Już jutro o 21 polskiego czasu zostanie rozegrany finał Copa Libertadores na legendarnej Maracanie.
Znajdujące się obecnie w kryzysie Boca Juniors (zaledwie jedenaście punktów po jedenastu kolejkach ligi argentyńskiej) powalczy o swój siódmy triumf w tych rozgrywkach, na który czeka już od 2007 roku. Faworytem tego spotkania będzie jednak brazylijskie Fluminense - zespół imponował formą w tych rozgrywkach, a w dodatku gra u siebie, bo w Rio de Janeiro.
Kibice Brazylijczyków jednak nie zachowują się jak dobrzy gospodarze. W sieci znajdziemy informacje o tym, że Argentyńczycy, których na finał ma przyjechać ponad sto tysięcy, są atakowani przez pseudokibiców Fluminense. Dochodzi do aktów przemocy, a także kradzieży.
W sytuację zaangażował się nawet ambasador Argentyny w Brazyli, Daniel Scioli, który zaapelował do kibiców klubu z Buenos Aires, wybierających się do Kraju Kawy, o zachowanie szczególnej ostrożności i unikanie wszelkich zachowań, które mogłyby zostać uznane za prowokujące.
W związku ze spotkaniem w mieście ustanowiono stan alarmowy. Żandarmeria Wojskowa Rio de Janeiro znajduje się w stanie podwyższonej gotowości, by pomóc w utrzymaniu porządku.
Martin Souto, dziennikarz ESPN, podał informację, że CONMEBOL rozważa nawet rozegranie tego spotkania za zamkniętymi drzwiami, bez udziału kibiców.
Taki pomysł spotkał się jednak z dużą krytyką, bo przecież nie zapobiegłoby to ewentualnym starciom poza stadionem.
„CONMEBOL wzywa fanów Boca Juniors i Fluminense FC do wspólnego dzielenia się chwilami radości i świętowania, które daje nam nasza piłka nożna. Wartości sportu, który najbardziej nas pasjonuje, muszą inspirować zachowania pokoju i harmonii. Z tego powodu potępiamy akty przemocy i rasizmu, które mogą mieć miejsce w ramach tego finału” - brzmi na razie jedyny komunikat wydany w tej sprawie przez Południowoamerykańską Konfederację Piłkarską.