W ostatnich dniach media w Wielkiej Brytanii żyją transferem Chilijczyka. Arsenal pogodził się z tym, że jeśli chce zarobić na swojej gwieździe, musi rozważyć propozycje bezpośrednich rywali i otworzył się na negocjacje. Z rywalizacji wypadł co prawda dotychczasowy faworyt, Manchester City, ale na prowadzenie wyszli ich rywale zza miedzy, United, którzy w zasadzie dopinają już transfer.
Dziennikarze „The Independent” informują, że najważniejsze zapisy umowy transferu zostały już uzgodnione między klubami. Na finalizację transakcji przyjdzie nam jednak poczekać najprawdopodobniej jeszcze kilka dni. Wszystko przez to, iż do oferty włączony został Henrikh Mkhitaryan, który nie jest w pełni przekonany do przeprowadzki.
Co prawda Armeńczyk zdaje sobie sprawę, iż nie jest aż tak potrzebny na Old Trafford i będzie miał problemy z regularnymi występami, ale wolałby odejść w innym kierunku. Zawodnik ma być nieco zrażony do Premier League, w której mu się nie powiodło, dlatego zamiast próbować szczęścia w innym otoczeniu, chce powrócić do Niemiec, do Borussii Dortmund.
„Kanonierzy” nie składają broni i ramię w ramię z „Czerwonymi Diabłami” próbują przekonać zawodnika do przenosin na Emirates Stadium. Ten jest skłonny zmienić zdanie, ale żąda wysokiej pensji, a jak na razie londyńczycy nie chcą spełniać jego wygórowanych żądań. Strony żywią jednak nadzieję, że uda się dojść do porozumienia, konieczne będzie jedynie uzbrojenie się w cierpliwość.
We wtorek agent Mkhitaryana, Mino Raiola, zdradził, że jego klient jest kluczowym czynnikiem mogącym doprowadzić do transferu Alexisa. Włoch podkreślił przy tym, że formalnie to napastnik Arsenalu jest częścią zapłaty za Armeńczyka. To właśnie propozycja wymiany sprawiła, że Arsène Wenger i spółka byli bardziej otwarci na rozmowy z United.