13-krotni zdobywcy Pucharu Europy o tym, że będą musieli uszczuplić swoją kadrę, wiedzieli od dawna. Na wypożyczeniach obecnie przebywa bowiem aż dziesięciu graczy, a lista byłaby dłuższa, gdyby nie chociażby zakończenie sezonu w Niemczech.
Po sfinalizowaniu dwóch operacji sprzedażowych oraz łączonym zarobku rzędu 43 milionów euro, włodarze Realu Madryt nie zamierzają na tym poprzestać i już pracują nad dalszymi transferami z klubu.
Pierwszym do odejścia jest Jesús Vallejo, który aktualnie przebywa na wypożyczeniu w Granadzie. To własnie największy faworyt do przejęcia jego usług na stałe, przy czym notowania 23-letniego stopera stoją również wysoko w Niemczech. Jak podaje „Marca”, madrytczycy są nastawieni zarówno na wypożyczenie Hiszpana, jak i jego sprzedaż, ale z zachowaniem opcji pierwokupu lub odkupu.
Następny murowany kandydat do „odstrzału” to Dani Ceballos. Środkowy pomocnik nie należy do ulubieńców Zinédine’a Zidane’a, dlatego Francuz nie będzie za nim płakał w przypadku definitywnego rozstania. 23-latek wypożyczony do Arsenalu może tam pozostać na stałe bądź wrócić do Hiszpanii, przyjmując ofertę Valencii lub Realu Betis. Cena za niego oscyluje wokół kwoty 25 milionów euro.
Większych planów przynajmniej na ten moment nie wiąże się też w stolicy Hiszpanii z Jorge de Frutosem. Skrzydłowy wkrótce wróci z wypożyczenia do Realu Vallecano, a oferta w wysokości 10 milionów euro może przekonać „Los Blancos” do sprzedaży z zachowaniem możliwości późniejszego odkupu. Zainteresowanie nim wykazują Real Betis oraz Celta Vigo.
Powyższe źródło zauważa, że lider tabeli LaLiga otrzymuje mnóstwo zapytań w sprawie Takefusy Kubo, jednak tutaj w grę wchodzi jedynie wypożyczenie, najlepiej do innego klubu hiszpańskiej ekstraklasy, który dałby mu możliwość występów w europejskich pucharach (jedna z opcji to Real Sociedad).
Real Madryt w niedalekiej przyszłości może zatem jeszcze zarobić przynajmniej 35 milionów euro, a nie można zapominać o niejasnej sytuacji takich graczy jak James Rodríguez, Mariano Díaz, Álvaro Odriozola, Gareth Bale czy Luka Jović.