się, by osobiście powiadomić szkoleniowca o swojej decyzji. Rycerz o dymisji dowiedział się drogą telefoniczną.

Nieudana przygoda ze Spartakiem dała Laudrupowi pierwsze negatywne doświadczenia w karierze szkoleniowej. Oprócz tego, spadły jego notowania na giełdzie trenerskiej. Kolejnym przystankiem była ponownie Hiszpania, ale nie żaden Real, czy tym bardziej Barcelona. W czerwcu 2010 roku, urodzony we Fredriksbergu Michael podjął się zadania uratowania tonącej w długach RCD Mallorca. W warunkach masowego exodusu piłkarzy i wykluczenia z europejskich pucharów, samo zachowanie bytu w Primera Division było sukcesem początkującego trenera. Nie wszystkim jednak na Majorce pasował wychowanek Broendby. Stale rósł konflikt pomiędzy szkoleniowcem RCD, a dyrektorem sportowym ekipy z Balearów, Lorenzo Serrą Ferrerem. Były trener FC Barcelony chciał mieć władzę absolutną w drużynie „Los Bermellones „ i niezależność 104-krotnego reprezentanta Danii nie była mu na rękę. Ferrer co rusz rzucał 47-latkowi kłody pod nogi. Granica wytrzymałości Laudrupa skończyła się, gdy jego przełożony nagle zwolnił członka sztabu szkoleniowego, Erika Larsena. Jak na rycerza przystało, Duńczyk uniósł się honorem i po takim zagraniu ze strony zarządu, postanowił opuścić klub. Nazwał Hiszpana „złym człowiekiem, niezdolnym do przewodzenia klubowi”. Na koniec stwierdził : ”Od teraz, RCD Mallorca będzie taka, jaką chce żeby była Lorenzo Serra Ferrer”.

Powracamy teraz do lat 90', a konkretnie do schyłku kariery wybitnego playmakera. W Madrycie przebywał zaledwie dwa lata i rozegrał dla „Królewskich” łącznie 76 spotkań. Nie przeszkodziło to w umieszczeniu Michaela Laudrupa na dwunastym miejscu w głosowaniu nanajlepszego zawodnika w historii Realu. Mówimy tu najbardziej utytułowanym europejskim klubie w historii futbolu, z ponad 100-letnim rodowodem oraz nie mniejszą ilością  futbolowych geniuszy przywdziewających biały trykot. Detronizacja FC Barcelony na krajowej arenie oraz trwałe zapisanie się w kartach kolejnego wielkiego zespołu całkowicie satysfakcjonowały Duńczyka, który w 1996 roku postanowił udać się na sportową emeryturę. Ku zaskoczeniu wszystkich, w wieku zaledwie 32-óch lat, pomocnik oddalił się od stolicy Hiszpanii na odległość 12 212 kilometrów. Na futbolowej prowincji, pogrywając dla japońskiego Vissel Kobe, Laudrup wytrzymał niecałe 24 miesiące. Ostatnia prosta zawodniczej kariery przypadła ponownie na kontynent europejski. Do Ajaxu Amsterdam, starego, ale wciąż jarego playmakera ściągnął jego rodak, Morten Olsen, czyniąc 33-letniego wówczas Laudrupa kapitanem zespołu. Pierwsze spotkanie przyszłego sztabu szkoleniowego reprezentacji Danii dało nadzwyczajny efekt. Stołeczny klub odzyskał utracone rok wcześniej  mistrzostwo Eredivisie, dokładając do tego Puchar Holandii po efektownej wygranej 5-0 w finale z PSV Eindhoven. Swój udział w podwójnej koronie miał także Andrzej Rudy, zapamiętany głównie z ucieczki na zachód w czasach PRL.


Michael Laudrup postanowił skończyć karierę i na dwa lata odciąć się od wielkiej piłki. Morten Olsen w Amsterdamie wytrwał zaledwie kilka miesięcy dłużej. Duńczyk popadł w konflikt z trzęsącymi szatnią Ajaxu braćmi de Boer, przez co już w grudniu 53-latek był bezrobotny, podobnie wówczas jak pewien słynny gracz. Oboje mieli podjąć nowe wzywanie w 2000 roku. I w tym momencie wracamy do pierwszej części tej historii.

Na koniec należy poświęcić kilka słów o karierze reprezentacyjnej najlepszego zagranicznego zawodnika La Ligi w pierwszych 25-ciu latach jej istnienia. Laudrup grał w kadrze Danii przez długich 16 lat, startując z nią w pięciu dużych turniejach. Paradoksem jest, że najlepszemu piłkarzowi w historii tego kraju nie było dane zagrać w jedynym turnieju, w którym jego rodacy wywalczyli istotne trofeum. Było to oczywiście w 1992 roku, kiedy to „Duński Dynamit” sięgnął po mistrzostwo Europy, pomimo tego, że większość zawodników wróciła dopiero z urlopów. Dania dostała się na turniej w Szwecji przez dyskwalifikację Jugosławii, z powodu toczącej się wówczas wojny w tym kraju. Laudrup kilka miesięcy przed imprezą pokłócił się z trenerem Richardem Moellerem Nielsenem. Podczas mistrzostw rozbłysła gwiazda młodszego Laudrupa, Briana, a gracz Barcelony mógł jedynie z zazdrością spoglądać na swoich kolegów, którzy zamiast wakacji w ciepłych krajach, zafundowali sobie nieśmiertelność w pamięci kibiców.

Michaelowi na pocieszenie pozostał tylko wygrany Puchar Konfederacji, który jest jedynym trofeum zdobyte przez niego w kadrze. Niemniej, nikt nie odbierze "Mikiemu" 104-ech występów w reprezentacji, z których lwia część była udana. Zostały także dwie legendarne akcje. Jako 22-letni szczaw ośmieszył obrońców Urugwaju na mundialu w Meksyku:


Natomiast jako stary lis, w przedostatnim spotkaniu w swojej karierze, oczarował świat no-look passem na długich siedem lat przed Ronaldinho:



Mamy rok 2012. Michael Laudrup zapisuje kolejne słowa na karcie swojej historii. Od niedawna jest trenerem Swansea, walijskiego rodzynka w Premier League. Rozgrywek i klimatu, której nie zna ani jako piłkarz, ani jako trener. Śledząc poczynania tego człowieka, wiadome jest tylko to, że „Łabędzie” nie stracą polotu z okresu trenerki Rodgersa. Rycerz zawsze daje swoim graczom dużą swobodę, taką jakiej on zawsze pragnął za młodu. Nie spodziewajmy się jednak, że Duńczyk pozostanie przy Liberty Stadium na lata. Jemu przeznaczona jest Barcelona lub Real. A potem, kto wie? Reprezentacja?

Poprzednie części:

Część I

Część II