Gdy asystent jest szefem…
2015-12-27 13:11:43; Aktualizacja: 8 lat temu Fot. Transfery.info
Özil, podanie, gol. Euforia u „Kanonierów” na ławce i na boisku. Euforia na Emirates Stadium. Euforia przed telewizorami kibiców Arsenalu. Mesut wielbiony w mediach. Mesut wielbiony przez kibiców. Mesut wielbiony przez drużynę.
Piłkarskie życie Mesuta Özila toczy się ostatnio w niezaburzonym i zwycięskim rytmie. Zdaje się, że ta forma jest niezależna nawet od postawy całej drużyny – nawet w fatalnym dla Arsenalu listopadzie (raptem jedno zwycięstwo na pięć rozegranych meczów) Niemiec grał na wysokim poziomie notując wciąż znakomite statystyki. I gdy grudzień jest dla „Kanonierów” póki co wspaniały (z wyjątkiem porażki z Southampton), to i sam Özil gra jeszcze lepiej i podaje jeszcze bardziej genialnie.
Prawdziwy z Mesuta fenomen. Licząc od początku sezonu 2009/10, Özil zanotował 109 asyst we wszystkich rozgrywkach (zarówno dla klubu jak i reprezentacji), przez te 77 miesięcy spędził na boisku ponad 19 tysięcy minut. Jedynym piłkarzem, który może równać się z Niemcem pod względem liczby ostatnich podań, biorąc pod uwagę ostatnie sezony, jest… Leo Messi. Argentyńczyk także zaliczył 109 asyst, ale na boisku spędził kilka tysięcy minut więcej. Wciąż nieprzekonani, że Özil to geniusz asysty? Poprzedni „wielki podający” Arsenalu - Cesc Fabregas. Od sezonu 2009/10 właśnie, grał w barwach „Kanonierów”, Barcelony i Chelsea, co przy Werderze, Realu i Arsenalu, a więc drużynach Özila, wygląda nieco bardziej korzystnie. Wynik Hiszpana? 90 asyst a więc blisko dwadzieścia mniej niż Mesut. Wątpliwości co do Niemca wciąż nie dają spokoju? Jeszcze jeden przykład. Na mundialu 2010, gdy na dobre rozbłysnął talent Özila, do piłkarskiego mainstreamu wszedł także Angel di Maria. Jego wynik w ciągu ostatnich sześciu lat? „Marne” 83 asysty we wszystkich rozgrywkach.
W tym sezonie tych ostatnich podań Niemiec ma już piętnaście. Jego „życiówka” to 23 asysty w sezonie, a biorąc pod uwagę pewną i stałą formę, regularność w podejmowaniu dobrych decyzji na boisku – Özil pobije i mocno wyśrubuje rekord.
Niewątpliwe brakuje Mesutowi jakiegoś spełnienia w klubie. Z reprezentacją Niemiec zdobył już prawie wszystko. Klubowo – przeciętne. W Europie Schalke i Werder, kilka lat w Realu, który jak na „Królewskich”, radził sobie przeciętnie. Teraz Arsenal, który od dekady nie potrafi wskoczyć chociażby na drugie miejsce w lidze i nie potrafi przeskoczyć przeszkody „1/8 finału” w Lidze Mistrzów. Niewielu jest chyba zawodników, którzy prezentując tak wysoki poziom, zdobyli tak relatywnie niewiele w klubowej piłce. Özil zasługuje na drużynę adekwatną dla siebie. On jest pewny, regularny, jego drużyna – niekoniecznie. Nie chodzi tu tylko o Arsenal, choć akurat ten klub w zasadzie definiuje pojęcie „nieregularność”. Teraz z cudownym Mesutem i gdy wydaje się, że Arsene Wenger w końcu odnalazł odpowiednią drogę dla swojej drużyny – to właśnie ten team może pomóc Özilowi w święceniu triumfów, na które zasłużył. Zawsze przecież klasowo pomagał drużynie, choć ta grała na różnych poziomach jakości. Wspaniały byłby to obrazek, wręcz przykład na działanie dobrej karmy!
Pesymistycznie załóżmy jednak, że Arsenal (czy też kolejne kluby Niemca) nigdy nie osiągnie stałego poziomu „world-class” i Mesut do końca kariery nie podniesie zbyt wielu trofeów, na które bez wątpienia zasłużył. Zostanie zapamiętany jako zwycięzca czy przegrany? Ilu piłkarzy wyróżniało się tak wielkimi umiejętnościami, którzy nigdy nie osiągnęli znaczących, powalających serii triumfów? Może inaczej, o ilu takich się dziś pamięta? No dobrze, Mesutowi zapomnienie nie grozi, ale raczej z powodów reprezentacyjnych, niźli klubowych. Ale poza pękiem asyst i kilkoma trofeami, które w ogóle nie odzwierciedlają, ba, wręcz umniejszają stopień jego umiejętności, Niemiec ma tylko galerie pełne memów w brytyjsko-języcznym Internecie, trzymanym swoją drogą w rękach kibiców Arsenalu.
To wszystko chyba jednak trochę mało jak na człowieka, który w szukaniu wzrokiem kolegów i w posyłaniu im tak świetnych podań, może być równy (zaufajmy liczbom!) nawet Messiemu.
ADAM BOMBA