ANALIZA TAKTYCZNA: Valencia pewnie pokonuje Malagę
2014-08-31 01:02:15; Aktualizacja: 10 lat temu Fot. Transfery.info
Valencia pokonała na własnym boisku Malagę 3:0 i udanie zainaugurowała rozgrywki La Liga na Estadio Mestalla.
***
Przypominamy o nowym, taktycznym cyklu na Transfery.info. Co tydzień będziemy publikować analizę najciekawszego, naszym zdaniem, meczu czołowych lig europejskich. W przypadku weekendów obfitujących w hity, Wasze sugestie co do wyboru będą mile widziane. W poprzednich tygodniach pisalismy o:
- Arsenalu zdobywającym Tarczę Wspólnoty - czytaj TUTAJ
- zwycięstwie Bayernu z VfL Wolfsburg - czytaj TUTAJ
I od razu małe wytłumaczenie, dlaczego w weekend, w który hitów nie brakowało, nasz wybór padł na niezbyt rzucające się w oczy starcie w LaLiga. Jest to spowodowane przede wszystkim Transfer Deadline Day, które pochłonie nas już od niedzieli. Czasu na analizę hitów spotkań sobotnich - nie wspominając o niedzielnych - byłoby więc niewiele. Niemniej, entuzjaści hiszpańskiego futbolu z pewnością nie mają nic przeciwko.
***
USTAWIENIE
Trener Nuno Espirito Santo zdecydował się na ustawienie 1-4-2-3-1. Było to ustawienie wyjściowe, które ulegało pewnym modyfikacjom w trakcie meczu: w szczególności w 1-4-3-3, ale również w 1-4-1-4-1 (w defensywie). W bramce Alves. Czteroosobowy blok obronny tworzyli: Gaya, Otamendi, Vezo i Barragan. Przed nimi operował Fuego – ustawiony głęboko, cofający się pomiędzy środkowych obrońców w fazie wyprowadzania piłki i asekurujący graczy formacji ofensywnej. Dalej, w środku pola, Parejo i Gomes, przy czym to ten drugi miał operować wyżej, za plecami wysuniętego Alcacera. Na skrzydłach Piatti oraz Feghouli.
Javi Garcia zestawił swoich podopiecznych w tym samym systemie, co jego vis-a-vis, czyli 1-4-2-3-1. Goście nie byli jednak tak elastyczni, jak gospodarze, raczej sztywno trzymając się ustawienia wyjściowego (o wyjątku potwierdzającym regułę będzie niżej). W bramce Kameni. Defensywa: Boka, Weligton, Sanchez i Rosales. Przed nimi dwaj defensywni pomocnicy, zagęszczający środek pola na przedpolu linii obronnej: Camacho i Darder. Na skrzydłach Juanmi oraz operujący bliżej osi boiska Horta. Za plecami Santa Cruza chętnie schodzący do lewej flanki Luis Alberto.
PROBLEM VALENCII POMIĘDZY LINIAMI
Od początku meczu dało się dostrzec różnicę w podejściu obu drużyn do gry defensywnej. Valencia próbowała odebrać piłkę rywalom już na ich połowie, ustawiając pierwszą linię obrony już w okolicach 25 metra przed bramką gości. Na "szpicy" Alcacer, czyli pierwszy broniący wśród gospodarzy; za nim Piatti, Gomes, Parejo i Feghouli. Goście zaś przyjęli w obronie odmienną taktykę – pozwalali defensorom Valencii rozgrywać piłkę na własnej połowie, zasieki obronne ustawiając tuż za linią środkową. Formacje były zwarte, odległości pomiędzy nimi niewielkie. Malaga w ten sposób bardzo mądrze i skutecznie zagospodarowała boisko – odpuściła wszak połowę Valencii, z której nie groziło im żadne niebezpieczeństwo, redukując pole efektywnej (rzeczywistej) gry do własnej połowy, na której z kolei nie było dość miejsca, by stwarzać sytuacje w ataku pozycyjnym. Trzeba docenić skuteczną grę gości w odbiorze oraz dyscyplinę taktyczną w zakresie odległości pomiędzy zawodnikami w poszczególnych formacjach oraz odległości pomiędzy formacjami.
Jak wspomniano, gdy w posiadaniu piłki byli goście, Valencia przyjmowała ustawienie 1-4-1-4-1. Mimo prób odbioru wysoko na połowie Malagi, przyjezdni zaskakująco dobrze radzili sobie z przeprowadzeniem futbolówki za linię środkową. Wykorzystywali w tym celu przede wszystkim krótkie podania. Dzięki ruchowi bez piłki ze strony pomocników, rzadko decydowali się na długie, górne podania do Santa Cruza. Problem Valencii tkwił pomiędzy formacjami ofensywną a defensywną – pierwszą tworzyli Alcacer, Piatti, Gomes, Parejo i Feghouli, drugą zaś obrońcy i „piąty” defensor Fuego. A bardziej precyzyjnie, problemem tym była przestrzeń (odległość) pomiędzy formacjami.
Odległość ta była na tyle duża, że pomiędzy nimi zostawało dość wolnej przestrzeni. Dość dla Malagi, natomiast zdecydowanie zbyt dużo z punktu widzenia Valencii. Tworzyła się luka, z której gospodarze nie byli w stanie skorygować, a z której skrzętnie korzystali goście, starając się dostarczyć piłkę właśnie w tę strefę i następnie szybko rozprowadzić ją dalej. Zbyt duża odległość to jedna strona medalu. Drugą było ustawienie środkowych pomocników – Fuego „przykleił się” do środkowych obrońców, z kolei Parejo operował raczej bliżej Gomesa. Formacja defensywna teoretycznie mogła podejść wyżej i skrócić dystans dzielący ją od graczy ofensywnych, ale była ona ustawiona i tak dosyć wysoko.
Na powyższym ujęciu mamy pierwszą akcję meczu, zaraz po rozpoczęciu od środka przez Malagę. Krótka wymiana podań na własnej połowie i długie zagranie na Santa Cruza. Ustawienie Valencii to 1-4-1-4-1. Zauważmy, jak wiele wolnego miejsca jest pomiędzy formacjami. Piatti i Gomes „wyłączają” jednego gracza, Parejo nie wyłącza nikogo (przy zawodniku z piłką jest Alcacer). Można więc zadać pytanie, czy Parejo nie powinien ustawić się nieco głębiej. Santa Cruz za moment ruszy do przodu, zabierając ze sobą Fuego. Pomiędzy formacjami powstaje luka. Gdyby Parejo cofnął się, zapełniłby tę lukę i wyeliminował zagrożenie dołączenia któregoś z piłkarzy gości – np. Luisa Alberto – w drugie tempo. A tak, strefa to pozostała bez asekuracji.
Valencia broni oczywiście w 1-4-1-4-1. Santa Cruz oczywiście w linii z obrońcami i zabrał ze sobą Fuego. Malaga skutecznie sforsowała linię graczy formacji ofensywnej Valencii. Z uwagi na ruch bez piłki Santa Cruza, pomiędzy formacjami powstała spora luka; goście mają sporo miejsca i czasu, by dokładnie rozprowadzić atak. Zauważmy, że przy Santa Cruzie jest aż trzech graczy Valencii. Niepotrzebnie. Fuego – bo on jest tu zbędny – zbyt późno przekazuje krycie. Kiedy decyduje się doskoczyć do Luisa Alberto, ten zdążył już zdobyć kilkadziesiąt metrów. Gracze formacji ofensywnej Valencii wracają powoli, truchtem, żaden z nich nie kwapi się, by doścignąć rywala. Kilka chwil wcześniej Fuego ruchem ręki wyraźnie pokazał, że któryś z nich powinien to zrobić. Taki Feghouli, który był najbliżej Luisa Alberto, kompletnie zignorował sygnalizację kolegi. Dziwi jednak również zachowanie Fuego, który powinien odpuścić Santa Cruza i przejąć wyprowadzającego piłkę Luisa Alberto.
Kolejna sytuacja. Santa Cruz wygrywa pojedynek w powietrzu z Fuego i zgrywa piłkę do Luisa Alberto, który zajmuje miejsce najbardziej wysuniętego gracza Valencii. Do prostopadłego podania zdążył wyjść już Juanmi i to on jest "na szpicy". Spójrzmy jednak, co dzieje się za plecami gracza z piłką. Pięciu zawodników Valencii broni, pięciu nie bierze w tym udziału. Między Fuego a Parejo mamy lukę – w niej zaś Santa Cruz oraz Horta. Kapitan Valencii wcale się nie spieszy, aby pomóc kolegom w odparciu ataku Malagi. Albo inaczej – nie bierze udziału w grze obronnej. Skutek? Luis Alberto podaje do Juanmiego, trafia go w piętę i – szczęśliwie – trafia do Santa Cruza. Nie to jest jednak istotne, że Paragwajczyk nieco przypadkowo wszedł w posiadanie piłki – Luis Alberto równie dobrze mógł dograć bezpośrednio do niego – a ilość wolnej przestrzeni, jaką ma. Kompletnie nieatakowany, w luce pomiędzy Fuego a Parejo (patrz ujęcie poniżej). Ostatecznie Santa Cruz oddaje niecelny strzał, posyłając piłkę minimalnie obok prawego słupka bramki Alvesa.
Dla kontrastu – jak broniła Malaga.
Malaga w defensywie. Valencia budowała powoli swój atak pozycyjny, szukając luk w dobrze zorganizowanej drużynie gości. Głęboko ustawiona formacja obronna, blisko niej linia pomocy. Odległości pomiędzy zawodnikami są OK, mało miejsca pomiędzy formacjami. Defensywni pomocnicy i ci bardziej ofensywni – poza Luisem Alberto – bronią w linii. Ci pierwsi, w razie potrzeby, schodzą nieco głębiej, co wymusza przesunięcie całej formacji. Ustawienie w defensywie to 1-4-4-2/1-4-4-1-1.
I jeszcze raz Valencia w defensywie.
Co rzuca się w oczy? Wysoko ustawiona formacja defensywna oraz zbyt duże odległości między formacjami (w tym między Alcacerem a kolegami z ataku).
Wraz z upływem minut duet Parejo-Gomes zwracał nieco większą uwagę na ten problem – jeden z nich starał się zajmować nieco głębszą pozycję. Valencia nie zdołała jednak wyeliminować tej bolączki, którą Malaga konsekwentnie starała się wykorzystywać. Zmianę w tej materii przyniosła dopiero czerwona kartka dla Dardera. Co więcej, dokonana w przerwie zmiana przez Espirito Santo - Zuculini za Gomesa – zdaje się sugerować, że szkoleniowiec „Nietoperzy” dostrzegł problem i w ten sposób nań zareagował. Argentyńczyk zajął miejsce obok Fuego, wyżej przesunął się Parejo. Niemniej, ze względu na grę w przewadze i „zamknięcie” meczu już dziewięć minut po przerwie, tak na dobrą sprawę nie wiadomo, czy w tym aspekcie gra gospodarzy rzeczywiście uległa zmianie.
OPTYCZNA PRZEWAGA MALAGI
W sporym stopniu właśnie dzięki temu Malaga zdominowała pierwsze 27 minut, do czerwonej kartki Dardera. Goście byli częściej w posiadaniu piłki, wymieniali więcej podań, lecz czynili to z nieco mniejszą celnością (83/104 Valencii, 80%; 99/126 Malagi, 79%).
Uwagę zwraca przede wszystkim celność podań obu drużyn w strefie obronnej (pierwsza „trzecia” część boiska) – odpowiednio 10/10 oraz 38/41. Różne były jednak tego przyczyny. W przypadku Valencii – ustawiona dopiero na własnej połowie Malaga; w przypadku Malagi – dobre operowanie piłką i wyjście w ten sposób z mało zdyscyplinowanego pressingu Valencii. Nadto, goście starali się jak najszybciej wprowadzić piłkę do strefy ataku, stąd stosunkowo niewielka liczba podań w middle third (Valencia 55/65, Malaga 40/53). Tam zaś niewielki odsetek celnych podań zanotowały obie drużyny – Valencia 62% (18/29; skutek dobrej gry w obronie Malagi, krótkiego i agresywnego krycia), Malaga 66% (21/32; tutaj przyczyny dopatrywałbym się raczej w umiejętnościach ofensywnych graczy gości niż dobrej grze w destrukcji gospodarzy). Tylko z pozoru może dziwić liczba oraz odsetek celnych podań Valencii w strefie środkowej – wspomniane już kilkukrotnie, głębokie ustawienie Malagi w defensywie sprawiło, że w okolicach linii środkowej gospodarze podawali piłkę dosyć swobodnie, lecz czynili to głównie w poprzek i po do tyłu (po obwodzie).
Malaga, owszem, miała przewagę optyczną, nawet przez pewien czas grając w osłabieniu. Sęk w tym, że goście byli mało „konkretni”. W przeciwieństwie do gospodarzy.
JAK GRAĆ POD BRAMKĄ RYWALI – RÓŻNE PODEJŚCIA
Końcowy wynik może nie do końca odzwierciedla przebieg meczu – na który istotnie wpłynęły dwie decyzje arbitra: ukaranie Dardera czerwoną kartką oraz nieuznanie prawidłowo zdobytej bramki przy stanie 2:0 dla gospodarzy – jednak jest on pochodną tego, w jaki sposób obie drużyny poczynały sobie w final third.
Tym razem zacznijmy od gości. Większość ataków podopieczni Garcii wyprowadzali skrzydłami (aż 41% lewym, 31% prawym, przy 28% środkiem). Upodobanie sobie lewego skrzydła przez zawodników Malagi można upatrywać, po pierwsze, w lewonożnym Luisie Alberto. Rozgrywający gości operował bliżej lewej flanki, schodził także pod samą linię boczną i tam szukał dryblingu. Dobrze wyglądała jego współpraca z Juanmim (w tym zmiana pozycji) oraz Boką. Po drugie zaś, co odnosi się również do prawej strony, Malaga korzystała z niewielkiej ochoty do pomocy w defensywie skrzydłowych Valencii – Piattiego i Feghouliego. Dlatego Luis Alberto szukał również zejść do prawej strony – tam jednak nie współpracowało mu się z partnerami tak dobrze, jak po przeciwnej stronie boiska.
Malaga stworzyła sobie łącznie dziesięć okazji bramkowych, z czego sześć do 27' minuty (dla porównania, w tym okresie gospodarze zagrozili bramce Kameniego... ledwie raz!). Cztery sytuacje stworzone w osłabieniu to również niezły wynik. Można by więc postawić tezę, że w ofensywie, pod względem kreowania okazji do zdobycia gola, gra Malagi wyglądała bardzo dobrze. Jednak nie do końca – wymaga bowiem odnotowania, iż liczba sytuacji nie przekładała się na ich jakość.
Malaga oddała łącznie 17 strzałów. Celne były ledwie cztery próby, sześć zablokowanych, siedem niecelnych. Co istotne, ledwie jedna sytuacja bramkowa była tą z rodzaju stuprocentowych – w dodatku powstała wskutek niechlujnego podania przez jednego z obrońców Valencii, do tego przy rezultacie 3:0 dla gospodarzy, gdy poziom koncentracji mógł być nieco obniżony. To nie był na pewno pracowity wieczór dla Alvesa. Goście bazowali na atakach wyprowadzanych skrzydłami i albo zejściu do środka kończonym strzałem, albo dośrodkowaniach na Santa Cruza. Żaden ze sposobów nie przyniósł naprawdę dogodnej sytuacji („dziubnięcie” RSC i strzał Juanmiego z rykoszetem to za mało). Brakowało natomiast celnych prostopadłych podań w final third, często określanych jako „ostatnie” (ledwie trzy; Valencia miała o jedno więcej). Spora w tym „zasługa” aktywnego Luisa Alberto. Innymi słowy, Malaga nie miała pomysłu na sforsowanie defensywy Valencii. Tej ostatniej trzeba zaś oddać, iż dobrze odpierała ataki gości – pewnie poczynali sobie Otamendi i Vezo. Niezależnie od tego, na wyjazdach, zwłaszcza gdy gra się z silniejszym rywalem, trzeba wykorzystywać także te sytuacje, które dogodne nie są. Pół- i ćwierćsytuacje. I tu goscie zawiedli.
Podsumowując, Malaga po prostu nie stwarzała realnego zagrożenia dla bramki Valencii.
Jedna z „typowych” akcji Malagi. Camacho doskonale odbiera piłkę Parejo, piłkę zgarnia Darder i natychmiast zagrywa do Luisa Alberto. Hiszpan przyjmuje futbolówkę na linii środkowej. Nieatakowany, swobodnie prowadzi piłkę aż do pola karnego Valencii (o tym, dlaczego tak się stało, było wyżej – Gomes wprawdzie nadąża za Fuego, ale ten jest spóźniony; Piatti i Feghouli w ogóle nie biorą udziału w akcji obronnej, tak jak Parejo i Alcacer). Środkowi pomocnicy gospodarzy są spóźnieni, mamy więc sytuację 4 na 4. Gospodarze zupełnie nie trzymają linii spalonego. Barragan asekurował Vezo, następnie przekazał krycie i zszedł bliżej prawej strony. Mimo to Juanmi ma sporo swobody na skrzydle; w dodatku w praktyce Santa Cruz zostaje bez krycia – Vezo ma go za plecami, Barragan przesunął się w prawo. Otamendi został 1 na 2 z Santa Cruzem i Hortą; w efekcie nie kryje nikogo. Luis Alberto ma więc aż cztery możliwości zakończenia tej akcji (wliczając uderzenie). Ostatecznie wybiera Hortę – choć w lepszej sytuacji byłby Santa Cruz – zagrywa niedokładnie, nie w tempo. Wracający sprintem Goya wybija piłkę. Horta zwolnił i domagał się piłki do nogi, a nie na wyjście, co pokazywał koledze. Tym gorszy był więc wybór Luisa Alberto.
Na drugim biegunie gry ofensywnej mamy Valencię. Gospodarze mieli problem ze sforsowaniem dobrze broniących się rywali, niezbyt dobrze funkcjonował atak pozycyjny; byli jednak niezwykle groźnie w szybkich atakach następujących po odbiorze. Środkowi pomocnicy momentalnie dostarczali piłkę do graczy formacji ofensywnej, ci zaś starali się stosunkowo szybko wypracować sytuację bramkową. Aktywni byli skrzydłowi Piatti i Feghouli, Alcacer szukał miejsca pomiędzy obrońcami Malagi. Imponowało, jak szybko i płynnie Valencia jest w stanie przejść z obrony do ataku. Na ataki te Malaga była narażona zwłaszcza przy stałych fragmentach już po utracie Dardera. Co więcej, jeśli idzie o strefy, którymi Valencia wyprowadzała swoje ataki, gospodarze byli o wiele bardziej zbilansowani (38% lewym skrzydłem, 28% prawym, 34% środkiem).
Osiem okazji bramkowych – niewiele, jak na drużynę grającą ponad 2/3 meczu w przewadze jednego zawodnika. 14 strzałów – cztery celne (wszystkie przy bramkach – rzut karny Parejo obronił Kameni, Hiszpan pokonał bramkarza rywali dopiero dobitką), trzy zablokowane, siedem niecelnych. Niewielka liczba sytuacji strzeleckich, jak się wydaje, wynikała z tego, że Malaga nie dawała gospodarzom wielu okazji na wyprowadzenie wspomnianych szybkich ataków. Do czerwonej kartki dla Dardera, choć to goście mieli inicjatywę i częściej byli przy piłce, wystrzegali się niepotrzebnych strat i szybko przechodzili do defensywy. Później zaś, zwłaszcza po golu Piattiego na 3:0, kiedy mecz się de facto skończył, byli cofnięci i niezbyt chętnie angażowali w poczynania ofensywne większą liczbę zawodników. W oby przypadkach Valencia była zmuszona do gry w ataku pozycyjnym – przed 27' minutą nie wychodziło, pomiędzy 27' a 55' co najwyżej średnio, a po 55' Valencia niczego nie musiała i gra po obwodzie też była OK.
Jak widzimy na powyższej infografice, bramki na 1:0 oraz 3:0 poprzedzały odpowiednio jedno oraz trzy podania. Tak właśnie chce grać „nowa” Valencia: odbiór, błyskawiczna seria kilku podań, przeniesienie gry pod bramkę rywali i stworzenie okazji na zdobycie gola. Jak najszybciej. Dopiero gdy nie było takiej możliwości - a zawsze był to pierwszy wybór - Valencia przechodziła do żmudnego ataku pozycyjnego (w starciu z Malagą Valencia miała problem, by w ataku pozocyjnym kreować sytuacje bramkowe). W ten model, preferowany przez Espirito Santo, wpisuje się zwłaszcza bramka Piattiego: Barragan, chwilę po przejęciu długiego podania od obrońców Malagi, posłał długie, górne podanie po linii do Feghouliego, ten szybko opanował futbolówkę, zagrał do Alcacera, który zaś wyłożył ją nadbiegającemu Piattiemu. 8 sekund. Valencia zdołała pokonać Kameniego przy ledwie trzech podaniach, rozpoczynając atak z własnej połowy.
W podobny sposób Valencia wypracowała rzut karny, dobitką którego Parejo podwyższył na 2:0.
Górne podanie graczy Malagi przejmuje Otamendi, z pierwszej piłki zagrywając głową do Piattiego. Ten jest przy linii bocznej, przodem do własnej bramki, blisko kryty przez rywala. Skrzydłowemu Valencii udaje się dograć do Alcacera, który cofnął się głęboko na własną połowę, zabierając ze sobą Sancheza. Napastnik gospodarzy piętą zagrywa do Parejo. Sanchez wpada w lekki poślizg i zaskoczony zagraniem rywala „zostaje w blokach”. Nieatakowany Parejo od razu posyła dokładne podanie do Feghouliego.
Widzimy, że Feghouli jest 1 na 1 z Boka. Przy dokładnym zagraniu za plecy obrońcy Malagi, Algierczyk – który właśnie rozpoczął sprint w kierunku bramki gości – wyszedłby 1 na 1 z Kamenim. Parejo zagrywa jednak do nogi kolegi. Atak nieco wyhamowuje, choć nadal prowadzony jest w niezłym tempie. Feghouli stara się wykorzystać swoje szybkość oraz umiejętności dryblingu. Algierczyk rusza z piłką i zwodem mija Bokę, tworząc przewagę liczebną. Atakujący Valencii są w tym momencie 3 na 2 – Feghouli z lewej strony ma Alcacera, z prawej zaś pokonującego dystans od własnego pola karnego Barragana.
Feghouli zwleka. Nie zagrywa w tempo do sprintującego Alcacera, tak samo w przypadku Barragana. Algierczyk decyduje się na odegranie do prawego obrońcy zdecydowanie zbyt późno, gdy ten jest już na spalonym; jest ono w dodatku niedokładne. Szczęśliwe dlań, interweniujący wślizgiem Weligton zagrywa ręką. Rzut karny.
Feghouli popełnił błąd w kluczowej fazie ataku i tylko odrobinie szczęścia zawdzięcza to, że Valencia miała zeń rzut karny. Niemniej, do tego momentu, sam atak został wyprowadzony niemalże wzorowo – seria dokładnych podań, spora szybkość, umiejętności techniczne atakujących.
Na koniec tej części, warto również pochylić się na dośrodkowaniami. Valencia korzystała z nich aż 30 razy - w większości przypadków (bramka na 1:0 wyjątkiem potwierdzającym regułę) szukajac tak odpowiedzi na skomasowaną defensywę Malagi i mizerne efekty, jakie przynosił atak pozycyjny. Z podobnie mizernym skutkiem.
DECYZJE SĘDZIEGO
Znaczący wpływ na wynik spotkania miała czerwona kartka, którą w 27' minucie został ukarany Darder. Hiszpan nie trafił w nogi rywala i jeżeli przyjąć, że było to niebezpieczne zagranie – atak nakładką od tyłu – należała się co najwyżej żółta kartka. Zresztą, niech każdy oceni sam.
Jak to się przełożyło na grę obu zespołów? Tuż po wyrzucenia Dardera z boiska inicjatywę przejęli gospodarze i na mniej więcej trzy minuty zamknęli Malagę na własnej połowie, próbując – raz już kolejny – rozegrać atak pozycyjny. Znów nieskutecznie. Goście potrzebowali tego czasu, by „przetrawić” decyzję arbitra i wrócić do gry, jaką prezentowali 11 na 11. W środku pola piłkę próbowali rozegrać Luis Alberto i Juanmi – mała gra 2 na 3, z której zwycięsko wyszli gracze Malagi. Ten ostatni próbował rozciągnąć grę przerzutem na prawe skrzydło, ale zagrał niedokładnie. Dla Valencii było to wystarczające – Goya wykorzystał wolne lewe skrzydło i dokładnie dośrodkował do Alcacera. 1:0. Pięć minut, które wstrząsnęły Malagą.
Choć do przerwy Malaga ostatecznie częściej znajdowała się w posiadaniu piłki, czerwona kartka i gol Alcacera zdecydowanie zmieniły rozkład akcentów. To Valencia zaczęła częściej utrzymywać się przy piłce, jednakże jako zespół lepiej czujący w się w szybkich- i kontratakch wcale nie zabiegała o całkowite zdominowanie spotkanie. A przynajmniej nie na tym etapie. Bramki na 2:0 oraz 3:0 padły bowiem po szybkich atakach, gdy Valencia wykorzystała rzucenie przez Malagę nieco liczniejszych sił na jej połowę. Od tego momentu, czyli od 60' minuty (tuż po bramce Piattiego przez ok. pięć minut to osłabiona Malaga zamknęła Valencię, nawet przez kilka chwil w jej polu karnym), gdy gospodarze mieli korzystny wynik, a goście nie za bardzo wiedzieli jak (mogli?) wrócić do gry, kontrolę nad meczem przejęła już Valencia.
Drugim poważnym błędem arbitra było nieuznanie bramki Juanmiego przy stanie 2:0. Wspominałem wcześniej, że Malaga zanotowała tylko trzy through balls – tym razem jednak Luis Alberto doskonale dograł do Juanmiego. Na przeszkodzie stanął jednak sędzia liniowy. Jaki spalony? - chciałoby się zapytać...
WNIOSKI
Przy wyniku 3:0 mogłoby się wydawać, że wnioski są w miarę oczywiste. W analizowanym spotkaniu sytuacja jest o tyle odmienna, że w sporym stopniu wpłynął nań arbiter, dwukrotnie poważnie myląc się na niekorzyść gości. I na to właśnie należy wziąć poprawkę, oceniając występ obu drużyn.
W pierwszych 30 minutach Valencia miała problem ze zbyt dużą odległością pomiędzy formacjami defensywną a ofensywną. Tworzyła się luka, z której gości mogli rozprowadzać ataki lub kończyć jej w drugim tempie, po zgraniu lub wycofaniu graczy bardziej wysuniętych. Problemem Valencii był również nieefektywny atak pozycyjny. Bardzo dobrze gospodarze spisywali się natomiast w szybkim ataku, wyprowadzanym z własnej połowy. Valencia potrafiła na dużej szybkości, ledwie kilkoma podaniami przemieścić się pod bramkę Malagi. Tam zaś podopieczni Espirito Santo byli do bólu skuteczni (cztery strzały celne, trzy bramki, ogółem convertion ratio na poziomie 21%).
Z kolei Malaga do wyrzucenia z boiska Dardera prezentowała się dobrze w defensywie - organizacja, dyscyplina - oraz nieźle w początkowych fazach akcji ofensywnych. Podopieczni Garcii nie potrafili jednak zrobić użytku z piłek tak skutecznie wprowadzanych na połowie Valencii. Tworzone okazje nie były zbyt dogodne, a w dodatku żadnej z nich nie byli w stanie wykorzystać. Brakowało również dokładnych podań prostopadłych za linię obrony Valencii. Drobne pomyłki, które przytrafily się Maladze w defensywie, zostały w pełni wykorzystane przez gospodarzy.
Dane statystyczne pochodzą z aplikacji Stats Zone oraz serwisu WhoScored.com. Infografiki pochodzą z aplikacji Stats Zone.
MATEUSZ JAWORSKI