FC Barcelona znalazła przed kilkunastoma miesiącami w bardzo trudnym położeniu sportowym oraz finansowym. Od tego momentu chwyta się różnego rodzaju sposobów do poprawienia swojej sytuacji, by pozostać konkurencyjną drużyną na arenie krajowej oraz międzynarodowej.
Z tego powodu w ostatnich tygodniach uruchomiła dwie poważne dźwignie finansowe, by móc zrealizować najpotrzebniejsze transfery oraz dokonać spłaty szeregu zaciągniętych zobowiązań.
Te ruchy mogły jednak okazać się niewystarczające do uprawnienia do gry w LaLidze choćby jednego z pięciu pozyskanych zawodników (Raphinha, Jules Koundé, Robert Lewandowski, Franck Kessié i Andreas Christensen).
Dlatego też zarząd klubu skierował kolejną już prośbę do Gerarda Piqué i Sergio Busquetsa o obniżenie pobieranych przez nich pensji, o czym poinformował Gerard Romero.
Piqué ma już za sobą spotkanie z władzami zespołu wraz z towarzyszącym mu agentem. Jego rezultaty nie są na razie znane, ale wcześniej w mediach pojawiły się doniesienia sugerujące, że trener Xavi nie liczy na doświadczonego defensora, dlatego dał mu pozwolenie na znalezienie nowego pracodawcy.
Były reprezentant Hiszpanii nie pali się jednak do opuszczenia „Dumy Katalonii”, która jest mu winna już około 40 milionów euro z tytułu odroczonej wypłaty należnego wynagrodzenia.
Środkowy obrońca jest związany z ekipą z Camp Nou do końca czerwca 2024 roku i na mocy obowiązującej umowy powinien zgarniać pięć milionów euro netto na sezon.
Natomiast 34-letni obrońca rozstanie się z macierzystą drużyną po nadchodzących rozgrywkach i do tego czasu ma zagwarantowane do zgarnięcia blisko 10,5 miliona euro netto.