Coraz trudniej być Rakowem Częstochowa
2023-02-24 12:19:56; Aktualizacja: 1 rok temuChoć już za rogiem czai się feta mistrzowska, to ostatnie sprawozdanie finansowe Rakowa Częstochowa, a także właśnie zakończone okno transferowe pokazują, że rozwój drużyny Marka Papszuna staje się coraz trudniejszy i coraz droższy.
Żeby Raków nie zdobył mistrzostwa Polski, musiałby nastąpić jakiś ogromny kataklizm. Według analityka Piotra Klimka częstochowianie mają 95% szans na tytuł. 7 punktów przewagi nad drugą Legią Warszawa to na tyle dużo, że Raków nagle musiałby złapać potężny dołek formy, a drużyna Kosty Runjaicia kontynuować serię zwycięstw, by to jednak w Warszawie cieszyli się z mistrzostwa.
Po 21. kolejce
— Piotr Klimek (@pklimek99) February 20, 2023
- zmiana na (może prestiżowym) drugim miejscu w tabeli
- niesamowity ścisk na dole tabeli + nie można na ten moment skreślać nawet ostatniej Korony pic.twitter.com/R0edFfSHWz
Zresztą nie widać za bardzo widoków na dramatyczną zapaść Rakowa. To drużyna, która nad Ekstraklasą po prostu dominuje. Strzeliła najwięcej goli, a straciła najmniej. W bardziej analitycznych danych - golach oczekiwanych - Raków tak samo przoduje zarówno w ofensywie, jak i defensywie. Lech ma w tych golach oczekiwanych dwa razy gorszy wynik (1,02 różnicy w xG Rakowa versus 0,48 poznaniaków).Popularne
Raków uznawany jest za modelowy przykład budowania klubu w Polsce. Marsz z niższych lig był stały, konsekwentny, zaplanowany, a nie raptowny i chaotyczny. Częstochowianie dawali sobie czas na rozeznanie się z każdą kolejną klasą rozgrywkową, by w następnym sezonie walczyć o awans, a w Ekstraklasie - o europejskie puchary.
Coraz więcej niebieskiego
Raków w tej Ekstraklasie rósł z sezonu na sezon. W pierwszym roku zdarzały się gorsze momenty i spadki formy. W drugim drużyna Marka Papszuna pokazała potencjał, ale nagle w połowie sezonu znów nastąpiła lekka zapaść.
Jednak od 2021 roku Raków konsekwentnie budował swoją formę, która dziś pozwala mu na dominację w lidze. Zresztą na poniższym wykresie widać jak coraz większe stawało się to niebieskie pole wskazujące na różnicę między jakością stwarzanych przez Raków sytuacji, a tymi wykreowanymi przez rywala.
Raków bywa przedstawiany jako historia od żebraka do milionera, który kompetencjami działu sportowego i - zwłaszcza - trenera zaczął budować przewagę nad resztą ligowej stawki.
Jak wydaje Raków
Z czasem okazało się, że Raków po prostu płaci jak jedna z najsilniejszych drużyn w Polsce („Jeśli chodzi o wydatki, jesteśmy w pierwszej trójce lub czwórce” - mówił w zeszłym roku w „Przeglądzie Sportowym” właściciel klubu Michał Świerczewski).
Nie jest to więc jedynie historia o tym, jak dobrymi strukturami, skautingiem i modelem gry można zbudować najlepszy zespół w Polsce.
Raków wydaje bowiem bardzo dużo. W ostatnich dwóch sezonach częstochowianie na transfery przeznaczyli ponad cztery miliony euro - więcej niż choćby Lech Poznań (dane za transfermarkt.com), co jest zresztą przykładem bardzo dużej ambicji „Medalików”.
Ambicja ambicją, ale głębsze wgryzienie się w te wydatki transferowe pokazuje, jak często zdarzają się Rakowowi transferowe wpadki. Ze ściągniętych w zeszłym sezonie piłkarzy tylko Vladan Kovacević pełni wartościową funkcję w drużynie. Fabio Sturgeon rozwiązał kontrakt z Rakowem, Deian Sorescu jest na wypożyczeniu w Rumunii, a Bogdan Racovitan w Ekstraklasie gra sporadycznie.
W wielu innych klubach przeznaczenie ponad miliona euro na piłkarzy, którzy po roku już praktycznie w drużynie nie grają, byłoby zapewne wypominane działowi sportowemu na każdym kroku.
W tym sezonie skuteczność transferowa poszła odrobinę do góry, jednak zmieniły się też założenia polityki transferowej. Raków ściąga głównie piłkarzy, którzy grali już w Ekstraklasie.
Ma to swoje oczywiste plusy: Marek Papszun widział ich na żywo, łatwiej jest też mu się zorientować, czy charakterem pasowaliby do jego zespołu. Ma to jednak swoje ograniczenia: pula zawodników w polskiej lidze jest po prostu mniejsza, a konkurencja ze strony bogatszych, zagranicznych klubów oznacza, że trzeba wybierać nie młodych piłkarzy z potencjałem, ale już bardziej ukształtowanych, na których nikt specjalnie nie zwraca już uwagi.
Odstępstwa od tej zasady są dwa: Gustav Berggren, ściągnięty z inicjatywy bardziej działu sportowego niż trenera, oraz Stratos Svarnas, na razie tylko wypożyczony z AEK-u Ateny. Pierwszy gra ogony, drugi jest podstawowym zawodnikiem.
Ogółem tylko trzech z dziesięciu ściągniętych za gotówkę piłkarzy rozegrało w Rakowie ponad 70% możliwych minut, z czego jeden to Jean Carlos, który dopiero co pojawił się w klubie.
Lepiej za darmo
O ile częstochowianie nie trafiają z transferami gotówkowymi, to świetnie radzą sobie przy ściąganiu piłkarzy „za darmo”. To określenie wzięte jest w cudzysłów, bo tacy zawodnicy zwykle dostają duże pensje i duże kwoty za podpis. Wśród jedenastu najczęściej występujących piłkarzy w tym sezonie, lwią część stanowią zawodnicy ściągnięci z wolnego transferu. Ogółem ta drużyna kosztuje niewiele ponad milion euro.
Nietrafione transfery specjalnie Rakowa nie martwią, o ile drużyna i tak osiąga założony cel. W Częstochowie wszystko podporządkowane jest zdobyciu mistrzostwa Polski, co widać nawet po sprawozdaniu finansowym Rakowa za poprzedni sezon, w którym zanotował stratę blisko 20 milionów złotych!
Koszty dz. operacyjnej: 70,6 mln zł vs 66,8 mln zł w poprzednim okresie
— Kuba Szlendak (@KubaSzlendak) February 23, 2023
Zysk (strata) z działalności operacyjnej: -18,2 mln zł (!) vs 8,6 mln zł zysku w PO
Zysk (strata) netto: -19,6 mln zł (!) vs 7,9 mln zł zysku w PO
Jak wzmocnić Raków?
W podsumowaniu tego sprawozdania czytamy, że w klubie liczą po prostu na zdobycie mistrzostwa Polski, grę w europejskich pucharach, a także „kolejne transfery [wychodzące] dwóch-trzech zawodników, każdy na poziomie minimum miliona euro”.
Analityk finansowy Jakub Szlendak porównuje w rozmowie z goal.pl Raków do typowego start-upu, który w fazie gwałtownego wzrostu zwykle osiąga straty, bo liczy na duże przychody w następnych latach, którymi te straty można pokryć. Stąd też przedłużenia kontraktów z Ivim Lopezem, Vladanem Kovaceviciem czy Franem Tudorem. Raków nie sprzedaje, bo chce osiągnąć znacznie więcej niż tylko mistrzostwo Polski.
Ale wraz ze wzrostem ambicji gwałtownie rosnąć będą też koszty.
Ostatnie, zimowe okienko transferowe pokazuje, że coraz trudniej wzmocnić jest Raków. Po pierwsze dlatego, że odpowiednia jakość piłkarza kosztuje. O napastnika Serdara Dursuna z Fenerbahce częstochowianie rywalizowali z FK Chimki z Rosji, które zaoferowało pieniądze poza zasięgiem jakiegokolwiek polskiego klubu.
Po drugie - dlatego, że po prostu trudno wzmocnić jest zespół Marka Papszuna, który ma bardzo specyficzne wymagania wobec piłkarzy na poszczególnych pozycjach. Raków chciał sprowadzić napastnika i szukał głównie piłkarzy podobnych do tych, których już ma. Wspomniany Dursun mierzy 190 centymetrów wzrostu, tak jak Erik Exposito ze Śląska Wrocław, inny łączony z transferem do Częstochowy zawodnik. Papszun innych nie potrzebuje.
Żaden jednak do Rakowa nie przeszedł.
W Częstochowie szuka się więc piłkarzy w coraz bardziej egzotycznych miejscach. Mocno obserwuje się Gruzję (stąd zainteresowanie Anzorem Mekwabaszwilim), a także Iran (Omid Noorafkan). To ryzyko, stąd zapewne Marek Papszun po prostu decyduje się na transfery piłkarzy znanych w Ekstraklasie. W zimie ściągnął Adriana Gryszkiewicza, który do niedawna grał Zabrzu oraz Jeana Carlosa z Pogoni Szczecin, interesował się też Conrado z Lechii Gdańsk.
Raków musi dalej wygrywać
Pod wieloma względami Raków doszedł więc do ściany. W ramach swojego budżetu (jednego z najwyższych w lidze) trudno jest mu realnie wzmocnić specyficzny model gry Marka Papszuna, a odrzucani przez niego piłkarze odchodzą po prostu za darmo.
W dodatku jedyną drogą do powiększenia tego budżetu jest regularna gra w europejskich pucharach, a najlepiej w Lidze Mistrzów.
Według ostatniego raportu Deloitte ledwie 8% przychodów Rakowa pochodzi z dnia meczowego. Co czwarta złotówka trafia zaś do budżetu klub z umów sponsorskich (w tym z firmą właściciela klubu).
W Legii czy Lechu - największych markach piłkarskich w Polsce - te proporcje są zupełnie inne. Około 25% stanowią wpływy ze stadionu, a jedna trzecia z umów sponsorskich i sprzedaży gadżetów. Tak po prostu wygląda w Polsce budżet klubu mającego potężną bazę kibicowską.
Raków takim klubem nie jest i zapewne nigdy nie będzie. Mimo świetnej gry i sukcesów w lidze, częstochowianie nie są w czołówce najchętniej oglądanych zespołów w Canal+. Przed telewizory kibiców przyciągają głównie wielkie marki: Legia, Lech, Wisła, Górnik czy Pogoń.
Częstochowski projekt to wciąż jeden z ciekawszych pomysłów w historii polskiej piłki, ale wchodzi w kluczową fazę dla swojego długoterminowego rozwoju.
Jeśli dalej będzie kroczył od zwycięstwa do zwycięstwa, nawet w europejskich pucharach, może zmienić krajobraz polskiej piłki na lata.
Jeśli w drużynie coś się jednak wypali, budowanie kolejnej fazy może być o wiele bardziej kosztowne.
JACEK STASZAK