I'm forever blowing bubbles... czyli za co kochamy West Ham
2012-07-29 15:47:08; Aktualizacja: 12 lat temuJest taki klub w Anglii, który pozostaje w sercach fanów nie poprzez swoją medialność i rozpoznawalność, a dzięki tradycji i poświęceniu. Wschodni Londyn. Upton Park. "I'm forever blowing bubbles...". Po prostu West Ham United.
West Ham to dla mnie legendarny klub. Wiele osób powie, że bredzę. Bo co to niby za legenda, jeśli nigdy nawet nie sięgneła po mistrzostwo kraju, a Puchar Anglii wygrywała raptem trzykrotnie. W jaki sposób odpowiedziałbym takim osobom? W bardzo prosty - haters gonna hate. West Ham to nie medialność, blichtr, rosyjski miliarder, czy kolejna kupowana gwiazdka. "Młoty" to po prostu tradycja, środowisko kibicowskie i historia. Ten zespół posiada coś, czego nie da przeliczyć się na pieniądze. Coś niezwykłego, czego nigdy nie zdobędzie pewien klub z niebieskiej części Londynu, czy z błękitnego Manchesteru.
- Jestem szczęśliwy i podekscytowany na myśl o dołączeniu do West Hamu United. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że West Ham jest wielkim klubem w Anglii i nie mogę już się doczekać, żeby dla niego zagrać. Ten klub ma wielkie tradycje. Przejście tutaj to dla mnie zostanie częścią rodziny, którą tworzy West Ham - powiedział niedawno nowy piłkarz "The Hammers", Modibo Maiga. Kurtuazja? Słodkie pierdzenie? Może, ale niekoniecznie. Większość piłkarzy, którzy przychodzą na Upton Park, ma świadomość, że za chwilę przyjdzie im nosić koszulkę klubu o wielkiej dumie. Poważaniu.
Kibice West Hamu nie należą, jakby to powiedział Patryk Małecki, do pikników. Nie można by ich "wysłać na Cracovię". Są prawdziwymi fanatykami, identyfikują się ze swoją drużyną i są w stanie zapłacić za swoje poświęcenie wielką cenę. Ktoś powie - przecież to zwykli kibole, barbarzyńcy, naoglądał się "Hooligans" i coś gada trzy po trzy. To prawda, zdarzają się skrajne przypadki, nie mogę powiedzieć, żebym był zwolennikiem posiadania kilkunastu maczet czy innych zabawek w pociągach na wyjazdach, jednak nie o to tu chodzi. Niezaprzeczalnym faktem jest, iż West Ham pomimo braku sukcesów, spektakularnych transferów i znanych dyrektorów, ma niezwykle liczne grono fanów. I przede wszystkim inne drużyny z Anglii czują przed nimi respekt. Kiedy po sezonie 2010/2011 "The Irons" spadli z Premier League, wielu ludzi poczuło jakąś taką mentalną pustkę. Nie mówię tu o kibicach zespołu z Upton Park. Za pomocą Twittera czy innych portali społecznościowych nad spadkiem West Hamu ubolewało wielu znanych zawodników i postaci ze świata sportu. Bo ten klub tworzy atmosferę braterstwa i męstwa. Bo zawsze odznaczał się wielką odwagą. Tak po ludzku było go wszystkim szkoda. Każdemu brakowało tych zaczepnych pieśni na wyjazdach, tego drażnienia się, lekkiego prowokowania. Po prostu kolorytu. Bo jak fani zaśpiewają "up your arse up your arse, stick your blue flag up your arse! From Stamford Bridge to Upton Park, stick your blue flag up your arse!" to już wiemy z kim mamy do czynienia.Popularne
Za West Hamem przemawia również piękna historia. Historia nienapisana przez ilość zdobytych tytułów, chociaż i te się zdarzały. To piękna karta zapisana przez ludzi i piłkarzy związanych z "Młotami". Niech o zasługach dla angielskiego klubu świadczy choćby mundial z 1966 roku, kiedy to "Synowie Albionu" jedyny raz świętowali końcowy triumf. W finałowym starciu z RFN ważnymi postaciami byli trzej ówcześni zawodnicy West Hamu - Geoffrey Hurst, który ustrzelił hat-tricka, Martin Peters, który dołożył czwartego gola i kapitan oraz wielka legenda zespołu z Boleyn Ground, Bobby Moore.
Jest jeszcze jeden niezwykły aspekt związany z tym klubem. Jego hymn. Czy istnieje w ogóle jakiś inny, który może z nim konkurować? Być może "You'll never walk alone" Liverpoolu. "I'm forever blowing bubbles..." został skomponowany jednak o wiele lat wcześniej, a dokładniej w 1919 roku przez Jaana Kenbrovina i Johna Williama Kellette'a w Stanach Zjednoczonych. West Ham jest nieodłącznie związany z tytułowymi bańkami mydlanymi. Ten hymn to melancholia, dostojność, sentyment, szacunek, tradycja. Wizytówka klubu. Coś co jednoczy starsze i młodsze pokolenia.
W piątek rozpoczęły się Igrzyska Olimpjskie w Londynie. Podczas ceremonii otwarcia, uważni słuchacze, przez około 20 sekund mogli usłyszeć hymn West Hamu. Tej rangi impreza to odpowiednie miejsce do zaznaczenia obecności tak wspaniałej instytucji. Klub, który zawsze pozostanie w sercach kibiców i któremu nigdy nie dorównają śmieszne kluby o wyimaginowanej historii. Pretty bubbles in the air!