Co musi zrobić Wisła Kraków, by wrócić do Ekstraklasy?

2022-05-31 09:30:22; Aktualizacja: 2 lata temu
Co musi zrobić Wisła Kraków, by wrócić do Ekstraklasy? Fot. FotoPyK
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Przede wszystkim: zapomnieć o powrocie do Ekstraklasy. Bo zanim to wywalczy, musi wykonać pierwszy krok.

Trener mentalny Steve Magness, autor wielu książek dla sportowców i amatorów, zwrócił ostatnio na Twitterze uwagę na to, jak powinno wyglądać stawianie sobie celów i osiąganie ich.

Najpierw wyznaczamy cel, potem ustalamy kroki potrzebne do jego osiągnięcia.

Klucz leży w następnym punkcie: zapominamy o celu i skupiamy się jedynie na pierwszych krokach, począwszy od pierwszego.

Patrzenie jedynie na ostateczny cel zbija nas z tropu, często demotywuje, skłania do szukania drogi na skróty.

Ostatecznym celem Wisły na nadchodzący sezon bądź dwa będzie więc z pewnością awans do Ekstraklasy. Ale krakowianie go nie osiągną, jeśli najpierw nie opanują podstaw.

Najpierw trzeba zbudować drużynę

Do dziś pewnie wielu kibicom łatwiej wymienić jedenastkę piłkarzy, która pokonała u siebie Lechię Gdańsk 5:2 w 2018 roku niż tę, która pokonała Górnika Zabrze 4:1 w tym sezonie.

W tym sezonie Wisła wystawiła w sumie na boisko 34 piłkarzy, ale w żadnym momencie nie byli oni drużyną.

Kibice Białej Gwiazdy z czasem coraz bardziej tęsknili za jesienią 2018 roku, kiedy oszukana przez powiązany z gangsterami zarząd grupa piłkarzy stanowiła „drużynę z charakterem”.

Na murawę w minionym sezonie wychodziła jakaś jedenastka piłkarzy Wisły, ale rywale szybko łapali się, że dość łatwo będzie tych piłkarzy pokonać. Cóż, piłka nożna to sport zespołowy.

Łatwo mówić o potrzebie zbudowania drużyny, znacznie trudniej jest to wykonać. I tak samo jak zbudowanie drużyny jest pierwszym krokiem na powrotnej drodze do Ekstraklasy, tak i w ramach zbudowania drużyny da się wyznaczyć kolejne kroki.

Szczęśliwie dla szefostwa Wisły, legendarny holenderski trener Rinus Michels w 2002 roku wydał książkę “Teambuilding”, czyli rzecz traktującą właśnie o procesie budowania drużyny. Nie wszystkie rady Holendra da się wdrożyć od razu, jednak część z nich Wiśle może bardzo pomóc.

1. Ustalenie kultury wewnątrz klubu

Kultura w drużynie sportowej to rzecz bardzo ulotna. Michels nazywa ją „harmonią” w całej organizacji.

– Chodzi o optymalne nastawienie, motywację piłkarzy, sztabu czy dyrektorów. Takie, żeby atmosfera do pracy była jak najbardziej pozytywna – tłumaczy holenderski trener.

Wszyscy muszą więc ciągnąć wózek w jedną stronę i to w taki sposób, żeby można było się wzajemnie napędzać.

Ważny jest też wspólny cel lub „wspólne marzenie”. – Na przykład utrzymanie w lidze, mistrzostwo, miejsce na podium - pisze były selekcjoner reprezentacji Holandii.

– Nieoceniona jest też długoterminowa wizja całej organizacji - styl gry bądź swoisty „kodeks postępowania”. Na to trzeba patrzeć przez cały czas – dodaje.

Wisła potrzebuje więc wspólnego celu, ale też zbioru wartości, którymi musi się kierować każdy piłkarz i pracownik klubu. O to chodzi Michelsowi, gdy mówi o kodeksie postępowania.

Dziś z klubu z Reymonta docierają sygnały, że zawodnicy, którzy trafili do Wisły „nie rozumieją, na czym polega gra dla takiego klubu”. I przez ich słabą mentalność klub radził sobie tak słabo na boisku. Bo z białą gwiazdą na piersi piłkarze w kluczowych momentach chowali głowę w piasek.

Problem w tym, że Wisła sama sobie to narzuca. Piłkarzom krakowskiego zespołu na każdym kroku przypomina się, że ten klub powinien walczyć o tytuły, a nie o utrzymanie. Że tego wymaga historia. Gdy wiślacy wygrali jesienią zeszłego roku derby z Cracovią, Jakub Błaszczykowski zszedł do szatni, by wygłosić mowę.

W pewnym momencie zauważył, że 13 mistrzostw Polski sprawia, że Wisła stworzona jest do czegoś więcej niż tylko wygrywanie pojedynczych meczów.

Wielkość klubu często pomaga, ale nierzadko bywa sporym ciężarem. W takim wypadku ciężko o harmonię.

Przeczuwał to w zimie Michał Kaput, który zamiast z Wisłą, podpisał kontrakt z Piastem Gliwice. Jeśli któryś z tych dwóch klubów ma kulturę i harmonię, są to właśnie gliwiczanie. Jasny jest tam podział obowiązków, autorytet trenera, styl gry i zadania każdego zawodnika. To w Gliwicach myślą o wygrywaniu pojedynczych meczów i wygrywają ich dużo.

„Drużyna z charakterem” nie myślała raczej o wspaniałych czasach i historii, bo sytuacja organizacyjna klubu była oddalona od tego o lata świetlne. Myślała o tym, jak dobrze jest grać razem w piłkę.

Niezależnie od wielkości klubu, w każdym zespole liczy się profesjonalizm, zaangażowanie, dobre nastawienie i znajomość własnych zadań.

To standardowy kodeks postępowania.

2. Liderzy i kapitan

Kodeks postępowania nie ma jednak sensu, jeśli nie będzie wdrażany. Dlatego te wartości są nienegocjowalne, bo każdy musi się im podporządkować. Michels zwraca uwagę, że trenera w tym elemencie wyręczać powinni kapitan i inni kluczowi piłkarze. – Oni muszą dawać przykład i wymagać od swoich kolegów właściwego postępowania – pisze Holender.

Dziennikarz „Wall Street Journal” Sam Walker spędził niemałą część swojego życia na tym, na zbadaniu, co sprawia, że wielkie drużyny są naprawdę wielkimi.

I nie jest to trener, gwiazda zespołu czy rewolucyjna taktyka. Najczęściej to ten człowiek pracujący w cieniu. Taki, który sprawia, że wszystkim w szatni i na boisku jest lepiej. Nie ten najbardziej emocjonalnie przemawiający, ale ten najbardziej konkretny. Prawdziwy kapitan.

To odkrycie stanowiło przyczynek do napisania książki „Captain Class”.

Zdaniem Walkera kluczowym elementem wielkiej Barcelony w latach 2008-12 nie była koniecznie taktyka Pepa Guardioli, czy geniusz Leo Messiego, tylko charakter Carlesa Puyola.

Puyol działał w cieniu, ale wyciągał to, co najlepsze z zawodników. Dbał o to, by nie stała się im krzywda. Ustalał standardy na treningach. Nie interesowała go indywidualna sława. I nigdy się nie poddawał.

Wiśle brakowało i takiego kapitana, ale też pomniejszych liderów. Nie największych gwiazd, ale takich, którym w ciężkich momentach można podać piłkę. Którzy uspokoją mecz. Takich często poznaje się dopiero w szatni, po przyjściu do nowego klubu.

W tekście Rafała Steca z „Gazety Wyborczej” po zdobyciu przez jego ukochany Milan mistrzostwa Włoch czytamy o kluczowej roli Zlatana Ibrahimovicia, który był de facto grającym asystentem trenera Stefano Pioliego. Dziennikarz przypomniał sobie to, co jego znajomy francuski dziennikarz mówił o Szwedzie grającym przed laty w Paris Saint-Germain.

- Tylko w nim mieliśmy w ostatnich latach prawdziwego lidera. Trzymał wszystkich za twarz, nie mogłeś wejść w przerwie do szatni w zbyt dobrym nastroju przy wyniku 0:0. Odkąd wyjechał, mamy zbieraninę jednostek zamiast grupy, nikt nie szanuje ani klubu, ani kibiców. Myślą tylko o sobie – wspomina słowa dziennikarza Stec.

Dlatego oprócz wspólnych wartości, Wisła potrzebuje też piłkarza, który byłby w stanie je wyegzekwować. A może już jest w szatni krakowskiego zespołu?

3. Budowanie defensywy - jak ptaki w kluczu

Drużynę buduje się od tyłu. Michels znany jest w Europie z porywającego futbolu totalnego, ale gdy został trenerem FC Köln, wybrał inny styl. – To była drużyna, która miała za sobą dotkliwe porażki u siebie. Dlatego skupiłem się na organizacji w defensywie i ćwiczyłem z zespołem to, jak wyeliminować rozgrywającego rywala. Holendrzy uznaliby to za negatywny sposób myślenia, natomiast udało się wygrać, drużyna złapała pewność siebie, a ja zdobyłem autorytet. Tak stworzył się żyzny grunt na budowanie czegoś bardziej ofensywnego – opowiadał.

Wydaje się, że pierwsze miesiące w 1. Lidze Wisła powinna spędzić na budowaniu solidnej defensywy. Tym bardziej, że to właśnie skandalicznie momentami grająca defensywa zepchnęła Wisłę z Ekstraklasy.

Z badań przeprowadzonych przez Rui Marcelino z portugalskiego uniwersytetu w Maia wynika, że drużyny najlepiej grające w defensywie to te, których zawodnicy poruszają się razem na takim poziomie synchronizacji, że mogą rywalizować z ptakami w kluczu. Ruch jednego zawodnika natychmiast powoduje bowiem płynny ruch reszty piłkarzy.

Ważne więc, by zawodnicy potrzebni do zbudowania solidnej defensywy - bramkarz, obrońcy i środkowi pomocnicy mogli trenować ze sobą tak szybko, jak tylko to możliwe.

Wszystko po to, by sezon zaczęła ekipa, którą trudno będzie pokonać. Bo czyste konto, jak piszą w „Futbolu i statystykach” Chris Anderson i David Sally, jest warte więcej niż jedna strzelona bramka. To pierwsze przynosi średnio 2,5 punkta na mecz, to drugie - 1,5 punktu.

Zanim więc Wisła będzie mogła pomyśleć o zdobywaniu bramek, powinna najpierw skupić się na tym, by ich nie tracić.

Kluczowy miesiąc

Tuż przed zakończeniem sezonu Wisła Kraków ogłosiła, że z dziennikarzami strategią na powrót do Ekstraklasy podzieli się dopiero 13 czerwca. Do tego czasu krakowianie będą starać się zebrać jak największy budżet dla klubu.

Ale każde pieniądze w piłce nożnej da się przepalić, jeśli piłkarze za nie ściągnięci trafią do źle działającej szatni.

Dlatego zanim Wisła w ogóle będzie mogła myśleć o powrocie do Ekstraklasy, powinna najpierw zbudować drużynę. Powinna najpierw skupić się na tym, jak postawić pierwszy krok na drodze do awansu.

JACEK STASZAK

Więcej na ten temat: Polska Wisła Kraków I liga