Lech Poznań po nieudanych tygodniach rozstał się w trybie natychmiastowym z Johnem van den Bromem. Szkoleniowiec w poprzednim sezonie poprowadził wielkopolski zespół do ćwierćfinału Ligi Konferencji Europy, rozczarowując przy okazji w Ekstraklasie.
W tej kampanii jego podopieczni odpadli z europejskich pucharów już na etapie eliminacji, a więc słabe wyniki w lidze znalazły się na pierwszym planie.
Holender bardzo szybko został połączony z powrotem do Vitesse.
Van den Brom prowadził ekipę z Arnhem w kampanii 2011/2012. Na przestrzeni 42 spotkań zanotował 21 zwycięstw, osiem remisów i 13 porażek. Sezon kończył na dobrym, siódmym miejscu w Eredivisie.
Obecnie Vitesse tkwi w bardzo trudnym położeniu. Po 16. ligowych kolejkach okupuje ostatnią lokatę w tabeli. Do bezpiecznej strefy trafi cztery punkty. Trudno będzie odrobić tę stratę, biorąc pod uwagę pięć porażek w ostatnich sześciu meczach.
Były trener Lecha musiałby zmierzyć się zatem ze sporym wyzwaniem na GelreDome. Stanowczo odradza mu tego dziennikarz „De Telegraaf”, Jeroen Kapteijns.
- Przyjście Johna van den Broma byłoby dla mnie sporym zaskoczeniem. Vitesse jest w ogromnych tarapatach finansowych, a Van den Brom to szanowany szkoleniowiec o uznanej już marce, który na pewno chciałby też dobrze zarabiać. Poza tym ciężko stwierdzić, czy w ogóle byłby zainteresowany taką posadą. Oczywiście to jego były klub, w którym osiągał sukcesy jako zawodnik, a potem pracował też w roli trenera. Podjęcie pracy w obecnym Vitesse mogłoby jednak zrujnować jego karierę. Zespół jest w bardzo trudnej sytuacji, a wątpię, by Van den Brom był gotowy na spadek z Eredivisie - przekonywał w rozmowie z portalem Meczyki.pl.