Kiedy w marcu rozgrywki w Hiszpanii zostały zawieszone i po trzech miesiącach piłkarze powrócili na stadiony, spotkała ich zasadnicza zmiana. Mianowicie od tego momentu nie towarzyszyli im już kibice, jak to miało miejsce przedtem.
Nieobecność fanów i co za tym idzie, brak sprzedaży biletów, mocno uderzył po kieszeniach kluby. W konsekwencji musiały one zmodyfikować swoje plany transferowe i zacząć rozsądnie operować pieniędzmi.
Ci, którzy do tej pory uważani byli powszechni za bogatych, znaleźli się pod kreską. Jak przyznał Javier Tebas, uczestnicy zmagań w LaLidze zaczęli niebezpiecznie zbliżać się do granic wytrzymałości. Tymczasem hiszpański rząd podaje im tlen.
Minister zdrowia Carolina Darias poinformowała dzisiaj po posiedzeniu Rady Ministrów, że od przyszłego sezonu będzie możliwość wpuszczania kibiców na stadiony. O tym, w jakim procencie zapełnią się obiekty, zdecydują wspólnoty autonomiczne. Najprawdopodobniej będzie to 75 procent.
To doskonała wiadomość dla klubów, które do 30 czerwca muszą przedstawić LaLidze zestawienie obrotów i sald za miniony rok. Teraz, mając na uwadze zniesienie zakazu obecności fanów na stadionach, mogą umieścić w nim przewidywane prognozy dochodów z uwzględnieniem wpływów ze sprzedaży biletów.