Były obrońca Barcelony powoli wdrażał się do składu „Bianconerich”, ale kiedy już mu się to udało, stał się bardzo istotnym ogniwem układanki Massimiliano Allegriego. Znacznie przyczynił się do zdobycia szóstego mistrzostwa Włoch z rzędu oraz do gry w finale Ligi Mistrzów. Tym większym szokiem dla kibiców „Juve” był fakt, iż doświadczony gracz rozwiązał kontrakt na rok przed jego nominalnym wygaśnięciem.
- Dlaczego odszedłem z Juventusu? To była kombinacja kilku czynników. W PSG mam wielu przyjaciół. Moja partnerka żyła kiedyś w Paryżu i wprost uwielbia to miasto. Klub także ma wielkie ambicje, by się rozwijać, stać się wielkim - stwierdził Brazylijczyk.
Pod koniec zeszłego sezonu Alves był często łączony z przenosinami do Manchesteru City, gdzie mógłby trenować pod wodzą Pepa Guardioli, z którym miał styczność już w Barcelonie. Kiedy Juventus ogłosił rozwiązanie kontraktu wydawało się, że zawodnik trafi właśnie na Etihad Stadium, ale niespodziewanie wybrał jednak ofertę PSG.
- Jasne, byłem zahipnotyzowany wizją ponownej współpracy z Pepem Guardiolą. Byłem tak zahipnotyzowany, że przez pewien czas nie zwracałem uwagi na żadne inne możliwości. Ale już wcześniej podjąłem decyzję o dołączeniu do Juventusu bez rozejrzenia się dookoła i w pewnym sensie zraniło to kilka osób z mojego otoczenia.
- Trudno było znaleźć połączenia lotnicze pomiędzy Turynem a Barceloną, bym mógł zobaczyć się z dziećmi. Moja partnerka również miała trudności ze znalezieniem pracy. W Turynie nie było zbyt wiele ofert dla niej. W tym wypadku większy sens miało dla mnie wybranie Paryża zamiast Manchesteru, ale nie ukrywam mojego podziwu wobec Pepa i mojej chęci gry w Premier League w przyszłości.