Co zakłada Espai Barça? To projekt po raz pierwszy zaproponowany w 2014 roku, zakładający całkowitą renowację Camp Nou razem z przyległymi terenami w celu lepszego sprostania wymaganiom współczesności. Początkowo koszt inwestycji szacowano na 600 milionów euro, niedawno były wiceprezes FC Barcelony, Jordi Moix, mówił o kwocie 815 milionów euro. Zapewne kolejna rekalkulacja pokazałaby konieczność pozyskania kolejnych środków. Finansowanie kompleksu ma zapewnić konglomerat banków z Goldman Sachs na czele (kredyt ma pochłonąć 1,25 miliarda euro na przestrzeni 30 lat, od 2025 roku począwszy), jednak wobec trudnej sytuacji ekonomicznej katalońskiego giganta najprawdopodobniej to nie wystarczy. I tu pojawia się Piqué.
33-letni środkowy obrońca nie ogranicza się jedynie do występów na murawie. Od dawna znane są jego zainteresowania biznesowe. Od jakiegoś czasu posiada w portfolio swojej firmy, Kosmos Holding, dwa kluby piłkarskie - FC Andorra i Gimnàstic Manresa, a także prawa do tenisowego Pucharu Davisa na najbliższe 23 lata. W ramach Kosmosu współpracuje z kilkoma miliarderami, między innymi z Hiroshim Mikitanim, właścicielem Rakutena, handlowego giganta z Japonii. Tego samego Rakutena, którego Katalończyk ściągnął do FC Barcelony jako głównego sponsora, płacącego rocznie 55 milionów euro samej kwoty podstawowej.
Piqué, który nie ukrywa ambicji zostania w przyszłości prezydentem FC Barcelony, jest otwarty na pośredniczenie w zdobyciu dodatkowych środków na inwestycję w Espai Barça, które wedle wyliczeń ma potem przynosić 150 milionów euro rocznie.
Spodziewany koniec prac przy kompleksie ma nastąpić w 2025 roku, podczas gdy nowe Camp Nou miałoby być gotowe w 2024 roku. Oczywiście, o ile finansowanie nie legnie w gruzach przy dynamicznie zmieniającej się sytuacji ekonomicznej.