Dookoła Euro: Dlaczego prezes Viktorii Pilzno nie cieszy się z sukcesu kadry?
2012-06-23 13:11:00; Aktualizacja: 12 lat temuCzescy kibice ćwierćfinał uważają za sukces swojej kadry. Jest jednak ktoś, kto najchętniej widziałby Czechów odpadających już w fazie grupowej i to najlepiej w fatalnym stylu. To prezes Viktorii Pilzno, Adolf Šádek.
Właściciel klubu z Pilzna w przeciągi kilku lat dokonał rzeczy niebywałej. Z przeciętnego ligowego średniaka stworzył zespół, który zdobył krajowy puchar, mistrzostwo kraju, zagrał w fazie grupowej Ligi Mistrzów i zagrał w 1/16 Ligi Europy. Jak na czeskie realia są to sukcesy wręcz nieprawdopodobne. O sile tego zespołu stanowili przede wszystkim David Limberský, Václav Pilař, Daniel Kolář i Petr Jiráček. Nikogo nie zdziwiło więc, że zaczęły zgłaszać się po nich zachodnie kluby.
- Po awansie na EURO 2012 myśleliśmy, że Šádek wstrzyma się ze sprzedawaniem piłkarzy. Wiadomo, taka impreza to ogromna szansa, żeby się wypromować. Ale klub w lidze zaczął grać nieco gorzej i Adolf chyba bał się, że nic na tym wszystkim nie zarobi. – komentuje wyprzedaż w Pilznie Jozef Chovanec, trener Sparty Praga, a w przeszłości selekcjoner Czech i znakomity piłkarz.
Rzeczywiście zachowanie prezesa Viktorii było niezrozumiałe. Na niespełna pół roku przed ME do VFL Wolfsburg przeszedł Petr Jiráček. Razem z nim kontrakt podpisał Václav Pilař, który w Niemczech miał się stawić dopiero po turnieju. Suma obu transferów nie była zawrotna, mówi się o kilku milionach euro. Co prawda dla Czechów to ogromne pieniądze, ale…Popularne
Na mistrzostwach Europy wszyscy wymienieni piłkarze grali w podstawowej 11 Czech i byli jednymi z najlepszych w całej reprezentacji, a Jiráček i Pilař strzelili po dwa gole i stali się gwiazdami europejskiego czempionatu. Wtedy prezes Viktorii Pilzno miał powody do wściekłości. Obecnie akcje wspomnianych zawodników stoją dużo wyżej i za każdego z nich możnaby zainkasować 5-7 milionów euro. Czyli kilka razy więcej niż zapłaciło VFL. Nadal nie wiadomo, jak wygląda sytuacja Davida Limberskiego i Daniela Kolářa, którzy być może mieli podpisane umowy z zachodnimi klubami już wcześniej. Oczywiście kwoty transferu byłyby w takim wypadku niższe niż mogłoby to być teraz. Jeśli tak jest w rzeczywistości, to Adolf Šádek może powiedzieć, że przeszło mu koło nosa blisko 20 milionów euro. Żaden prezes w Europie nie może sobie pozwolić na tego typu straty, a już zwłaszcza prezes czeskiego klubu piłkarskiego, który jeszcze kilka lat temu ledwo utrzymywał się w Gambrinus Lidze (czeska 1 liga).
Jeśli jednak David Limberský i Daniel Kolář dopiero teraz będą mogli podpisać kontrakt z nowymi klubami, prezes „Viktorki” i tak musi przełknąć gorzką pigułkę w postaci faktu, że gdyby nie Cristiano Ronaldo i jego gol, który wyeliminował Czechów w ćwierćfinale EURO 2012, to za obu czeskich graczy możnaby zażądać nieco wyższą cenę. Oczywiście teraz również nie można narzekać, ale skoro prezes klubu z Pilzna tak skrupulatnie liczył każdego eurocenta i każdą koronę już wcześniej, to z pewnością teraz także nie będzie do końca usatysfakcjonowany. Jak na razie o Limberskiego i Kolářa pytają głównie kluby francuskie i niemieckie, zatem w najbliższym czasie możemy się spodziewać transferów z ich udziałem. Czy istnieje szansa, że trafią do VFL Wolfsburg?
- Nigdy w życiu. Nie dlatego, że to słabi piłkarze. Po prostu teraz Viktoria Pilzno będzie chciała zbyt wygórowaną kwotę. Oddali Jiráčka i Pilařa prawie za darmo, więc Niemcy się cieszą, bo za śmieszne pieniądze pozyskali piłkarzy, którzy teraz są wiele warci. To stary sposób „Wilków”. Tak samo było z Edinem Dżeko, który opuścił Wolfsburg za 27 milionów funtów, mimo iż wcześniej przyszedł do VFL za sumę o wiele niższą. Zresztą możliwe, że niebawem obaj Czesi odejdą z Wolfsburga, jeśli pojawi się jakaś dobra oferta. Przecież piłka to dziś nie tylko sport, prawda? – wyjaśnia wspominany już wcześniej Jozef Chovanec.