Bristol City, czyli klub, który powstał jak feniks z popiołów
2015-07-14 23:34:51; Aktualizacja: 5 lat temuHistoria Bristol City udowadnia, że kibice potrafią zrobić wiele, by uratować swój klub.
Kern Friar, były dyrektor zarządzający Arsenalu, powiedział kiedyś, żepiłka nożna to najdziwniejsza branża, w której handluje się jednym produktem wkilkudziesięciu punktach sprzedaży. W każdym innym biznesie, jeśli wszystkiesklepy nie radziłyby sobie dobrze, przynajmniej część z nich musiałaby zostaćzamknięta. Ale w przypadku futbolu, każdy z nich ma równe prawo do tego, byprzetrwać. Jest w tym wiele racji. Standardowe mechanizmy gospodarkiwolnorynkowej nie odnoszą się do rywalizacji między klubami – kibic nie zaczniechodzić na stadion drużyny przeciwnej tylko dlatego, że tam kupi bilet zamniejsze pieniądze, a bankructwo przeciwnika nie zawsze jest powodem doradości. Znane są przypadki, w których kluby pomagały sobie wzajemnie finansowo,gdyż bez konkurencji tak naprawdę nie są w stanie funkcjonować. Pierwszymzespołem w historii angielskiej piłki, który pokazał jak można walczyć o swojeprawo do istnienia, był Bristol City.
W 1976 r. Bristol po raz pierwszyod zakończenia I Wojny Światowej awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej(First Division). Wraz z wielkim sukcesem pojawiły się wielkie pieniądze.Stadion zaczął wypełniać się po brzegi (liczba kibiców regularnie oglądającychspotkania podskoczyła z 14 tysięcy (sezon 74/75) do 24 tysięcy (76/77). Choćśrednia cena biletu nie przekraczała 1 funta, roczne przychody z tego tytułu wzrosłyz 250 tyś. funtów do 665 tyś. Oczywiście, dziś te kwoty nie robią wrażenia, alenależy pamiętać, że w latach 70-tych funt był walutą o wiele mocniejszą niżobecnie. Wszystko wskazywało na to, iż Bristol na długo zagości w pierwszejlidze. Niestety, przetrwał tylko trzy sezony. Po sezonie 1979/1980 spadł doniższej ligi. I był to tylko początek ogromnych problemów. Położenia klubu niepoprawiała również trudna sytuacja ekonomiczna w jakiej znalazła się WielkaBrytania w związku z początkami reform gospodarczych Margaret Thatcher. Niemożna było oczekiwać, iż osoby, którym zaczyna brakować pieniędzy na podstawowepotrzeby nie przestaną chodzić na mecze piłkarskie. Już w ostatnim sezonie w najwyższejklasie rozrywkowej, średnia ilość widzów na stadionie Bristolu spadła o 15%,przy 20% wzroście wydatków na wynagrodzenia zawodników.
Gdy relegacja stała się faktem, jedynymsłusznym sposobem na ratowanie finansów drużyny było pozbycie się gwiazd zlukratywnymi kontraktami. Niestety, niektóre z nich, podpisane jeszcze w czasiegdy Bristol występował w First Division, obowiązywały aż jedenaście lat. Oferttransferowych nie było, a co oczywiste – zawodnicy nie chcieli dobrowolnierozwiązać umów. Klub w kolejnym sezoniespadł do trzeciej klasy rozgrywkowej, a wraz z nim ilość kibiców na stadionie –do niecałych 10 tyś. na mecz. Przychody topniały w oczach, a większośćzawodników trzecioligowego Bristol dalej pobierała pierwszoligowewynagrodzenie. Oczywiście, szybki awans mógł korzystnie wpłynąć na finanseklubu, jednane City zamiast rozpocząć walkę o powrót do First Division, ugrzązłna mieliźnie czwartej ligi. Długi klubu rosły w zatrważającym tempie. Napoczątku 1982 r. spółka z ograniczoną odpowiedzialnością Bristol City FootballClub PLC, która posiadała prawa m.in. do stadionu Ashton Gate, była stronąkontraktów zawodniczych (czyli za nie płaciła) oraz pozostawała udziałowcem wFootball Leaugue stanęła na granicy upadłości. Gdyby do tego doszło, wszystkiekontrakty zostałyby rozwiązane, stadion sprzedany deweloperowi, a udziaływróciłyby do FL. Klub przestałby istnieć.Popularne
Gdy Bristol City powoli gaszonoostatnie światła pojawiła się iskierka nadziei w postaci Deryn’a Coblera iinnych lokalnych przedsiębiorców, którzy jako kibice zespołu chcieli goprzejąć. I w ten oto sposób powstał plan ratowania klubu.
Coller i jego wspólnicy założylispółkę BCFC (1892) PLC, która niczym feniks, powstałaby z popiołów staregoBristol City. Udziały w spółce miały być sprzedane kibicom, a za uzyskanepieniądze chciano kupić stadion oraz udziały w Football League. Operacja niebyła skomplikowana - BCFC (1892) PLC po prostu zastąpiłoby Bristol City wczwartej lidze, ale bez destrukcyjnych dla budżetu kontraktów zawodniczych. Wszystkowskazywało na to, że plan się powiedzie. Football League wyraziła zgodę na całyproceder pod jednym warunkiem – piłkarze dobrowolnie rozwiążą kontrakty.Oczywiście, zawodnicy byli bardzo nieprzychylnie do tego nastawieni, ale podwpływem presji opinii publicznej oraz gróźb ze strony niektórych kibiców,zgodzili się na zerwanie umów. Do historii przeszli jako „Ósemka z Ashton Gate”.Dla większości kibiców piłki nożnej nazwiska Aitken, Garland, Mann, Marshall,Merrick, Rodgers, Sweeney czy Traiton nie mówią nic, jednak niewielu zawodnikówdało swoim klubom tak wiele. Większość z nich była u kresu swoich karier, wżadnym innym klubie nie mogli liczyć na tak dobre zarobki. Po wszystkim, albozawiesili buty na kołku i szukali szczęścia za granicą albo błąkali się poniższy ligach. W ramach odszkodowania otrzymali jedynie równowartośćdwutygodniowej pensji oraz dozgonną wdzięczność kibiców za to, że uratowaliklub. Chociaż niektórzy z nich zapewne zadawali sobie pytanie, dlaczegopiłkarze zdecydowali się na taki gest dopiero wtedy gdy zespół był praktyczniebankrutem.
Niedługo potem klub przeszedł nawłasność BCFC (1892) PLC. Pozostała tylko ostatnia kwestia do rozwiązania –stadion, który został wyceniony na 590 tyś funtów. Kibice zjednoczyli się iudowodnili ogromną miłość do Bristol City - ze sprzedaży udziałów spółkiuzyskano 330 tyś. Udałoby się zebrać większą kwotę, gdyby nie wcześniejszezamknięcie oferty sprzedaży spowodowane plotkami o tym, że większościowy pakietudziałów chce zakupić deweloper (Ashton Gate znajduje się blisko centrumBristolu). Brakujące pieniądze uzyskano jednak z krótkoterminowych pożyczek.
Bristol City funkcjonuje do dziśi dalej swoje spotkania rozgrywa na Ashton Gate. W sezonie 2015/16 klub wystąpiw SkyBET Championship. Walkę o najwyższą klasę rozgrywkową rozpocznie na nowo.
***
Od czasów ratowania Bristol Cityangielskie przepisy dotyczące upadłości stały się łagodniejsze przez co klubompiłkarskim jest jeszcze łatwiej przetrwać. Wprowadzona w 1986 r. procedura tzw.„administration” polega na odbudowie i restrukturyzacji firmy przy jednoczesnymodroczeniu spłaty długów. Wcześniej przedsiębiorstwo przestawało istnieć, a zauzyskane ze sprzedaży majątku pieniądze próbowano spłacić jak najwięcejzobowiązań. Opisany proceder „powstawania z popiołów” ciężko jednoznacznieocenić. Pozwala właścicielom klubów uniknąć finansowych konsekwencji swoichdziałań, z drugiej jednak strony odbywa się to kosztem wszystkich tych, którym„stary” klub był winny pieniądze.