Korona Kielce: Za wszelką cenę pozostać w elicie
2016-07-16 03:32:39; Aktualizacja: 8 lat temuPrzed „Żółto-Czerwonymi” kolejny trudny sezon. W poprzednich rozgrywkach wynik ponad stan wykręcił Marcin Brosz. Czy w tym podobnej sztuki dokona absolutny debiutant - Tomasz Wilman?
Cuda nad Silnicą
Ekipa z województwa świętokrzyskiego w oczach wielu ekspertów była przed startem minionych rozgrywek typowana, jako głównym faworyt do pożegnania się z Ekstraklasą. Duży wpływ na wysuwanie takich opinii miała niestabilna sytuacja finansowa klubu, który po zakończeniu poprzedniego sezonu stanął po raz kolejny na krawędzi bankructwa. Szereg cięć pozwolił jednak włodarzom Korony stworzyć zespół, który bez takich piłkarzy jak Golański, Luis Carlos, Kiełb, Kapo, Leandro i Cerniauskas oraz trenera Ryszarda Tarasiewicza miał powalczyć o utrzymanie w elicie. Właściciele drużyny postanowili powierzyć wykonanie tej arcytrudnej misji Marcinowi Broszowi, który pozostawał bez pracy od maja 2014 roku, kiedy to rozstał się z Piastem Gliwice.
43-letni szkoleniowiec po dość długim rozbracie z ławką trenerską z entuzjazmem zabrał się do działania i na inaugurację ligi dość niespodziewanie jego podopieczni pokonali Jagiellonię Białystok, która przyjechała do Kielc w mocno okrojonym składzie, bo skupiła się na walce w eliminacjach do europejskich pucharów. Zwycięstwo nad drużyną Michała Probierza nie należało jednak do łatwych. Można nawet powiedzieć, że rodziło się w ogromnych bólach, które nie zapowiadały świetlanej przyszłości przed „Żółto-Czerwonymi”. Mimo to Brosz pozostawał spokojny i wierzył w realizację wcześniej nakreślonego planu. Sympatycy kieleckiego zespołu szybko przekonali się, że należy zaufać trenerowi, który wiedział, jakim materiałem dysponuje i co z niego może uszyć. Szkoleniowiec zdecydował się ustawiać drużynę bardziej defensywnie i nastawić ją na grę z kontry. Taka taktyka znakomicie i nawet ponad stan sprawdzała się na wyjazdach, gdzie Koroniarze od startu sezonu nie przegrali kolejnych ośmiu meczów, w tym z Legią Warszawa. Dlaczego wyróżniłem starcie z „Wojskowymi”? Po pierwsze jest to oczywiście jedna z najsilniejszych drużyn w Ekstraklasie, a po drugie do tej pory warszawiacy nie przegrali ani jednego spotkania z ekipą z Kielc na własnym terenie w najwyższej klasie rozgrywkowej. W końcu musiał jednak przyjść ten pierwszy raz. Znakomita seria wyjazdowa kielczan miała swoje negatywne konsekwencje, które odbiły się na wynikach na własnym terenie, gdzie Koroniarze spisywali się fatalnie, zdobywając zaledwie pięć punktów w całej rundzie jesiennej... Na szczęście dla „Żółto-Czerwonych” połączenie obu dorobków pozwalało im zakończyć rok nad strefą spadkową.Popularne
Udana pierwsza część sezonu powaliła ekipie Brosza w spokoju przygotowywać formę na drugą część rywalizacji. Najbardziej zadowolony z przebiegu wydłużonego okresu treningowego był Airam Lopez Cabrera. Przypominamy, że Hiszpan trafił do Korony w trakcie rozgrywek i nie był w 100% gotowy do gry na dobrym poziomie. Szkoleniowiec kielczan widział w nim jednak potencjał. Nie trzymał go na ławce i dawał mu grać jesienią, aby na wiosnę był motorem napędowym „Żółto-Czerwonych”. Brosz sporo ryzykował, ale to mu się opłaciło. Cabrera zaczął regularnie strzelać i między innymi dzięki temu kielczanie zanotowali serię dwunastu meczów bez porażki, co pozwoliło im pewnie utrzymać się w Ekstraklasie, a sam Hiszpan z 16 trafieniami na koncie został wicekrólem strzelców naszej ligi i zapisał się w historii klubu, jako drugi najskuteczniejszy strzelec w sezonie po Grzegorzu Piechnie.
Déjà vu
Wydawało się, że po tak dobrym sezonie w zespole z Kielc nastaną lepsze czasy. Marcin Brosz jeszcze w trakcie minionych rozgrywkach nie ukrywał, że ma plan na budowę drużyny, która nie będzie biła się tylko o utrzymanie. Tej koncepcji nie zaakceptowali jednak włodarze Korony i podziękowali szkoleniowcowi za pracę włożoną w utrzymanie ekipy z województwa świętokrzyskiego w Ekstraklasie. Gdyby tego było mało, to los trenera podzielili kolejni doświadczeni piłkarze, a to oznaczało powrót do dobrze znanego miejscowym kibicom scenariusza, czyli budowania ekipy, której zadaniem będzie pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Podobne zdanie na ten temat mają nasi eksperci - Tomasz Porębski (redaktor naczelny CKsport.pl) i Mateusz Żelazny (dziennikarz oraz komentator piłkarski Radia eM).
Tomasz Porębski: Gdyby wdrożyć w życie wszystkie przedsezonowe przewidywania ekspertów, Korona zostałaby zdegradowana do pierwszej ligi pewnie już... cztery lata temu. I – co lepsze - ta degradacja spotykałaby ją potem co roku. „Żółto-Czerwoni” zawsze są skazywani na spadek z Ekstraklasy i zawsze tego spadku jakimś cudem unikają. Czasem swój spokój zapewniają sobie na kilka kolejek przed końcem ligi, czasem w ostatnim meczu sezonu, ale zawsze robią to skutecznie. Cel na ten sezon jest niezmienny – utrzymać się w Ekstraklasie. Wydaje się jednak, że tym razem może to być szczególnie trudne. Z zespołu odeszło kilku kluczowych zawodników – Airam Cabrera, Vlastimir Jovanović, Dariusz Trela, Bartłomiej Pawłowski czy Kamil Sylwestrzak. W ich miejsce pojawili się inni zawodnicy, ale czy lepsi? Przedsezonowe sparingi wykazały, że raczej nie.
Mateusz Żelazny: Przed kielczanami już jedenasty sezon w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kibice ze stolicy województwa świętokrzyskiego dawno temu przyzwyczaili się do świadomości, że Koronie ze stabilizacją jest mocno nie po drodze. Ciągła niepewność w kwestii finansowania klubu, zawirowania w szatni, a ostatnio również na trybunach. To wszystko sprawia, że głównym hasłem, które rokrocznie przyświeca w Kielcach jest – „przetrwać”. Podobnie będzie i tym razem. Głównym celem „Złocisto-Krwistych”, będzie zapewnienie sobie gry w Ekstraklasie na kolejny sezon. W trakcie trwania tego obecnego, pewnie pojawią się ambicje wskoczenia do czołowej ósemki, ale na poważniejsze deklaracje nie ma, co nad Silnicą liczyć. Wydaje się zresztą, że gra w górnej ósemce po zakończeniu zasadniczej części sezonu, to maksimum, na co stać tę drużynę i jednocześnie dla kielczan sprawa nie tak bardzo nierealna. Nieraz już Ekstraklasa udowadniała, że ciężko tu o logiczny ciąg zdarzeń i absolutnie każdy może wygrać z każdym. Obtłukiwanie się w środku tabeli, ze zmiennym szczęściem w konkretnych grach, to scenariusz idealnie skrojony na kielecka ekipę. Jeden albo dwa mecze mogą okazać się języczkiem u wagi, który zdecyduje czy Koronę czeka dramatyczna rozgrywka o utrzymanie się na powierzchni, czy spokojne dogranie siedmiu ostatnich kolejek.
Nowa-stara strategiaW ostatnim czasie trenerami Korony zostawali szkoleniowcy, że znanym nazwiskiem - Ryszard Tarasiewicz i Marcin Brosz. Teraz jednak włodarze kieleckiego zespołu postanowili wrócić do dawnej selekcji i na stanowisko trenera mianowali Tomasza WIlmana, który dopiero swoją pracą w ekipie z województwa świętokrzyskiego może zaistnieć w środowisku. Na jego korzyść z pewnością przemawia fakt, że to wychowanek „Złocisto-Krwistych” i człowiek związany od lat z regionem. Dobrze zna struktury działania klubu i wie czym on kadrowo dysponuje, ale czy to wystarczy do odniesienia sukcesu w postaci utrzymania?
Tomasz Porębski: Nowym trenerem drużyny został Tomasz Wilman, totalny debiutant pod względem prowadzenia zespołu w Ekstraklasie w roli pierwszego szkoleniowca. Ponadto Wilman nigdy nie prowadził samodzielnie ekipy z I, II czy nawet III ligi. Jego jedyne doświadczenie to opieka nad zespołem Młodej Ekstraklasy cztery lata temu. Potem, w kolejnych trzech sezonach, pełnił funkcję asystenta trenerów seniorskiej drużyny. Powierzanie zespołu wychowankowi (zarówno piłkarskiemu, jak i trenerskiemu) to ciekawy ruch. Często godny poparcia. Bo, kto ma dać szansę młodego, zdolnemu szkoleniowcowi, jeśli nie jego macierzysty klub? Problem w tym, że Wilman dostaje drużynę będącą w rozsypce – co prawda z dobrą atmosferą w szatni, ale wyraźnie rozbitą na boisku. Poskładanie tych klocków nawet dla wprawionego, doświadczonego fachowca byłoby nie lada wyzwaniem, a co dopiero dla takiego zawodowego młokosa.
Mateusz Żelazny: Od momentu odejścia, uwielbianego w Kielcach, trenera Leszka Ojrzyńskiego, szkoleniowcy w Kielcach nie zapuszczali korzeni dłużej niż na sezon. Jest to o tyle nietypowa sprawa, że praca każdego z nich była oceniana więcej niż pozytywnie. Ku niezadowoleniu większej części sympatyków kieleckiego klubu i tym razem scenariusz się powtórzył. Po zakończeniu kampanii 2015/16, trener Marcin Brosz i prezes Marek Paprocki usiedli do stołu, ale nie znaleźli wspólnego języka. Jasne stało się, że w Kielcach znów nastąpi roszada. W czasie, gdy w mediach przetaczała się karuzela nazwisk, włodarze klubu wybrali opcję tanią, ale nie tak ryzykowną jak sądzą niektórzy. Trener Wilman nie jest w końcu aż takim żółtodziobem jak, to na pierwszy rzut oka wygląda. Trzy sezony oglądania Ekstraklasy z pozycji asystenta pierwszego szkoleniowca, plus staże w uznanych klubach oraz mocny charakter i charyzma, dają dobrą podstawę. Pytanie ile Tomasz Wilman wyniósł z warsztatu trzech świetnych trenerów, z którymi wcześniej współpracował? Pytanie kolejne - ile naturalnego talentu sam posiada? Ten z będzie mu niezbędny do poskładania własnej drużyny. Wierzę, że będzie dobrze. Kiedy opadł kurz pierwszych gorączkowych opinii, zacząłem analizować na spokojnie położenie klubu i jej nowego szkoleniowca. Trzeba przyznać, że jeśli poskładamy w całość styl prowadzenia Korony przez prezesa Paprockiego i miejsce, w którym znajdują się złocisto-krwiści, to opcja z Wilmanem wydaje się całkiem sprytnym rozwiązaniem. Jak będzie w rzeczywistości? Czas pokaże. Ja jednak, jak już wspominałem, jestem optymistą.
Senegalski inwestor i przedsezonowe transfery
Przedstawiciele kieleckiego klubu starali się maksymalnie pomóc Wilmanowi w tworzeniu zespołu mającego wywalczyć utrzymanie w Ekstraklasie. W tym celu do Kielc trafili Michal Pesković, Maciej Gostomski, Ken Kallaste, Krystian Miś, Mateusz Możdżeń i Mariusz Rybicki. Mimo tak licznego zaciągu do Korony wciąż nie przyszedł wartościowy napastnik, który byłby w stanie zastąpić Airama Lopeza Cabrerę. Być może w jego sprowadzeniu pomoże nowy właściciel „Żółto-Czerwonych”, którym w najbliższym czasie ma zostać spółka NSFC Iyane Academy z Senegalu.
Tomasz Porębski: W poniedziałek kieleccy radni przegłosowali uchwałę, która pozwala senegalskiej spółce przejąć 75% akcji klubu, co niebawem powinno się ziścić. Wtedy to goście z Afryki przejmą władze w klubie. Co to oznacza dla zespołu? Inwestorzy zapowiadają, że rewolucji nie będzie. Ma być ewolucja, ale konia z rzędem temu, kto wie, co kryje się za tym pojęciem w tym przypadku. Faktem jest, że zespół Korony potrzebuje wzmocnień. Dużo mówi się o napastniku, ale drużyna nie prezentuje też odpowiedniej jakości w środku pola – szczególnie na skrzydłach oraz na pozycji ofensywnego pomocnika. O zabezpieczenie bramki i linii defensywnej kieleccy kibice powinni raczej być spokojni. Jednak bez wzmocnienia siły rażenia, o utrzymanie może być trudno.Prawda jest brutalna – mało przesłanek na chwilę obecną wskazuje na to, by ten sezon mógł być dla Kielc udany. Ale jako że mowa o Koronie – tej Koronie, która zawsze w tylko sobie znany sposób zadziwia piłkarską Polskę – to nie warto tracić wiary w zespół z Kolporter Areny. Dość powiedzieć, że „Żółto-Czerwoni” w Ekstraklasie rozegrali już 10 sezonów. I do pierwszej ligi spadli tylko raz, ale nie z powodów sportowych – kielczanie zostali zdegradowani za korupcyjne działania z czasów, gdy klub grał w III lidze. To pokazuje, że Korona, jak mało, która drużyna, ma patent na efektywną walkę o przetrwanie. Dobry przykład dla innych klubów, często nawet lepszych na papierze i zdawałoby się, że bardziej poukładanych organizacyjnie.
Mateusz Żelazny: Na plus trzeba też zaliczyć letnie okienko transferowe. Co prawda w momencie, gdy piszę te słowa, Koronie wciąż brak jest następcy dla Airama Cabrery, jednak nie można narzekać na dotychczasowe ruchy na rynku. Do tej pory w Kielcach rządził chaos i szukanie rozwiązań na ostatnią chwilę, nie zawsze skutecznie. Tym razem wygląda to rozsądnie i na miarę kieleckich możliwości. Nazwiska nowych bramkarzy, Możdżenia, Rybickiego czy nawet Kallaste, brzmią solidnie i obiecująco. Jeśli chociaż połowa z nich odpali na miarę własnych możliwości, to spokojnie będzie można uznać to okienko za bardzo udane. Inną sprawą jest temat sprzedaży klubu. Wydaje się, że sprawa jest już na ostatniej prostej. Nauczony doświadczeniem wolę jednak dmuchać na zimne i póki na stosownej umowie nie pojawią się podpisy zainteresowanych stron, nie ma, co dzielić skóry na żółto-czerwonym niedźwiedziu. To czy kontrahent jest odpowiedni jest tematem na inny, bardzo długi wywód. Ja sam osobiście jestem jednak zdania, że każde zakończenie tej męczącej sagi jest dobre. Jeśli miasto odpowiednio zabezpieczy klub przed konsekwencjami złej polityki nowego właściciela, to nie ma, co budować czarnych scenariuszy. Dajmy inwestorom szansę. Kiedy przyglądam się Koronie, wydaje się, że w ostatnich tygodniach panuje tam większy spokój niż przed poprzednimi sezonami. Nie jesteśmy, co prawda całkowicie wolni od różnego rodzaju problemów, ale obecną sytuację uznaję za dobry omen. Obym się nie mylił.
Przewidywany skład na pierwszą kolejkę:
Tomasz Porębski: Pesković – Rymaniak, Diaw, Dejmek, Kallaste – Zając, Grzelak, Możdżeń, Cebula, Pylypczuk - Przybyła
Mateusz Żelazny: Pesković – Rymaniak, Dejmek, Wierchowcow, Kallaste – Pylypchuk, Możdżeń, Grzelak, Cebula, Gabovs – Przybyła