W poniedziałek Bordeaux ogłosił za pośrednictwem jednego z portali społecznościowych, że porozumienie pomiędzy nimi a włoskim klubem zostało zawarte. Dodano również, że Brazylijczyk otrzymał zgodę na odbycie testów medycznych.
Następnego dnia sytuacja uległa zmianie i 21-latek związał się kontraktem z Barceloną. Do sprawy odniósł się dyrektor sportowy Romy, Monchi.
- To, co stało się z Malcomem, jest łatwe do wytłumaczenia, ale ciężkie do zrozumienia. Obserwowaliśmy go od dłuższego czasu i był to piłkarz, którego chcieliśmy pozyskać. Zaczęliśmy negocjacje zarówno z Bordeaux, jak i samym piłkarzem, tydzień temu. Po kilku dniach intensywnych rozmów doszliśmy do porozumienia. Zawodnik otrzymał zgodę na badania.
- Zdawaliśmy sobie sprawę, że Malcomem interesują się też inne kluby, dlatego uzgodniliśmy wszystko tak szybko, jak to możliwe. Kilka godzin po tym pojawił się telefon od prezesa Bordeaux, który dał nam do zrozumienia, że Barcelona złożyła lepszą ofertę od nas i jeżeli nic z tym nie zrobimy, Brazylijczyk trafi właśnie tam. To godziło w moje przekonania, ale ponowiliśmy propozycję.
- Po tym szefowie „Żyrondystów” powiedzieli mi, że wszystko jest uzgodnione i w najbliższym czasie będziemy mogli wymienić się dokumentami. Wydawało się, że sprawy mają się dobrze, ale oni ponownie zażądali lepszej propozycji. Powiedziałem im jednak, że nie zamierzamy w tym uczestniczyć.
- Jest mi bardzo przykro z takiego rozwoju spraw, ale uważam, że zrobiliśmy wszystko, jak należy. Prezydent Romy pozwolił na zwiększenie oferty, ale kiedy rozpoczęła się licytacja, postanowiłem, że nie będziemy brać w niej udziału. Jeśli ktoś chce do nas przyjść, to my zapewne pochylimy się nad tym, ale skoro piłkarz nie wyraził chęci na transfer to trudno — dodał Monchi.
Warto dodać, że Barcelona zapłaciła za skrzydłowego 41 milionów euro.