To będzie jeden z najsłabszych uczestników
LM
Po losowaniu wszyscy
byli zgodni - to najbardziej ogórkowa para w całej czwartej
rundzie. Oba zespoły miały szanse temu zaprzeczyć, ale tego nie
zrobiły. Nie ma się co czarować, bez względu na to kto awansuje
do fazy grupowej Ligi Mistrzów - czy zrobi to Legia, czy
Irlandczycy, którzy cały czas mogą sprawić wielką niespodziankę w
rewanżu - będzie to jeden z najsłabszych uczestników Champions
League. W tej edycji, a być może i w całej jej historii. W
spotkaniach z Barceloną, Realem czy innym Bayernem będzie można
spodziewać się wielkich grzmotów.
Legia dała się
stłamsić
Rozumiemy, że
był to mecz na wyjeździe, ale rany boskie, naprzeciwko legionistów
stanęli architekci, elektrycy oraz ludzie rozwożący na co dzień mięso. I ci goście potrafili od pierwszych minut siąść na
legionistach. Zdecydowanie częściej przebywali na połowie ekipy
Besnika Hasiego, potrafili groźnie dośrodkować, pressowali. Co
ważne, to nie było pięć czy dziesięć minut. Jeśli taki był
plan i warszawiacy chcieli przeczekać huraganowe ataki TAKIEGO
rywala, to gratulujemy pomysłu trenerowi.
Słabiutkie wzmocnienia
Pisaliśmy
już o tym. Nowi zawodnicy Legii mieli dodać jakości w walce
o Ligę Mistrzów. No i wygląda to słabiutko. Może za dużo
wymagamy, ale jedno dobre podanie grubiutkiego Vadisa Odjidji-Ofoe i
przypadkowe nastrzelenie ręki rywala przez Steveena Langila to
trochę mało. Z nowych najlepiej (co nie znaczy dobrze) wyglądał
właśnie Langil. Odjidja-Ofoe oprócz tego zagrania 10 minut po
przerwie praktycznie cały czas był spóźniony. Thibault Moulin w
drugiej połowie wyglądał już lepiej, ale w pierwszej kompletnie
nie istniał. Nie tego spodziewaliśmy się po tych transferach.
Najwięcej było szczęścia
O
wygranej Legii zadecydowało zwykłe szczęście. Ręka Andrewa
Boyle'a była kompletnie przypadkowa. I dobrze, że
legioniści mają w swoich szeregach kogoś takiego jak Nemanja
Nikolić, bo w takiej formie mogliby mieć problemy nawet z
wykorzystaniem jedenastki. Sporo szczęścia było też już po golu
numer jeden, bo warszawiacy - zamiast dobić rywala - oddali mu pole. Irlandczycy byli jednak piłkarsko tak słabi, że
nie potrafili tego wykorzystać. Gdyby nie ręka, skończyłoby się
na 0:0. Jesteśmy tego pewni.
Legioniści praktycznie w
raju
Gol numer dwa
w samej końcówce Aleksandara Prijovicia zrobił swoje. Legioniści
zanotowali skandalicznie słabą pierwszą połowę i tylko ciut
lepszą drugą, a mimo to wygrali 2:0. Wynik świetny, wynik, który
praktycznie pozwala myśleć już o rywalach w grupie. Szkoda tylko,
że wywalczony w takim stylu. Zwycięzców się nie sądzi, ale
niesmak pozostaje. Niesmak i obawa, jak to faktycznie będzie
wyglądało w rozgrywkach grupowych. Ale poczekajmy. Najpierw rewanż.