W środę wieczorem na Allianz Arena odbyło się pierwsze spotkanie półfinałowe Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium i Realem Madryt. Goście zwyciężyli w tym meczu 2-1 i są w tej chwili znacznie bliżej finału, ale pracownicy monachijczyków nie składają broni.
Wynika to przede wszystkim z faktu, że ekipa „Królewskich” nie zagrała wielkiego spotkania. Hiszpanie pozwolili „Die Roten” na wykreowanie bardzo wielu sytuacji bramkowych i tylko pech oraz niedokładność sprawiły, że kilka z nich nie trafiło do siatki Realu Madryt.
22-letni defensor monachijczyków, Niklas Süle, który jeszcze przed przerwą zastąpił Jerome’a Boatenga, nie mógł uwierzyć w brak skuteczności swojej drużyny. Były gracz Hoffenheim powiedział: „Jeśli wygralibyśmy dzisiaj 5-2, nikt nie mógłby narzekać, że to niesprawiedliwy rezultat. Tak słaby Real Madryt – jak ten z Monachium – to prawdziwa rzadkość”.
Swojemu koledze z defensywy wtórował Joshua Kimmich. Strzelec pierwszego gola dla Bayernu dodał tylko: „Myślę, że to mogłoby być nawet i 7-2”. Oczywiście słowa 23-latka należy traktować z przymrużeniem oka, ale sytuację „Die Roten” odzwierciedlają między innymi statystyki. W nich Bayern przegrał z Realem tylko w jednym punkcie, najważniejszym dla meczu, zdobytych bramkach.
To jednak sprawia, że z nadzieją na rewanż spogląda również szkoleniowiec monachijczyków, czyli Jupp Heynckes. 72-latek powiedział: „Nigdy nie widziałem tak słabego Realu Madryt. Pozwolili nam na stworzenie wielu okazji. Nie poddamy się teraz”.