Po nieudanej kampanii władze Realu postanowiły nieco odpuścić swoją politykę transferową polegającą na sprowadzaniu wyłącznie młodych talentów za stosunkowo niskie ceny. Florentino Pérez i spółka sięgnęli zdecydowanie głębiej do kieszeni i po sprowadzeniu Édera Militão, Luki Jovicia i Edena Hazarda, przyszedł czas na Ferlanda Mendy'ego. Transfer Francuza jest w zasadzie dopięty i może zostać ogłoszony nawet jutro.
Piłkarz przebywa obecnie na zgrupowaniu „Trójkolorowych”, ale zaraz po nim ma się udać do Madrytu. Między klubami wszystko zostało już ustalone, lecz Real chce mieć absolutną pewność, że zawodnik będzie dobrą inwestycją. Dlatego też przeprowadzone mają zostać szybkie testy medyczne, które wykluczą wątpliwości z poprzednich badań.
Testy wykonane na początku czerwca wykazały, iż zawodnik ma przewlekłą kontuzję biodra i choć już wtedy uznano, iż jest ona niegroźna, „Królewscy” wolą dmuchać na zimne. Po badaniu dojdzie do finalizacji transakcji i Mendy podpisze kontrakt.
Umowa ma obowiązywać przez najbliższe sześć sezonów. Według doniesień dziennika „AS”, sama kwota transferu ma jednak wynieść nieco mnie niż początkowo się spodziewano. Lyon miał żądać za swojego gracza 60 milionów euro, ale ostatecznie „Los Blancos” zdołali zbić tę sumę do 48 milionów. Kwota ta może się zwiększyć jedynie w przypadku aktywacji któregoś z zapisów w umowie transakcji.
Tymczasem czwarty transfer trzeciej ery „Galácticos” potwierdził w zasadzie selekcjoner Francji - Didier Deschamps. Został on zapytany o progres swoich podopiecznych i wspomniał między innymi właśnie o lewym obrońcy Lyonu.
- Jeszcze dwa lata temu grał w drugiej lidze, a teraz trafi do Realu Madryt. On może grać po obu stronach boiska, a progres, który zaliczył, jest niesamowity - stwierdził szkoleniowiec.