Kraina lodu i futbolu

2015-02-13 00:48:43; Aktualizacja: 9 lat temu
Kraina lodu i futbolu Fot. Transfery.info
Paweł Machitko
Paweł Machitko Źródło: Transfery.info

Grenlandia nie jest przyjemnym miejscem do życia. Ponad osiemdziesiąt procent kraju skuwa wieczny lód, a polarny klimat sprawia, że odechciewa się wszystkiego. Zimą, trwającą przez większą cześć roku, temperatura spada grubo poniżej zera.

Jedynyw pełni ciepły miesiąc, kiedy niemal każdego dnia można zobaczyćkilka kresek na plusie, to czerwiec. W takich warunkach uprawianiefutbolu wydaje się niemożliwe. Czyżby?


Tam,gdzie nie rośnie trawa


Natej największej na świecie wyspie, o powierzchni siedmiokrotniewiększej niż Polska, gdzie mieszka zaledwie tylu mniej więcejludzi, co w Pruszkowie, istnieje 78 klubów, zrzeszających łącznieokoło czterech tysięcy graczy, z czego przeszło dwa tysiąceponiżej osiemnastego roku życia. Pierwsza w ogóle drużynapowstała już w 1933 roku, ligę zorganizowano w 1958, a futbolowyzwiązek powołano do życia w 1971.


Samerozgrywki ligowe to prawdziwy ewenement. Piłkę da się tam kopaćraptem przez trzy miesiące. Kopać na piaszczystym czymś tylko zpozoru przypominającym boisko piłkarskie, bo trawa w Grenlandii nierośnie, po prostu nie ma odpowiednich warunków, żeby mogła rosnąćnaturalnie.


Napisać,że tamtejsza liga to prawdziwy ewenement, to zdecydowanie za mało.Wygląda to bowiem raczej na jakiś turniej regionalny, podczasktórego współzawodniczą ze sobą zespoły z wiosek położonychnajbliżej siebie. Dzieje się tak, gdyż w tym państwie nie ma wzasadzie dróg. Podróż z jednego końca wyspy na drugi jestpraktycznie niewykonalna ze względu na koszt i czas. Toteż batalie„wewnątrz-wioskowe”, a niekiedy mieścin usytuowanych bliskosiebie wyłaniają finalistów.


Dopierowtedy można mówić o właściwej rywalizacji ligowej, trwającejzazwyczaj tydzień i organizowanej w jednym z miasteczek. Mimo takwybitnie niesprzyjających okoliczności, sezony udaje się rozgrywaćrokrocznie. W ostatnich siedmiu latach hegemonem, który sięgnąłpo tytuł mistrzowski pięciokrotnie, stał się klub o wdzięcznejnazwie B-67.


Niereprezentacyjnareprezentacja


Natej ziemi, gdzie warunki są ledwo sprzyjające normalnejegzystencji, występuje sobie jeszcze reprezentacja. Niezrzeszona aniw FIFA, ani w żadnej innej federacji, nigdy nie biorąca udziału wkwalifikacjach do mundialu lub mistrzostw kontynentu, taka która anirazu nie zagrała choćby jednego oficjalnego meczu. Grywa sobie odczasu do czasu w nieuznawanych w świecie sparingach z WyspamiOwczymi czy Islandią. Okazjonalnie wystąpi przeciw równieegzotycznej ekipie jak Tybet.


Niewie, co to poważne turnieje międzypaństwowe. Od 1989 roku walczy wosobliwym Island Games, osiągając największy sukces w 2013 roku,kiedy dotarła do finału i gdzie musiała uznać wyższośćBermudów. W 2006 roku poleciała do Cypru Północnego na rozgrywkizwane ELF Cup, równie wymyślne, co zespoły w nim uczestniczące.Wygrała z Gagauzją, autonomicznym regionem Mołdawii, 2-0,zremisowała z Zanzibarem 1-1 i przegrała z Kirgistanem 0-1. Udziałw pierwszym i ostatnim takim turnieju zakończyła w fazie grupowej.W tym samym roku pojechała na rozgrywki państw niezrzeszonych przezFIFA i tam także nie zrobiła furory. Rywalizację skończyła nadwóch porażkach z Cyprem Północnym 0-1 oraz Zanzibarem 2-4.


Toreprezentacja, która rzadko kiedy zwycięża – tylko 20 z 91spotkań, z czego 64 przegrane – którą swego czasu prowadził samSepp Piontek i która ma poważne problemy, aby zorganizowaćtreningi ze względu na koszty – przelot samolotem w jedną stronęwaha się w granicach kilkuset funtów. To również futbolowafederacja, która niezmiennie od paru lat pragnie wstąpić w szeregiFIFA.


Tam,gdzie nie ma boisk


Zagranicznigracze, jak niegdyś Robert Pirès,którzy sporadycznie odwiedzali wyspę i występowali tam wsparingach, za każdym razem podkreślali, że po gorszych boiskachnie biegali nigdy. W warunkach wiecznego lodu i srogich mrozówutrzymanie trawiastej murawy jest niemożliwe. Trudny klimat sprawia,że boiska są żwirowe i twarde. Każde kopnięcie bądź sprintwzbija tumany kurzu. Piłka na niezbyt równej nawierzchni ciąglepłata figle. A wślizg lub upadek może być nieprzyjemny i groźny.Stąd zawodnicy zawsze biegają w getrach. Szatnie zaś wyglądająjak baraki zbite naprędce z desek. A za ławki dla kibiców służąnajczęściej rozsiane w pobliżu klepisk skały.


Grenlandczycymierzą się zatem z elementarnymi problemami – gdzie grać, z kimi czym, jak zapewnić transport? W autonomicznym regionie Daniidyskutuje się teraz nad tworzeniem sztucznych muraw oraz budowaniemwielkich hal na wzór Islandii, gdzie dałoby się grać przezokrągły rok. W 2009 roku w Qaqortoq oddano do użytku pierwszeboisko ze sztuczną nawierzchnią. W tym roku powstało pierwszepełnowymiarowe. Jedyny stadion i funkcjonalna hala znajdują się wstolicy Nuuk.


Toz powodu nierozwiązywalnych kłopotów komunikacyjnych – drógjest tyle, co kot napłakał, raptem 15 kilometrów, wszystkiezaczynają się i kończą w stolicy – braku boisk oraz w pełniprofesjonalnej drużyny narodowej, FIFA nie chce przyjąć Grenlandiiw swe szeregi. Oni sami zaś twierdzą, że członkostwa nie chcą,pragną tylko pozwolenia na rozgrywanie oficjalnych meczów. Marzą,że któregoś dnia zawitają do nich ekipy pokroju Niemiec, Francjiczy Hiszpanii, bo dla nich futbol to coś więcej niż zwykła gra.


Piłkarskagorączka w krainie zimy


Tonie tylko sport narodowy, wszyscy tam mają bzika na punkcie tejdyscypliny. Regularnie kopie co dziesiąty mieszkaniec tego56-tysięcznego państwa. Ludzie dla nieodpłatnych występów wreprezentacji rzucają pracę. Boiska, które boisk nie przypominają,istnieją w każdej wiosce, nawet tej położonej daleko w głąbkoła podbiegunowego, i zawsze zajmują centralne miejsce. To swoistecentrum rozrywki Grenlandczyków. Na te piaszczyste klepiska patrząz szacunkiem, są one otoczone swego rodzaju kultem.


Spotkanianajpopularniejszej tam Premier League oglądają dziesiątkami, przezdługie zimowe wieczory nie odrywają oczu od telewizorów.Dziennikarze odwiedzający kraj wspominają, że z kim by nieporozmawiali, to po pięciu minutach rozmowa dotyczy już wyłączniepiłki. Przyjezdnych Polaków potrafią się zapytać o ZbigniewaBońka i Grzegorza Latę. Noszą koszulki ulubionych klubów, ciesząsię, kiedy ich ulubieńcy zwyciężają i nie kryją się z tym naulicach. W stolicy można ponoć usłyszeć radosne okrzyki iklaksony samochodowe, gdy ich faworyci wygrywają tytuł.


Pomimociężkich warunków klimatycznych - sezon można rozgrywać od końcamoja do połowy września - starają się uganiać za futbolówką okażdej porze roku, zarówno w te letnie, jak i mroźne dni.Nieistotne staje się wówczas to, czy pole do gry całe jestzaśnieżone lub oblodzone, mawiają bowiem, że wystarczy trochęcieplejszych ubrań i pomarańczowa piłka. W mieście Nuussuaq, napółnocy wyspy, grają nawet w zimową odmianę tej dziedziny sportu– organizują turniej na lodzie morskim.


Zagarść piłkarskich chwil


Futboljest tam wszystkim: płomienną pasją, wielką frajdą, zwykłącodziennością, odtrutką na nieprzyjazną rzeczywistość i ponurązimową aurę. Dla piłkarza-amatora, parającego się na co dzieńczymś zupełnie innym, podróż do oddalonej o setki kilometrówwioski, zaledwie dla paru piłkarskich chwil, może trwać tydzień wjedną stronę. Może być trudna i niebezpieczna. Nie brakowałoprzypadków, że zawodnicy nie wracali do swoich domów.

Takjak to miało miejsce w sierpniu 2004 roku, gdy podczas drogipowrotnej ze spotkania zniknęło trzech graczy. Dosłownie zapadłosię pod wszechobecny lód, jakikolwiek słuch o nich zaginął, aciągnące się tygodniami poszukiwania nie przyniosły żadnychrezultatów. Ich ciała odkryto dopiero niecały rok później.Zbłądzili, a ich łódź utknęła na jednej z mniejszych,niezamieszkanych wysp. Na niej zbudowali prowizoryczne schronienie zdryfującego w pobliżu drewna i ułożyli napis SOS. Zmarli z głodualbo przez mordercze mrozy. A wszystko z powodu niewinnego meczu, wGrenlandii tylko i aż meczu.


Wtej krainie lodu i futbolu nawet dawne legendy przesiąknięte są tądyscypliną. Jedna z nich mówi, że kiedy na bezchmurnym niebiezobaczysz zorzę polarną, to znak, że swój pojedynek toczą duchy,które jako piłki używają czaszki morsa. A zorze występują tamprzez okrągły rok.


KAMIL KAŹMIERCZAK

Więcej na ten temat: Grenlandia