Czy Wisła Kraków da radę grać na poziomie drużyny Henryka Kasperczaka?
2023-02-10 09:09:49; Aktualizacja: 1 rok temuŻeby awansować do Ekstraklasy, Wisła Kraków będzie musiała punktować tak dobrze, jak za swoich najlepszych czasów. A i to wcale nie zagwarantuje jej przepustki do polskiej elity.
Kończy się ten czas w sezonie, gdy Wisła Kraków jest najmocniejsza. Wracają rozgrywki ligowe, które w ostatnich latach brutalnie zderzały krakowski optymizm z twardą rzeczywistością.
A tak trudnego zadania, jak w tym sezonie, Wisła Kraków nie miała od dawna.
Wisła chce awansować do Ekstraklasy, choć ma cztery punkty straty do ostatniego miejsca barażowego i aż dziesięć oczek do drugiego miejsca w 1. Lidze, które z automatu daje prawo gry w najwyższej klasie rozgrywkowej.Popularne
To pierwsze to cel minimum Wisły na tę rundę. To drugie jest zapewne celem maksimum. Gdzieś między nimi jest awans po barażach. Ale Wisła nie jest w ostatnich latach klubem, któremu chciałoby się zaufać, że w pojedynczym meczu będzie w stanie rozstrzygnąć coś na swoją korzyść. Zresztą na przestrzeni całego sezonu też nie.
To, że wiosną Wisła musi grać zupełnie inaczej niż nie tylko jesienią, ale też ogólnie przez ostatnie lata, jest raczej rzeczą oczywistą.
Pytanie więc: jak głęboka musi być ta zmiana?
Ile potrzeba do awansu?
Każdy sezon jest trochę inny. Czasem tyle punktów, ile w jednym roku wystarcza do mistrzostwa, w następnym - nie pozwala nawet na grę w europejskich pucharach.
Przed sezonem nigdy nie wiadomo więc, ile dokładnie trzeba ich zebrać, by zrealizować założony cel.
Ale teraz, gdy 1. Liga rozegrała już ponad połowę meczów, można z dużym prawdopodobieństwem określić, jak dobrze trzeba grać, by awansować do Ekstraklasy.
Poniższy wykres pokazuje, jak często dana liczba punktów pozwoliła zająć drugie miejsce w 1. Lidze. To efekt wykonania 1000 symulacji tego sezonu.
Jak widać, drużyny zajmujące drugie miejsce zdobywają najczęściej między 60 a 64 punkty. Dodatkowo czerwona linia obrazuje, jak kolejne liczby punktów zwiększają prawdopodobieństwo awansu do Ekstraklasy. Zaznaczono też miejsce, w którym szansa zajęcia określonej pozycji przekracza 80%. Nie daje to pewnej gwarancji, ale też to na tyle dużo, że można spokojnie celować w odpowiednią liczbę punktów.
Żeby więc awansować do Ekstraklasy z drugiego miejsca, drużyna powinna zdobyć co najmniej 64 punkty.
Wiśle w tym momencie do tej liczby brakuje aż 40 oczek. Przy 16 pozostałych do rozegrania spotkaniach w tym sezonie, oznacza to średnią 2,5 punktu na mecz.
Wisła może sobie pozwolić więc zatem na stratę ledwie ośmiu punktów, czyli maksymalnie może zanotować cztery remisy, ewentualnie raz przegrać i dwa razy zremisować.
Taką średnią punktową Wisła na przestrzeni aż 16 meczów, nawet w najlepszych swoich czasach, miała niezwykle rzadko.
Zaczęła tak sezony 1998/1999 (prowadził ją wtedy Franciszek Smuda), 2004/2005 (Henryk Kasperczak) oraz 2007/2008 (Maciej Skorża). Były to te lata, gdy najbardziej dominowała nad resztą stawki w Ekstraklasie i liderowała praktycznie od samego początku sezonu do końca. Były to bezapelacyjnie najlepsze wiślackie drużyny.
Żeby Wisła mogła więc z 80% pewnością liczyć na bezpośredni awans do Ekstraklasy, musi po prostu roznieść całą ligę jak za swoich najlepszych czasów.
Ile potrzeba na baraże?
Droga do Ekstraklasy wiedzie również przez baraże. Ale miejsca barażowe nie są sobie równe. Ekipa, która zajmie trzecie miejsce może być pewna gry u siebie w pierwszym i ewentualnym drugim meczu. A ten zespół, który zakończy rozgrywki na szóstej pozycji, zawsze będzie grać na wyjeździe.
Oczywistym jest, że lepiej jest grać u siebie, czyli jeśli grać w barażach, to z trzeciego miejsca. Baraże o awans do Ekstraklasy w obecnej formie rozgrywane są od trzech sezonów. Dwa razy awansowała drużyna, która oba mecze rozgrywała u siebie, a raz zespół, który zajął szóste miejsce.
Awans przez grę na wyjeździe nie jest wykluczony, ale nawet w tak małej próbce zdarza się rzadziej.
Sprawdźmy zatem, ile Wisła powinna zdobyć punktów, by być „rozstawiona” w barażach.
61 punktów daje trzecie miejsce w 90% przypadków.
Oznacza to dla Wisły średnią punktów 2,31. Taką miała w pierwszych 16 meczach sezonu 2009/10. Tego, który co prawda skończył się samobójem Mariusza Jopa, jednakże początek Wisły był wówczas piorunujący.
Zatem wciąż mowa tu o formie mistrzowskiej.
W przypadku wywalczenia ostatniego barażowego miejsca, czyli szóstego, potrzebna średnia punktowa wynosi około 1,8 punktu na mecz. Baraże powinny zapewnić 54 punkty zdobyte w fazie zasadniczej.
To poziom, jaki przez całą swoją kadencję w Wiśle Kraków miał choćby Robert Maaskant. A ze świeższych czasów - do średniej 1,8 zbliżyła się drużyna Franciszka Smudy z początku sezonu 2013/2014. Ta, w której grali regularnie Arkadiusz Głowacki i Paweł Brożek.
Która średnia punktowa nie byłaby celem Wisły, i tak oznacza to drastyczną zmianę formy zespołu.
Obecnie krakowianie zdobywają średnio 1,3 punktu na mecz.
By więc załapać się na baraże, Wisła musi poprawić się o 40%. Żeby załapać się na mecze u siebie w tych barażach, Wisła musi grać lepiej o 77%. A żeby wywalczyć bezpośredni awans, krakowianie muszą punktować prawie dwa razy lepiej niż na jesieni.
Będzie o to tym trudniej, że z najważniejszymi rywalami w walce o awans lub baraże Wisła będzie grać na wiosnę na wyjeździe. U siebie więc krakowianie praktycznie nie będą mogli tracić punktów.
Czego będzie trzeba, by awansować?
Czy tak gwałtowna przemiana zespołu z rundy na rundę jest możliwa? Na pewno potrzebne będzie szczęście, którego w całym 2022 roku Wiśle bardzo brakowało.
W tabeli „punktów oczekiwanych” według Wyscout Wisła jest na drugim miejscu - za Ruchem Chorzów. Stworzyła sobie sytuacje, które powinny przynieść jej 30 punktów, chorzowianie byli lepsi o jedno oczko.
Zatem: przy przeciętnej skuteczności (która jest w gruncie rzeczy sprawą losową) krakowianie powinni być na drugim miejscu w tabeli i zdobyć około 30 punktów, czyli o sześć więcej niż obecnie.
Sama poprawa skuteczności jednak Wiśle nie wystarczy, bo gra na poziomie stwarzanych sytuacji oznaczałaby punktowanie ze średnią 1,6 pkt na mecz. Doczłapanie się do baraży wciąż byłoby możliwe, ale niepewne.
Dlatego ważniejsza jest poprawa jakości gry zespołu. Tę można osiągnąć lepszą taktyką bądź treningiem, ale od lat ulubionym sposobem niemal każdego klubu jest po prostu wystawianie na boisku lepszych piłkarzy.
Żeby to zrobić, Wisła dokonała zimą wiosną kolejnej rewolucji kadrowej. Kolejnej, bo od 2019 roku ten zespół zmienia się praktycznie co okienko.
W sumie nowy dyrektor sportowy krakowskiego klubu Kiko Ramirez ściągnął do Wisły aż sześciu nowych zawodników. W dwóch najwyższych polskich ligach tylko Radomiak Radom dokonał większej liczby transferów.
Oczywiście nie wszyscy wskoczą od razu do pierwszego składu. Być może zrobią to „tylko” David Junca (lewy obrońca), Igor Sapała (środkowy pomocnik) i Alex Mula (skrzydłowy), a reszta nowych nabytków przyszła wzmocnić rywalizację i uzupełnić skład.
Ale ile transferów by nie wykonała i jak skuteczna Wisła by nie była, wszystko i tak rozbije się o najważniejszą kwestię - atmosferę w zespole i klubie.
Wisła od lat ma mentalny problem. Wystarczy drobna przeciwność losu - stracony gol, głupi błąd, czerwona kartka - by z całej drużyny uleciało powietrze.
Krakowianie jesienią 15 razy obejmowali prowadzenie. I aż dziewięć razy rywal był w stanie wyrównać wynik meczu. W 1. Lidze jedynie Arka Gdynia ma tak słaby wynik. Dla porównania Puszcza Niepołomice przez całą jesień pozwoliła rywalom na wyrównanie tylko raz.
Na konferencji przed meczem z Resovią Radosław Sobolewski, trener Wisły, odwoływał się do historii klubu i mówił, że w tym klubie zawsze powinno się stawiać wysokie cele. – Może właśnie dzięki temu ten klub ma tyle sukcesów na swoim koncie – tłumaczył.
Być może to prawda, być może też większość (osiem z trzynastu) mistrzostw Polski zdobył wtedy, gdy był po prostu najbogatszym klubem w kraju.
Co się jednak dla Wisły dobrze składa, jest ona obecnie jednym z najbogatszych klubów 1. Ligi. Ma też zapewne najsilniejszą kadrę, jeszcze dodatkowo zimą wzmocnioną. A takiej przewagi nad resztą stawki krakowianie nie mieli od lat. Wystarczy zatem to tylko wykorzystać.
JACEK STASZAK