10 transferowych niewypałów Śląska Wrocław ostatnich lat
2024-03-12 18:43:08; Aktualizacja: 20 godzin temuO skuteczności transferu decyduje wiele czynników. Śląsk Wrocław, choć przeżywa swój najlepszy sezon od lat, nawet w bieżącej kampanii nie mógł wystrzec się transferowych wtop. Przedstawiamy zestawienie dziesięciu piłkarzy, którzy na przestrzeni ostatnich kilku lat nie spełnili oczekiwań.
Nie trzeba daleko sięgać pamięcią, aby znaleźć pierwsze transferowe niewypały. Pierwszymi zawodnikami w naszym zestawieniu są świeżo sprowadzeni Cameron Borthwick-Jackson oraz Kenneth Zohore, którzy jednocześnie zdążyli już pożegnać się z Wrocławiem. 27-letni lewy obrońca, podobnie jak napastnik, ekipę „Wojskowych” zasilił latem ubiegłego roku. Wychowanek Manchesteru United, który w pierwszej drużynie „Czerwonych Diabłów” rozegrał 14 spotkań (w tym 11 w Premier League i jedno w Lidze Mistrzów), występując u boku Wayne'a Rooneya czy Michaela Carricka, do Śląska przeniósł się po dwóch latach gry dla trzecioligowego Burton Albion.
Borthwicka-Jacksona w pierwszej drużynie wrocławian oglądać mogliśmy w trzech spotkaniach, w których łącznie rozegrał 114 minut. Pięć razy natomiast wystąpił w trzecioligowych rezerwach WKS-u. Związany ze Śląskiem do końca 2025 roku zawodnik przebywa obecnie na wypożyczeniu w szkockim Ross County, gdzie również nie może liczyć na regularne występy - na dziewięć możliwych meczów, czynny udział brał w zaledwie czterech.
Duński napastnik z kolei do Wrocławia trafił z Odense BK. 30-latek, który w przeszłości reprezentował między innymi West Bromwich Albion czy Cardiff City, rozgrywając 19 spotkań w Premier League i 113 na jej zapleczu, w ostatnich latach trapiony był wieloma kontuzjami. Zmiennik Erika Expósito nie miał w tym sezonie wielu okazji do wykazania się, gdyż na boisku przebywał jedynie przez 203 minuty (osiem meczów, z czego jedno w drugiej drużynie). Z dorobkiem zera goli i zera asyst stolicę Dolnego Śląska opuścił na początku marca, za sprawą obustronnego rozwiązania kontraktu.Popularne
Kolejnymi piłkarzami na naszej liście są wyszkoleni w Niemczech młodzi zawodnicy, z którymi wiązano spore nadzieje. Marcel Zylla, wieloletni wychowanek Bayernu Monachium, do Polski przeniósł się w wieku 20 lat z łatką sporego talentu, nigdy jednak nie stając się kluczową postacią wrocławskiej drużyny. Dla WKS-u zdobył zaledwie dwie bramki i trzy asysty w 35 występach, a także trzy trafienia w 22 meczach dla drugiego zespołu. 24-latek testowany niedawno przez Chrobrego Głogów i Zagłębie Sosnowiec wciąż pozostaje bez klubu, po tym, jak w połowie stycznia rozstał się ze Śląskiem Wrocław.
Rówieśnik Zylli, urodzony w niemieckim Rendsburgu Dennis Jastrzembski to drugi przykład niewykorzystanego potencjału. Aktualny gracz Fortuny Düsseldorf, niegdyś nadzieja Herthy Berlin, ze Śląskiem związany był przez półtora roku. W tym czasie dla „Trójkolorowych” rozegrał 50 meczów, zdobywając przy tym trzy gole i taką samą liczbę asyst.
Piłkarzem sprowadzonym z Niemiec, jednak z zupełnie innym statusem, był Waldemar Sobota. Ikona Śląska Wrocław, z którym w sezonie 2011/2012 zdobywała mistrzostwo Polski, zdecydowała się na powrót do ojczyzny po siedmiu latach spędzonych w belgijskim Club Brugge i niemieckim FC St. Pauli. Druga „kadencja” pomocnika w WKS-ie nie była jednak tak udana - w ciągu dwóch lat, po których zdecydował się zakończyć karierę, rozegrał 51 spotkań, zdobył jedną bramkę i zanotował pięć asyst.
Nie każdy zawodnik z Półwyspu Iberyjskiego był drugim Erikiem Expósito czy Matíasem Nahuelem Leivą. Więcej - w ostatnich latach wymieniona dwójka jest swego rodzaju wyjątkiem od reguły. Hiszpanie Caye Quintana i Víctor García, urodzony w Madrycie Javier Hyjek oraz Portugalczyk Diogo Verdasca miejsca we Wrocławiu na długo nie zagrzali.
Pierwszy z nich, środkowy napastnik, oprócz słabej postawy na boisku często odbierany był jako gracz, który nie do końca poważnie podchodził do swojego zawodu i roli, jaką powinien odgrywać w Śląsku. U niektórych sympatyków czarę goryczy przelała niechlujna rozgrzewka Quintany podczas przegranego 0:3 meczu z KKS-em Kalisz. 30-letni napastnik Recreativo Huelvy w WKS-ie rozegrał 46 spotkań, w których zdobył jedynie trzy bramki.
Zapomniany przez wielu lub też wspominany jedynie za sprawą kuriozalnej bramki samobójczej zdobytej niemal z połowy boiska Javier Hyjek nigdy nie stał się ważną postacią „Trójkolorowych”. 23-letni, były gracz młodzieżowej drużyny Atlético Madryt obecnie przebywa na wypożyczeniu w hiszpańskiej, czwartoligowej CD Esteponie. W pierwszej drużynie, w zielono-biało-czerwonych barwach rozegrał 13 meczów, notując jedną asystę.
Odpowiedzialny za wiele błędów w obronie Diogo Verdasca, chwalony przez sympatyków wrocławskiego klubu był głównie za sprawą gry Football Manager, gdzie jego postać spisywała się fantastycznie. Rzeczywistość była jednak zupełnie inna - 27-latek w Śląsku rozegrał 47 spotkań, po czym przeniósł się do CD Mirandés. Tam jednak przez większość czasu musiał zmagać się z kontuzją ścięgna Achillesa (309 dni, 46 meczów opuszczonych z powodu urazu w tym sezonie).
Nieco lepiej zapamiętany jest Víctor García, który dla drużyny „Wojskowych” zdobył dwa gole i zanotował osiem asyst. Niegdyś podstawowy wahadłowy Śląska wpisał się nawet na listę strzelców w wygranym 2:0 meczu z Paide Linnameeskond w ramach kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy. Wrocław opuścił latem ubiegłego roku, wracając do ojczyzny, a dokładniej do trzecioligowej Málagi.
Ostatnim graczem na naszej liście, a zarazem tym, który ze Śląskiem nie jest związany już od lat, okazuje się pierwszy Irańczyk w historii Ekstraklasy Farshad Ahmadzadeh. Prawoskrzydłowy przybywał do Polski jako gwiazda irańskiej ekstraklasy, uchodząc w rodzimym kraju za prawdziwego celebrytę. 31-latek zagrał nawet w jednym z tamtejszych popularnych seriali, a w pierwszym wywiadzie dla WKS-u wspominał, że jego celem na pierwszy sezon jest zdobycie dziesięciu bramek. Filigranowy skrzydłowy po pierwszych sześciu kolejkach we Wrocławiu miał na swoim koncie gola i asystę. Później jednak, gdy liczba występów rosła (łącznie rozegrał 27 meczów), licznik udziału przy bramkach pozostawał niezmieniony. Mówi się, że w dużej mierze to, że Ahmadzadeh nie odnalazł się w Polsce, spowodowane było tęsknotą za rodzinnymi stronami.