Co pisaliśmy chwilę po jego transferze do Genui? „Drągowski podpisał z Fiorentiną pięcioletni kontrakt, podobnie jak Linetty z Sampdorią. To w ogóle dość podobne transfery. Były pomocnik Lecha oczywiście jest od Drągowskiego trochę starszy, ale w Genui też nikt nie oczekuje, że z miejsca zostanie gwiazdą drużyny. Siłą rzeczy, Linetty będzie miał więcej rywali do gry. Nie wiadomo jeszcze, jaki dokładnie plan ma na niego nowy trener zespołu, Marco Giampaolo, ale w środku pola naprawdę ma w kim wybierać”.
Udane wejście do drużyny to
podstawa. W przypadku Linettego zaczęło się od trafienia w
sparingu z młodzieżową drużyną Sampdorii. Polak wyszedł na to
spotkanie w pierwszym składzie i chwilę przed przerwą trafił do
siatki mocnym strzałem z pola karnego. Sam gol do finezyjnych nie
należał, ale stanowił najlepsze podsumowanie bardzo dobrych 45
minut w wykonaniu 21-latka. Były lechita przede wszystkim był bardzo
aktywny i nie bał się brać gry na siebie.
To już był bardzo dobry
omen.
W kolejnym sparingu z Malagą Linetty
również pojawił się na boisku od pierwszej minuty. Obok niego w
środku pola grali doświadczony Edgar Barreto i Lucas Torreira. Gole
w tym spotkaniu nie padły, ale cała Sampdoria łącznie z Polakiem
zaprezentowała się nieźle. A jeszcze lepsze recenzje Linetty
zebrał po meczu z Barceloną na Camp Nou w ramach Pucharu Gampera.
To on zanotował cenny przechwyt, po którym Fabio Quagliarella z
Luisem Murielem rozmontowali katalońską defensywę.
Linetty na boisku przebywał do 71. minuty. Przez cały ten czas grał
bez żadnych kompleksów, co w całej tej układance i jego
dotychczasowej przygodzie w Genui jest chyba kluczowe.
To
i wiara w jego umiejętności trenera Giampaolo, który już w
zeszłym sezonie w Empoli pokazał, że lubi stawiać na Polaków.
Łukasz Skorupski z Piotrem Zielińskim z całą pewnością bardzo
miło go wspominają.
Sparingi, nawet z Barcą, to jednak inna
para kaloszy niż spotkania w lidze czy pucharach. Oficjalny debiut
Linettego w „Sampie” przypadł na mecz pucharowy z trzecioligowym
Bassano. Ponownie pierwszy skład, u boku znowu kapitan Barreto z
Torreirą i kolejna asysta. Polak posłał świetną piłkę Ante
Budimirowi. A trzeba dodać, że wcześniej zanotował jeszcze
kluczowe podanie przy drugim trafieniu Muriela. Znowu było go
wszędzie pełno. „La Gazzetta dello Sport” napisała, że
21-latek był „prawdziwym koszmarem dla rywali”.
Mimo
dobrego meczu w pucharze, występ Linnettego od pierwszych minut w
premierowej kolejce Serie A z Empoli był pewnym zaskoczeniem. W
końcu Polak przechodził do Sampdorii co najwyżej jako
uzupełnienie składu, a tymczasem oddalił od niego kilku zawodników, których notowania jeszcze nie tak dawno stały nieco
wyżej. Efektywna gra we wspomnianych wyżej meczach zrobiła jednak
swoje. Giampaolo wpuścił go na murawę od pierwszych minut.
I w
miniony weekend Linetty z całą pewnością nie zawiódł. Przede
wszystkim bardzo dużo walczył. Obok Barreto i Torreiry wykonał
największą liczbę wślizgów - pięć. Za faul na Daniele Croce
zarobił żółtą kartkę, ale do jego gry w obronie w zasadzie nie
można było mieć zastrzeżeń. Może przytrafiło mu się kilka
niecelnych podań, ale z drugiej strony - nie było ich aż tyle,
żeby napisać, że Polak sobie nie poradził. Oprócz solidnej pracy
w defensywie znowu popisał się też kilkoma niezłymi ofensywnymi
wejściami. Wspomniana już „La Gazetta” oraz
„Corriere dello Sport” wystawiły mu po szóstce w
dziesięciostopniowej skali.
Co istotne, Sampdoria wygrała z
Empoli po
golu Muriela, więc chyba możemy
spodziewać się jego kolejnych występów. Nie podniecamy się
jednym meczem w lidze, ale trzeba przyznać, że początki Linettego
w Sampdorii są naprawdę udane. A już na pewno jest lepiej niż
można było się spodziewać.