Brylantowi Miedziowi. Zagłębie imponująco rozpoczyna ligę

2016-07-17 17:54:13; Aktualizacja: 8 lat temu
Brylantowi Miedziowi. Zagłębie imponująco rozpoczyna ligę Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info, lajfy.com

Niedzielę zaczynamy od krótkiego przekazu. - Panowie i Panie, drodzy kibice - w poprzednim sezonie nie było ani grama szczęścia. Autorzy tego komunikatu nietrudny do odgadnięcia. Są nimi naturalnie piłkarze Zagłębia Lubin.

Retrospekcja

Wróćmy pierw do wydarzeń, które miały miejsce niemal rok temu. Sezon ledwo co ruszył, a Korona ledwo co oswoiła się z tym, że dostała kolejną dotację od miasta i przystąpi do rozgrywek Ekstraklasy. Drużyna, co w pełni zrozumiałe, była typowana jako jeden z głównych kandydatów do spadku. Na spotkanie drugiej kolejki przyjeżdżała do Lubina, który również dopiero co adaptował się z nowym, już nie pierwszoligowym, otoczeniem. Kielczanie zwyciężyli w tej rywalizacji 2:0 i to właśnie tym meczem zaczęli tworzyć swoją nienormalną wyjazdową serię. Pamiętamy wszyscy przecież te coraz to oryginalniejsze plansze, na których to Korona jawiła się jako jedna z najlepiej grających zespołów poza własnym boiskiem w Europie.

Teraz nie zmieniło się jedno. "Złocisto-krwiści" nadal stawiani są jako ci, którzy będą musieli się najbardziej natrudzić, by uniknąć relegacji. Patrząc na dzisiejsze 90 minut - kielczanie nie mają zbyt wielu argumentów, by poddawać tę tezę pod dyskusję.

Poprzedni sezon Zagłębie kończyło w genialnym stylu. Wygrali ostatnie pięć meczów rundy finałowej i dzięki temu grają teraz w pucharach. Potyczka z Koroną miała być tylko nic nieznaczącą gierką, taką krótką przerwą na złapanie oddechu przed tym, na co w Lubinie czekają najbardziej - rewanżem z Partizanem. Stało się jednak zupełnie inaczej. "Miedziowi" nie mieli żadnej litości dla przyjezdnych.

Blitzkrieg

Zaczęło się bardzo szybko, bo już w 47. sekundzie. Wtedy to bramkę strzelił Łukasz Piątek, którego świetnie odnalazł w polu karnym Krzysztof Janus. Piłka, aby trafić do tego pierwszego musiała pokonać pierw tunel, który stworzyły nogi Rafała Grzelaka. I to właśnie ten obraz był alegorią całego spotkania. Korona była w nim dziurawa, jak prawdziwy szwajcarski ser.

Wraz z kolejnymi minutami nadchodziły kolejne gole. Krzysztof Janus był tego popołudnia w nieprawdopodobnej formie. Dwoił się i troił. Miał oczy dookoła głowy. Podejmował decyzje, których nie powstydziłby się Garri Kasparow. To on podwyższył wynik z rzutu karnego, który sędzia Przybył podyktował po tym, jak Krzysztofa Piątka faulował antybohater tego widowiska - Dmitrij Wierchowcow. Wartym odnotowania jest to, że normalnie Janus jest pierwszym wyborem Stokowca. Przegrywa rywalizację z Janoszką, który dzisiaj nie był nawet w szerokiej kadrze zespołu. Trener lubinian nie ukrywał, że jest to związane z tym, że chce by niektórzy zawodnicy byli świeżsi na mecz z Partizanem. Oprócz Janoszki wolne dostali Todorovski i Guldan.

Kolejne trafienie powinno zostać oprawione w ramkę i do znudzenia pokazywane kibicom, którzy nie są zdecydowani na przyjście na lubińską arenę. Stały fragment gry, który został wykonany w tsubasowym stylu. Jeśli Jacek Gmoch widział ten rzut wolny, to z pewnością w momencie jego oglądania intensywnie zacierał ręce i zastanawiał się na ile różnych sposobów jest w stanie rozrysować tę akcję. Później na 4:0 strzelił Krzysztof Piątek i... to by było na tyle. Zagłębie kontrolował grę, panowało nad wydarzeniami boiskowymi, ale w drugiej połowie zdecydowanie dała sobie na wstrzymanie. Choć wnikliwi obserwatorzy raczej nie przewidzieliby takiego scenariusza. Wynikało to z tego, że dla zawodników Stokowca przerwa trwała... około 12 minut. Po tym czasie wrócili na boisko i wyglądali tak, jak gdyby w pełni skoncentrowani czekali na ponowne pojawienie się zwierzyny, którą zaraz bezlitośnie rozszarpią.

Często prezesi klubu mówią, że chcieliby by bilet na mecz kosztował tyle samo, co wyjście do kina i był alternatywą do wspólnego spędzania czasu. Patrząc jednak na to, co działo się w Lubinie - uważamy, że większej bujdy w życiu nie słyszeliśmy. Cena wejściówki na takie widowisko jak dzisiaj powinna wynosić co najmniej tyle, co wstęp do Teatro alla Scala w Mediolanie, czy innym wielkim teatrze tego świata, bo trzeba jasno powiedzieć - dzisiejsza gra Zagłębia była istną sztuką.

Zagłębie Lubin - Korona Kielce 4:0 (4:0)
Bramki:
Łukasz Piątek (1'), Krzysztof Janus (16' z rzutu karnego), Maciej Dąbrowski (24'), Krzysztof Piątek (31')

Zagłębie Lubin: Martin Polaček [4] - Jakub Tosik [3,5], Maciej Dąbrowski [4,5], Jarosław Jach [4], Đorđe Čotra [3,5] (74' Daniel Dziwniel [3,5]) - Krzysztof Janus [5], Łukasz Piątek [4,5] (53' Adrian Rakowski [3,5]), Ján Vlasko [4,5],  Jarosław Kubicki [3,5], Arkadiusz Woźniak [4] - Krzysztof Piątek [5,5] (59' Michal Papadopulos [3,5])

Korona Kielce: Michal Peškovič [2,5] - Bartosz Rymaniak [2], Radek Dejmek [2], Dmitrij Wierchowcow [1] (46' Elhadji Pape Diaw [3]), Ken Kallaste [2] - Vladislavs Gabovs [2], Nabil Aankour [2,5], Mateusz Możdżeń [3], Rafał Grzelak [1,5], Serhij Pyłypczuk [1,5] (56' Vanja Marković [2,5]) - Łukasz Sekulski [2,5] (69' Michał Przybyła [2,5])

Żółte kartki: Dmitrij Wierchowcow, Arkadiusz Woźniak, Bartosz Rymaniak

Sędzia: Jarosław Przybył [4].
Widzów: 5 073.

Plus Meczu Transfery.info: Krzysztof Piątek (Zagłębie Lubin).