Retrospekcja
Wróćmy pierw do wydarzeń, które miały miejsce niemal rok temu. Sezon ledwo co ruszył, a Korona ledwo co oswoiła się z tym, że dostała kolejną dotację od miasta i przystąpi do rozgrywek Ekstraklasy. Drużyna, co w pełni zrozumiałe, była typowana jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Na spotkanie drugiej kolejki przyjeżdżała do Lubina, który również dopiero co adaptował się z nowym, już nie pierwszoligowym, otoczeniem. Kielczanie zwyciężyli w tej rywalizacji 2:0 i to właśnie tym meczem zaczęli tworzyć swoją nienormalną wyjazdową serię. Pamiętamy wszyscy przecież te coraz to oryginalniejsze plansze, na których to Korona jawiła się jako jedna z najlepiej grających zespołów poza własnym boiskiem w Europie.
Teraz nie zmieniło się jedno. "Złocisto-krwiści" nadal stawiani są jako ci, którzy będą musieli się najbardziej natrudzić, by uniknąć relegacji. Patrząc na dzisiejsze 90 minut - kielczanie nie mają zbyt wielu argumentów, by poddawać tę tezę pod dyskusję.
Poprzedni sezon Zagłębie kończyło w genialnym stylu. Wygrali ostatnie pięć meczów rundy finałowej i dzięki temu grają teraz w pucharach. Potyczka z Koroną miała być tylko nic nieznaczącą gierką, taką krótką przerwą na złapanie oddechu przed tym, na co w Lubinie czekają najbardziej - rewanżem z Partizanem. Stało się jednak zupełnie inaczej. "Miedziowi" nie mieli żadnej litości dla przyjezdnych.
Blitzkrieg
Zaczęło się bardzo szybko, bo już w 47. sekundzie. Wtedy to bramkę strzelił Łukasz Piątek, którego świetnie odnalazł w polu karnym Krzysztof Janus. Piłka, aby trafić do tego pierwszego musiała pokonać pierw tunel, który stworzyły nogi Rafała Grzelaka. I to właśnie ten obraz był alegorią całego spotkania. Korona była w nim dziurawa, jak prawdziwy szwajcarski ser.
Ciekawe co się teraz dzieje w senegalskich domach?
— Grzegorz Wojtowicz (@WojtowiczG) 17 lipca 2016
Wraz z kolejnymi minutami nadchodziły kolejne gole. Krzysztof Janus był tego popołudnia w nieprawdopodobnej formie. Dwoił się i troił. Miał oczy dookoła głowy. Podejmował decyzje, których nie powstydziłby się Garri Kasparow. To on podwyższył wynik z rzutu karnego, który sędzia Przybył podyktował po tym, jak Krzysztofa Piątka faulował antybohater tego widowiska - Dmitrij Wierchowcow. Wartym odnotowania jest to, że normalnie Janus jest pierwszym wyborem Stokowca. Przegrywa rywalizację z Janoszką, który dzisiaj nie był nawet w szerokiej kadrze zespołu. Trener lubinian nie ukrywał, że jest to związane z tym, że chce by niektórzy zawodnicy byli świeżsi na mecz z Partizanem. Oprócz Janoszki wolne dostali Todorovski i Guldan.
Kolejne trafienie powinno zostać oprawione w ramkę i do znudzenia pokazywane kibicom, którzy nie są zdecydowani na przyjście na lubińską arenę. Stały fragment gry, który został wykonany w tsubasowym stylu. Jeśli Jacek Gmoch widział ten rzut wolny, to z pewnością w momencie jego oglądania intensywnie zacierał ręce i zastanawiał się na ile różnych sposobów jest w stanie rozrysować tę akcję. Później na 4:0 strzelił Krzysztof Piątek i... to by było na tyle. Zagłębie kontrolował grę, panowało nad wydarzeniami boiskowymi, ale w drugiej połowie zdecydowanie dała sobie na wstrzymanie. Choć wnikliwi obserwatorzy raczej nie przewidzieliby takiego scenariusza. Wynikało to z tego, że dla zawodników Stokowca przerwa trwała... około 12 minut. Po tym czasie wrócili na boisko i wyglądali tak, jak gdyby w pełni skoncentrowani czekali na ponowne pojawienie się zwierzyny, którą zaraz bezlitośnie rozszarpią.
Często prezesi klubu mówią, że chcieliby by bilet na mecz kosztował tyle samo, co wyjście do kina i był alternatywą do wspólnego spędzania czasu. Patrząc jednak na to, co działo się w Lubinie - uważamy, że większej bujdy w życiu nie słyszeliśmy. Cena wejściówki na takie widowisko jak dzisiaj powinna wynosić co najmniej tyle, co wstęp do Teatro alla Scala w Mediolanie, czy innym wielkim teatrze tego świata, bo trzeba jasno powiedzieć - dzisiejsza gra Zagłębia była istną sztuką.
Zagłębie Lubin - Korona Kielce 4:0 (4:0)
Bramki: Łukasz Piątek (1'), Krzysztof Janus (16' z rzutu karnego), Maciej Dąbrowski (24'), Krzysztof Piątek (31')
Zagłębie Lubin: Martin Polaček [4] - Jakub Tosik [3,5], Maciej Dąbrowski [4,5], Jarosław Jach [4], Đorđe Čotra [3,5] (74' Daniel Dziwniel [3,5]) - Krzysztof Janus [5], Łukasz Piątek [4,5] (53' Adrian Rakowski [3,5]), Ján Vlasko [4,5], Jarosław Kubicki [3,5], Arkadiusz Woźniak [4] - Krzysztof Piątek [5,5] (59' Michal Papadopulos [3,5])
Korona Kielce: Michal Peškovič [2,5] - Bartosz Rymaniak [2], Radek Dejmek [2], Dmitrij Wierchowcow [1] (46' Elhadji Pape Diaw [3]), Ken Kallaste [2] - Vladislavs Gabovs [2], Nabil Aankour [2,5], Mateusz Możdżeń [3], Rafał Grzelak [1,5], Serhij Pyłypczuk [1,5] (56' Vanja Marković [2,5]) - Łukasz Sekulski [2,5] (69' Michał Przybyła [2,5])
Żółte kartki: Dmitrij Wierchowcow, Arkadiusz Woźniak, Bartosz Rymaniak
Sędzia: Jarosław Przybył [4].
Widzów: 5 073.
Plus Meczu Transfery.info: Krzysztof Piątek (Zagłębie Lubin).