Historia Clinta Dempsey'a - z "Naco-nowhere" do Premier League
2012-04-19 01:30:03; Aktualizacja: 12 lat temuNacogdoches, Texas - Piłka nożna sprawia, że Victor Rivera odchodzi od zmysłów. To człowiek, który za pewnik powziął sobie, że każdą chwilę, której nie spędzi sprzedając tacos, poświęci ucząc chłopaków "soccera".
A kiedy Rivera nie uczy, ogląda go i sam aktywnie go uprawia. Na tyle oczywiście, na ile jego ciało mu pozwala. Na znacznie więcej pozwala jednak jednemu z jego "bollios" ("białasów"), Clintowi Dempsey'owi.
Dempsey pojawił się w życiu Rivery w 1995 roku, chwilę po tym, jak jego nastoletni synowie, Victor Jr. i Franky opuścili Chicago (gdzie mieszkali z matką), by przenieść się do ojca, w okolice Houston. Mieszkanie trenera stało się dla młodego Clinta jego drugim domem. Nieraz pytał Victora: - "Pa", będziesz może robił dziś quesadille z kurczakiem? Przy domu Rivery znajdowała się też łąka, na której młodzi chłopcy godzinami grali w piłkę nożną. Co z tego, że na środku pola znajdowały się trzy drzewa? To nawet lepiej, nie trzeba było szukać chętnych do gry w obronie!
Podczas gdy Clint imponował pracą nóg, Victor Jr. rewanżował się swoją szybkością. Kiedy pewnego dnia Franky minął młodszego brata Clinta, Lance'a i zdobył zwycięską bramkę, Dempsey odepchnął swojego braciszka i wrzasnął na niego z pretensjami, dlaczego dał Frankowi strzelić. Rivera senior nie mógł się napatrzyć na grę swoich chłopaków, choć w tych ich meczach rolę słupków pełniły... klapki. Mając w pamięci swoje doświadczenia z dzieciństwa, kiedy to musiał codziennie walczyć o swoje życie, chciał dla swoich chłopców czegoś lepszego. I choć wiedział, że droga do bycia coraz lepszym jest ciężka, nie zawahał się ich w nią posłać. I tak rozpoczęła się nadzwyczajna podróż Clinta Dempsey'a; dzieciaka z miejscowości nazywanej złośliwie "Naco-nowhere" ("Naco-nigdzie"), który - jak się okazało - miał zostać drugim Amerykaninem, który zdobył bramki na więcej niż jednych mistrzostwach świata.
Dempsey dorastał w mieście, w którym dzieci hiszpańskich imigrantów opowiadały historie mężczyzn o niesamowitych nazwiskach, jak El Magico (Mag) z Salwadoru czy Maradona z Argentyny. Gdy tylko słońce wyganiało chłopców z boiska, pędzili co sił w nogach do swoich przyczep, by złapać popsicle (najbardziej znane amerykańskie lody na patyku) i zjeść pupusas (danie rybne z Salwadoru). W tym czasie ich ojcowie kręcili się w pobliżu z piwem w ręku, krzycząc i wykłócając się, oglądając mecz piłki nożnej na jednym z hiszpańskich kanałów telewizyjnych.
Starszy o pięć lat brat Dempsey'a, Ryan, namawiał gorąco przyjaciela rodziny, by pozwolił mu zagrać w zespole z pobliskiej ligi meksykańskiej. A że Clint zawsze pchał się tam, gdzie jego brat, to stałym widzem popisów starszego z Dempsey'ów był ten młodszy. Widział brata, walczącego z dwa razy starszymi mężczyznami przez kłęby dymu z grillów, na których piekły się fajitas. Zarówno fani, jak i sprzedawcy otaczali szczelnie boisko. Handel kwitł, lata później Dempsey wyznał, że "gdy się idzie na mecz ligi Meksyku, nie idziesz na mecz; idziesz na imprezę."
Organizatorzy, którzy chcieli wynieść piłkę w Nacogdoches na wyższy poziom powiedzieli Riverze zdecydowane nie. Mimo że szukali drużyn, nie potrzebowali grupki 14- i 15-latków do gry z dorosłymi. Jeden z organizatorów spytał wręcz: - Chce ich pan zabić?
- Zaufajcie mi - powiedział Rivera. - Znam te dzieciaki i wiem jak grają. To wy oberwiecie, na pewno nie one.
Co prawda Rivera wychował dość dorosłych, by zadowolić organizatorów, jednak zależało mu na tym, by Victor Junior oraz Dempsey zagrali wraz z nimi. Grali na boiskach o naprawdę dziwnych nazwach, takich jak "Under the Bridge" ("Pod Mostem") czy "Las Joyas" ("Diamenty"). Nazwa pierwszego wzięła się od rzeki płynącej w pobliżu, drugiego zaś od świateł stadionowych, które miały wyglądać jak diamenty na nocnym sobotnim niebie.
Victor Jr. oraz Clint właśnie szli do szkoły średniej. W przerwach od nauki, grali przeciwko dwukrotnie starszym i o tyle większym facetom. Niektórzy z nich grali w przeszłości nawet w pierwszej zawodowej lidze Meksyku, w zespołach jak Pumas. Niestety, nie poszczęściło im się i z powodu kontuzji lub słabych zarobków, musieli wyjechać na północ za pracą. Nie wiedzieli, co zrobić z chłopcami Rivery, grali więc "na paluszkach", by nie zrobić im krzywdy. W pierwszym meczu zespół Dempseya zebrał łomot i przegrał 0:6. W przerwie jednak Rivera senior zachęcał ich: - Dopiero się uczycie, prawda? Pamiętajcie, że jesteście od nich szybsi! I poskutkowało. Drugi mecz przegrali tylko jedną bramką, a Dempsey rozochocony wypracowywał Victorowi juniorowi sytuacje, o których wiedział, że je wykorzysta. Kolejny mecz już wygrali, następny również. Przeciwnicy przestali uważać na młodych chłopaków Rivery i traktowali ich jak każdego innego przeciwnika. Kopali, atakowali łokciami, popychali ich... Poza Dempsey'em. On miał znacznie gorzej.
- Ludzie wychodzili na plac gry, by zrobić mu krzywdę - mówi Alex Romero, piłkarz z Salwadoru, o którym według wielu zawodników z ligi mówiło, że mógł zrobić wielką karierę reprezentacyjną, gdyby tylko życie nie obchodziło się z nim tak ciężko. Victor junior również wprawiał w zakłopotanie swoich przeciwników, jednak bramki strzelał głównie dzięki wielkiej szybkości. Dempsey natomiast miał skłonność do ośmieszania przeciwników. Uwielbiał wykorzystywać triki, których nauczył się na podwórku, podpatrując przez lata hiszpańskie transmisje piłkarskie z Ryanem. Był na tyle bezczelny, by po zdobyciu bramki krzyknąć do fanów drużyny przeciwnej "Whaaaaat's uuuuuup?"
Jego matka, Debbie siedziała w tym czasie na trybunach. Życzyła sobie tylko jednego. By jej dziecko przestało i wróciło do niej. Inaczej oni go zabiją.
Im bardziej Dempsey imponował swoimi umiejętnościami, tym ciężej przeciwnicy atakowali jego nogi. Jego matka wiedziała, jak niebezpieczne może to być dla jej chłopca. Jako pielęgniarka w Nacogdoches pewnego dnia została wezwana na operację jednego z zawodników miejscowej ligi. Mężczyzna z kawałkami kartonu, które miały zastępować ochraniacze, trafił na stół operacyjny ze złamanymi obiema nogami.
Przez te wszystkie lata Debbie Dempsey oraz Aubrey, jej mąż, pracownik kolei, walczyli o to, by zarobić na Clinta. By spełnić jego marzenie o grze w piłkę nożną, trzeba było czasami jechać na turnieje nawet 320 kilometrów, do Dallas. Rodzice Clinta kupili nawet wóz kempingowy, by nie musieć płacić za hotel za każdym razem, gdy musieli zostać w Dallas i innych miejscowościach, gdzie odbywały się spotkania. Matka Dempsey'a wiele razy musiała błagać o pożyczkę na ubrania i podróż dla syna.
I po całym dniu gry w tradycyjny amerykański "select soccer" (drużyny wybiera się jak na podwórku), Clint wracał późnym wieczorem, by grać w meksykańskiej lidze Nacogdoches, gdzie przeciwnicy atakowali go wślizgami i niejednokrotnie pluli mu w twarz. Pytali, czy musi robić te wszystkie wymyślne triki. I jeśli tylko ktoś wyskakiwał z pretensjami do Dempsey'a, Victor Jr. zawsze był w pobliżu, by pomóc.
W końcu Clint i Victor Jr. poprowadzili swój zespół, Zamora, do mistrzostwa ligi Nacogdoches. Debbie i Aubrey byli przekonani, że za rok nikt nie pozwoli tym 16-latkom wygrać. Na szczęście, do Clinta zaczęły przychodzić listy z uczelni takich jak Notre Dame czy SMU. Chłopak zaczął się zastanawiać, czy na pewno chce się narażać na poważną kontuzję w prowincjonalnej lidze.
Tym razem to Clint wyciągnął pomocną rękę do Victora juniora i namawiał ludzi w Dallas, by przyjęli do zespołu również syna Rivery, który tyle dla młodego Dempsey'a zrobił. Problemem okazało się jednak nie wejście do drużyny, a pieniądze, których ojciec Victora Jr. nie miał. Po roku chłopak musiał opuścić zespół w Dallas, gdzie miał niepowtarzalną szansę bycia dostrzeżonym przez trenerów zespołów akademickich.
- To zabiło mojego brata - powiedział Frank. Victor junior dawał z siebie wszystko i dołączył do najlepszego zespołu z Nacogdoches, jednak trenerzy akademiccy nie zaglądali do małej mieściny w Teksasie. Kiedy Clint przebierał w ofertach z Division I, nim zdecydował się na Furman University (grał tam m.in. kadrowicz USA do lat 20., Ricardo Clark), dla Victora Jr., najlepszego strzelca ligi Nacogdoches, jedyną opcją była Division II z uczelnią Ouachita Baptist z Arkansas.
Po tym, jak Clint trafił na uniwersytet Furmana, na meczach pojawiali się wysłannicy reprezentacji USA. Z początku po to, by obserwować wspomnianego Clarka, jednak kreatywność Dempsey'a nie mogła ujść ich uwadze. W bardzo krótkim czasie Clint otrzymał powołanie do kadry narodowej do lat 20. W tym samym czasie inne powołanie otrzymał jego przyjaciel, Victor junior. Okazało się, że jego dziewczyna zaszła w ciążę. I kiedy Clint biegał po boisku dla chwały swojego kraju, jego przyjaciel biegał do sklepu po pampersy. Rzucił szkołę, by zatrudnić się w fabryce w Nibco. Clint odkrył swoje możliwości, Victor Jr. natomiast - ciężar odpowiedzialności.
Victor junior marzył jednak nadal o karierze piłkarskiej, dwie jego próby gry w MLS zakończyły się jednak porażką. Najpierw nie został potraktowany poważnie w Houston, później sam zrezygnował z testów w New England Revolution, które zapewnić miał mu Dempsey, którego wybrano do tego zespołu w drafcie 2004 roku. Zrezygnował, ponieważ dostał się do akademii policyjnej, co miało mu zapewnić dobre zarobki i pozwolić mu się ustatkować.
Clint natomiast miał szansę rozwijać się przy takich zawodnikach jak Steve Ralston czy Taylor Twellman. Czasy gry Dempsey'a w zespole Revs to finał konferencji i dwa finały ligi MLS dla New England.
W 2006 roku Dempsey został wybrany przez selekcjonera Bruca Arenę do 23-osobowej kadry na mistrzostwa świata w Niemczech, cztery lata później natomiast wystąpił w finale Ligi Europejskiej, w którym jego Fulham okazało się słabsze od Atletico Madryt dopiero po dogrywce. Warto jednak wspomnieć, że w półfinale z Juventusem Dempsey dokonał czegoś, co nazwane zostało najważniejszym trafieniem Amerykanina w Europie. Przy stanie 3:1 dla Fulham (4:4 w dwumeczu), odwrócony plecami do bramki zbiegł ku linii końcowej i uderzył lobem ponad bramkarzem Juventusu, dając zespołowi z Craven Cottage upragniony finał, bez konieczności walki o niego w dogrywce.
Historię jego najlepszego przyjaciela, Victora Jr. również zmienił pewien strzał. Pewnego dnia zabrał swoich przyjaciół z policji na strzelanie do celu. W trakcie strzelania, Victorowi wypadła z ucha słuchawka. Gdy schylił się, by ją podnieść, jego pistolet wypalił i trafił go w głowę. Zmarł na miejscu.
82 samochody towarzyszyły Victorowi juniorowi podczas jego ostatniej drogi. Victor Rivera senior pogrzebał swojego syna. Franky pogrzebał brata. Oboje pogrzebali wraz z nim ich ukochany sport. Oglądanie, słuchanie, nawet myślenie o piłce nożnej bolało zbyt mocno.
Dempsey jednak sprawił, że Rivera wrócił do oglądania sportu. Mówi, że gdy ogląda Clinta w telewizji, wie, gdzie jego podopieczny poda, jak zagra w kolejnej akcji. I wyobraża sobie, gdzie w tym momencie na podanie czekałby jego syn, by przy asyście swojego najlepszego przyjaciela zdobyć kolejnego gola.
Niewątpliwie Dempsey rozwinął się dzięki Fulham, ale i Fulham rozwinęło się dzięki Dempsey'owi. Według Jasona Davisa z portalu Bleacher Report, żaden z sukcesów Fulham w ostatnich sześciu latach nie byłby możliwy bez Amerykanina.
Poza futbolem (czy raczej soccerem), Dempsey interesuje się przede wszystkim rapem. Na YouTube można bez problemów znaleźć wideo, w którym "Deuce" (jego pseudonim artystyczny) prezentuje swoje umiejętności na antenie Setanta Sport.
Historia Dempsey'a pokazuje, że w życiu najważniejsze to skupić się na celu i konsekwentnie dążyć do jego realizacji. Ale też, że bez odrobiny szczęścia (któremu rodzice Dempsey'a pomagali jak mogli), ciężko jest o wielki sukces sportowy.
Można się zastanawiać, czy Dempsey osiągnął już szczyt swoich możliwości, czy w kolejnym sezonie poprawi jeszcze swoje osiągi. Będzie o to cięzko, obecny sezon to już 22 gole i 7 asyst Amerykanina we wszystkich rozgrywkach, w tym bramki strzelone Liverpoolowi (zwycięska) i ostatnio Chelsea (na wagę remisu, który oddala The Blues od Ligi Mistrzów). Jednego jednak możemy być pewni - Clint na pewno nie spocznie na laurach.