Doświadczony obrońca zdecydował się tuż przed zamknięciem letniego okienka transferowego rozwiązać za porozumieniem stron obowiązujący go kontrakt z „Królewskimi” i następnie dość niespodziewanie związał się z Rio Ave.
Ten klub nie był jednak pierwszym wyborem 30-letniego zawodnika, który niemal do samego końca czekał na ofertę ze strony przedstawicieli Sportingu. Ostatecznie ekipa z Lizbony nie wyraziła chęci pozyskania piłkarza, który spędził w ich szeregach miniony sezon na zasadzie wypożyczenia.
- Czekałem aż do ostatecznego terminu na kontakt ze strony Sportingu, któremu starałem się pomóc ze wszystkich sił w poprzednich rozgrywkach. Niestety nikt choćby raz nawet do mnie nie zadzwonił. To smutne - powiedział Fábio Coentrão, mający świadomość, że jego pozostanie w Realu Madryt oznacza praktycznie zerową szansę na regularną grę.
Z tego też powodu były już reprezentant Portugalii postanowił zrezygnować z wysokiego wynagrodzenia, aby móc ponownie wrócić na boisko.
- Pomyślałem, że muszę być szczęśliwy. Zrezygnowałem z wielkich pieniędzy, aby odzyskać tę radość w klubie, który zawsze był mi wierny i postępował wobec mnie uczciwie. Rzeczywistość jest taka, że nie kupisz sobie szczęścia. Urodziłem się jako biedak i mogę umrzeć jako biedak - powiedział piłkarz, który w ten sposób zdradził przyczyny swojego przyjścia do Rio Ave - dodał 30-latek.