Bolesny upadek. Śląsk uboższy o dwie drużyny w kolejnych rozgrywkach

2016-05-19 12:04:14; Aktualizacja: 8 lat temu
Bolesny upadek. Śląsk uboższy o dwie drużyny w kolejnych rozgrywkach
Norbert Bożejewicz
Norbert Bożejewicz Źródło: Transfery.info

Zespoły Podbeskidzia Bielsko-Biała i Górnika Zabrze w zakończonym już sezonie miały swoje dobre, ale i złe chwile. Tych drugich było zdecydowanie więcej i w efekcie obu wspomnianych drużyn nie zobaczymy w Ekstraklasie w sezonie 2016/17.

Z piekła do nieba. Z nieba do piekła

Cel na obecny sezon, jaki był stawiany przed Dariuszem Kubickim, został wyraźnie zaznaczony już w poprzednich rozgrywkach. Wtedy to prezes Borecki zwolnił Leszka Ojrzyńskiego, który wydawało się, że robi w Bielsku wynik ponad stan, ale ostatnie akordy rundy zasadniczej były dla niego dość pechowe i zaprzepaścił nimi sposobność na awans do grupy mistrzowskiej. Teraz, pod wodza Kubickiego, miało być inaczej.

Szybka zmiana

Były szkoleniowiec Sybiru Nowosybirsk nie zagrzał jednak zbyt długo pod Klimczokiem. Już w drugiej kolejce, w starciu z Legią, zobaczył, jak bolesna jest czasem rzeczywistość. Podbeskidzie dostało wtedy w Warszawie „piątkę” i wcale nie sprawiało wrażenia zespołu, który może namieszać w rozgrywkach. Po dziewięciu kolejkach stery „Górali” objął Robert Podoliński i odziedziczył po poprzedniku niezbyt hojny spadek w postaci siedmiu punktów zdobytych w dziewięciu meczach.

Tym, kto wyróżniał się w Podbeskidziu był Kohei Kato. Zawodnik pochodzący z Kraju Kwitnącej Wiśni wzbudzał podziw swoją walecznością i nieustępliwością, jednak od początku dało się zauważyć jego ograniczenia związane z grą w ofensywie. A to właśnie linia pomocy dawała zbyt małe wsparcie wyróżniającemu się na tle Ekstraklasy Demjanowi oraz zbierającemu wiele pochlebnych opinii Mateuszowi Szczepaniakowi.

Na dnie

Do końca rundy jesiennej Podoliński tylko minimalnie poprawił średnią punktową zdobywaną przez swoją drużynę. W 12 kolejkach Podbeskidzie wywalczyło 14 punktów, co raczej nikogo nie zwalało z nóg. Najlepiej o tym świadczy to, że ogólny dorobek z jesieni plasował ich na ostatniej pozycji w tabeli.

Kończenie roku jako czerwona latarnia ligi na pewno nie jest zbyt komfortowe. Zimą do klubu doszło parę nowych twarzy. Pojawili się m.in. Samuel Stefanik, wcześniej regularnie grający w Slovanie Bratysława, Jozef Piacek będący przez wiele lat podporą MSK Ziliny, a także reprezentant Białorusi – Oleg Wierietiło. Patrząc tylko i wyłącznie na metrykę i doświadczenie tych zawodników – były to wzmocnienia i to nie byle jakie. Oprócz tego miały miejsce również zmiany na fotelu prezesa Podbeskidzia. Wojciecha Boreckiego zastąpił Tomasz Mikołajko.

Nie ma ani grupy mistrzowskiej, ani utrzymania

Na wiosnę wszystko zaczęło trybić. Może i nie od razu, bo w pierwszym spotkaniu rundy Podbeskidzie znowu dostało „piątkę”, tym razem od Lechii, ale już w kolejnej kolejce „Górale” pokonali 4:1 Lecha Poznań. Do końca rundy zasadniczej zespół z Bielska miał wiele atutów, na które z przyjemnością się patrzyło. Adam Mójta co rusz dopisywał kolejne punkty do klasyfikacji kanadyjskiej, Mateusz Możdżeń przypominał siebie z najlepszych czasów w Lechu, a pozostała część drużyny również od nich nie odstawała. Ostatecznie jednak, z wiadomych powodów, Podbeskidzie musiało w ostatnich kolejkach walczyć o utrzymanie, bo rzutem na taśmę przegrało rywalizację o grupę mistrzowską z Ruchem i Lechią.

Tak naprawdę walki w grupie spadkowej było jednak bardzo mało. Słuchając kapitana bielszczan, Marka Sokołowskiego, naprawdę trudno nie uwierzyć w to, że ta drużyna zrobiła wszystko, co w jej mocy, ale patrząc na sam bilans – zero zwycięstw, jeden remis, sześć porażek, trzeba się poważnie zastanowić, dlaczego ten zespół z dnia na dzień przestał grać. Na pewno tych wniosków wyciągać nie będzie Robert Podoliński, czyli trener mający absolutnie wszystko, prócz… wyników. Klub nie zdecydował się z nim przedłużać kontraktu.

***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***   ***

Zeszłosezonowy rezultat? Nieosiągalny

Drużyna z województwa śląskiego w sezonie 2014/15 zajęła dobre siódme miejsce w grupie mistrzowskiej i na osiągnięcie podobnego wyniku liczyła w tych rozgrywkach. Na stanowisku szkoleniowca doszło do kosmetycznej zmiany, ponieważ w końcu w pełni legalnie ekipą mógł dowodzić Robert Warzycha, ale nie nacieszył się tym faktem zbyt długo...

Katastrofalny start

Były reprezentant Polski po zaledwie czterech kolejkach pożegnał się ze stanowiskiem sternika zabrzan. Znaczącego wpływu na to nie miały wyniki – jeden zdobyty punkt w czterech meczach, ale zmiana władz w klubie, która postanowiła obsadzić Leszka Ojrzyńskiego w roli szkoleniowca Górnika. Początek jego pracy w ekipie „Trójkolorowych” nie należały do najłatwiejszych, a to dlatego, że dość szybko zaczął wprowadzać swoje rządy, sprowadzając do zespołu sprawdzonych zawodników. Taki sposób działania zaburzył sposób funkcjonowania drużyny, która dopiero pod koniec rundy jesiennej zaczęła regularnie punktować i rzutem na taśmę dźwignęła się nad strefę spadkową. W tym momencie wydawało się, że zabrzanom nie grozi raczej spadek, a włączenie się na wiosnę do walki o czołową ósemkę.

Rozpaczliwa walka

Być może tak by się stało, gdyby nie kolejne zmiany kadrowe, które nastąpiły w drużynie w czasie zimowego okresu przygotowawczego. W ich efekcie Górnik ponownie zaczął pękać od środka, a to oznaczało trudny start rundy wiosennej. Tym razem jednak zarząd klubu nie zamierzał czekać na odbudowanie dyspozycji ekipy pod wodzą Ojrzyńskiego, który został zwolniony po zaledwie czterech kolejkach. Jego miejsce na stanowisku szkoleniowca zabrzan zajął znany i lubiany w regionie Jan Żurek, który podjął się misji ratowania „Trójkolorowych” z bardzo trudnej, a nawet beznadziejnej sytuacji. Początkowo dawał szanse każdemu piłkarzowi, jakiego miał do dyspozycji. Z czasem odciął jednak od pierwszej drużyny „gnijące jabłka”. Przyniosło to pozytywny skutek. Zespół zaczął regularnie punktować. Dźwignął się nawet na moment ze strefy spadkowej, ale w kluczowym momencie sezonu nie poszedł za ciosem. Zabrzanie w ostatnich trzech decydujących meczach remisowali, a wystarczyło, aby w jednym z nich dopisali do swojego dorobku trzy punkty i wówczas mogliby się cieszyć z utrzymania w elicie. Tak się jednak nie stało i Górnikowi w nadchodzących rozgrywkach przyjdzie walczyć o powrót do Ekstraklasy. Oczywiście to wszystko nie musiało się tak potoczyć, a wpływ na to miało wiele czynników, poczynając od zmiany władz, transferów i na taktyce kończąc.

AUTORZY: Tomasz Góral, Norbert Bożejewicz