Kto zarobił, a kto stracił, czyli bilans finansowy poszczególnych lig i klubów
2012-09-02 19:34:05; Aktualizacja: 4 lata temuLetnie okienko transferowe 2012 za nami, czas więc na różnorodne podsumowania. To będzie dotyczyć bilansu zysków i strat z czysto materialnej perspektywy.
Zacznijmy więc od rekordzistów: najbardziej rozrzutni, co nie dziwi, byli Anglicy z Premier League. Wydali oni na wszystkie letnie transfery 551 658 800 funtów, co dało ostatecznie bilans -295 886 800 funtów. Rok temu wydali 558 milionów funtów, wyniki są więc zbliżone, choć rok temu więcej pieniędzy trafiło na konta angielskich klubów, bilans był więc korzystniejszy. Największe zarobki zanotowała z kolei brazylijska Serie A, co również nie jest niespodzianką. Na konta klubów Brasileirao trafiło aż 138 milionów funtów, a bilans zamknął się na +106 milionów.
Spośród klubów angielskich najwięcej na transferach „straciła” Chelsea, która poświęciła na wzmocnienie swojej drużyny prawie 91 milionów funtów. Najwięcej poszło na Edena Hazarda (35 milionów), potem na Oscara (28 milionów), spore sumy trzeba też było wyłożyć za Azpilicuetę, Mosesa i Marina. Jedyny zarobek Chelsea to sprzedaż za kwotę zaledwie 400 tysięcy euro Kevina de Bruyne do Werderu. Dwaj rywale z Manchesteru wydali niemal taką samą kwotę na letnie nabytki (ponad 56 milionów funtów), ale oba kluby odrobiły nieco na sprzedaży niektórych spośród swoich graczy. United odzyskali niecałe 10 milionów, City – ponad 21. Bardzo aktywny był Tottenham, który dużo kupował (57 milionów) i dużo sprzedawał (59 milionów). Najwięcej zarobiło Fulham – 17 milionów, drugi w tej klasyfikacji był Arsenal (+11 milionów).
W Europie największe zyski zanotowała Eredivisie – 55 milionów funtów: Jan Vertonghen do Tottenhamu za 11 milionów, Vurnon Anita do Newcastle za 7,5 miliona, Rasmus Elm do CSKA Moskwa za ponad 5 milionów, Bas Dost do Wolfsburga za 6 milionów, Luuk de Jong do Gladbach za 10,5 miliona, Ola John do Benfiki za 8 milionów i Alex Buttner do Manchesteru United za 4,5 miliona to główne źródła zarobku holenderskich klubów Zaraz za Eredivisie uplasowała się liga hiszpańska, ale... ta druga – Segunda Division (49 milionów zysku). Zaplecze Hiszpanii zarobiło więc więcej, niż La Liga, która w Europie znalazła się na 3. miejscu z 47 milionami zysku. Co jest powodem takiego obrotu spraw? Ano – Villareal. „Żółta Łódź Podwodna” sprzedała zawodników na łączną sumę aż 34 milionów funtów, a że na transfery do klubu włodarze z El Madrigal nie wydali nic (do drużyny dołączyli gracze z rezerw i z wolnych transferów), to bilans wyniósł właśnie +34 miliony. Zysk La Ligi zaskakuje, bo poprzednie 15 sezonów zawsze było kończone stratą – mniejszą bądź większą – ale zawsze stratą. Być może było to nawet więcej, niż 15 sezonów, ale danych dotyczących lat wcześniejszych po prostu nie posiadamy. Spore sumy zarobiło Atletico, Valencia, Malaga, Athletic Bilbao, kilka innych klubów dołożyło po 2-3 miliony zysku. Duży udział w tym bilansie ma Real, który zakończył okienko na plusie (2 miliony). Duże zakupy zrobiła tylko Barcelona. „Blaugrana” wydała 29 milionów funtów. „Królewscy” ostatni raz na plusie byli w sezonie 98/99, potem zawsze wydawali wielkie pieniądze na nowych graczy.
Na Starym Kontynencie zarobiły prawie wszystkie pozostałe ligi. Bardzo duże sumy wydano jednak w Rosji (bilans ligi to 76 milionów pod kreską). CSKA kupiło Mario Fernandesa i Rasmusa Elma (łącznie 17 milionów), Spartak pozyskał między innymi Romulo za 6 milionów, Rubin kupił Rondona i Marcano (w sumie ponad 12 milionów), Anży najwięcej wydało na Lacinę Traore (15 milionów), ale te pieniądze w Rosji zostały, bowiem Iworyjczyk trafił do Machaczkały z Kubani Krasnodar, a Lokomotiw pozyskał Vedrana Corlukę z Tottenhamu za 6 milionów. Serie A zarobiła głównie dzięki Milanowi i Genoi (cała liga zyskała 16 milionów), bo większość czołowych klubów wolała wydawać, niż zarabiać. We Włoszech najbardziej aktywny były Juventus, Inter i Milan, ale tylko 2 pierwsze kluby postanowiły się wzmocnić. Wygląda więc na to, że głównym rywalem „Starej Damy” w tym sezonie będzie Inter. Milan zajął się działalnością charytatywną, co przejawiło się między innymi w dziwnej zamianie z Interem. Do drużyny Stramaccioniego powędrował Cassano, w drugą stronę poszedł Pazzini. Nie byłoby w tym nic zaskakującego, gdyby nie fakt, że Milan dorzucił jeszcze Interowi bonus w postaci 7,5 miliona euro (bardzo to miłe ze strony pana Gallianiego). Pazzini w Milanie chyba jednak przypomniał sobie, jak gra się w piłkę, bo wczoraj (tj. w sobotę) strzelił hat-tricka dla swojej nowej drużyny i dał jej wygraną nad Bologną. Z Cassano w Interze również są na razie zadowoleni. „Fantantonio” nie miał co prawda tak mocnego wejścia jak „Pazzo”, ale do tej pory gra co najmniej przyzwoicie.Popularne
Mało rozrzutny tym razem był Szachtar Donieck, który dokonał tylko jednego gotówkowego transferu. Na Donbass Arena trafił Marko Dević z Metalista Charków za 4,5 miliona. Największy rywal Szachtara – Dynamo Kijów – wydało aż 23 miliony funtów (a bilans całej ligi wyniósł -27 milionów). 4 bardzo ciekawe nabytki drużyny ze stolicy Ukrainy to: Miguel Veloso z Genoi, Niko Kranjcar z Tottenhamu, Marco Ruben z Villareal i Raffael z Herthy Berlin. Poskutkowało to awansem do fazy grupowej Ligi Mistrzów, więc część z tych wydanych pieniędzy już Dynamu się zwróciła. Oprócz tego na Ukrainie było raczej spokojnie i wielkich ruchów do lub z klubów nie odnotowano. W Niemczech najaktywniejszy był oczywiście Bayern, który trzeciego z rzędu roku bez mistrzowskiej patery już chyba nie zniesie. Zakupy Mandżukicia, Javiego Martineza (rekord transferowy Bundesligi, 35 milionów funtów), Dante czy Xherdana Shaqiriego robią wrażenie, a że z ekipy Bawarczyków nie odszedł żaden z kluczowych graczy, można Bayern uważać za głównego faworyta w mistrzowskim wyścigu. Borussia Dortmund również nie próżnowała, ale oprócz pozyskania Reusa czy Schiebera, straciła też Shinjiiego Kagawę. Bilans BVB wyniósł więc praktycznie 0. Bayern wydał na nowych graczy, bagatela, 61 milionów funtów! Ciekawie było też w Monchengladbach – odejście Reusa i Dante, przyjście Luuka de Jonga, Alvaro Domingueza czy Granita Xhaki zamknęło letni bilans klubu na -6,5 miliona funtów. Dużo wydał również HSV Hamburg – 18 milionów – ale większośc tej kwoty (11 milionów) pochłonął transfer van der Vaarta. Najwięcej zarobiła ekipa Hoffenheim – ponad 8 milionów. Najbardziej wartościowy transfer z drużyny „Wieśniaków” to przejście do Spurs Gylfiego Sigurdssona (8,8 miliona). We Francji prawie wszystkie czołowe drużyny zarobiły. Bordeaux zyskało 5 milionów, Lille – 21 (głównie za sprawą Hazarda), Lyon – 16,5 miliona, Marsylia – 12,5 miliona. Nie szalał na rynku mistrz – Montpellier. Kilka niedrogich nabytków zbilansowało się ze sprzedażą Oliviera Giroud do Arsenalu i najlepsza drużyna Francji wyszła niemal na 0. Zaszalało tylko PSG, o którym jeszcze będzie. Nasza Ekstraklasa zarobiła niecałe 4 miliony funtów, na co złożył się głównie transfer Artjoma Rudniewa do HSV. Innych dużych transferów, ani z, ani do klubów Ekstraklasy nie było, co potwierdza tylko marną, coraz marniejszą, kondycję finansową naszych drużyn.
Poza Europą najwięcej wydano, a jakżeby inaczej, w Katarze. Co ciekawe, spośród monitorowanych przez nas lig jest to jedyna, która... nikogo nie sprzedała (gotówkowo oczywiście). Szejkowie poświęcili jednak zaledwie 25 milionów funtów na wielkie gwiazdy. Byłoby więcej, gdyby Raul miał jeszcze ważny kontrakt z Schalke, a tak trafił do Al-Sadd za darmo. Jedyne duże nazwisko w Katarze, poza Raulem, to Brazylijczyk Nilmar z Villareal, na którego poszło prawie 9 milionów z budżetu Al-Rayyan. Z ciekawszych ruchów mamy jeszcze gwiazdę Pucharu Narodów Afryki 2012 – Youssefa Msakniego (3,7 miliona; Lekhwiya SC) czy Andranika Teymouriana (3,5 miliona; Al-Kharitiyath). 22 miliony wydano w Chinach, z czego ponad połowa poszła tylko na 2 transfery – Lucasa Barriosa do Guangzhou Evergrande i Giovanniego Moreno do Shanghai Shenhua. Nie było ciekawych transferów w Japonii czy Korei Południowej, ale tam mamy już połowę sezonu, więc ani trochę to nie dziwi. Oprócz brazylijskiej Serie A, w Ameryce Południowej najwięcej zarobili Argentyńczycy (30 milionów) i Chilijczycy (24 miliony). W Argentynie najbardziej obłowił się Racing Club (11,5 miliona), River (8 milionów), Boca (6 milionów), a w Chile Universidad de Chile (prawie 18 milionów).
W klasyfikacji klubowej (pod względem tylko wyłożonej sumy, a nie bilansu) królem polowania, a raczej królem wydatków (bo efekty tego polowania będziemy mogli ocenić dopiero po jakimś czasie) zostało, naturalnie, PSG. Paryscy szejkowie wydali 125 milionów funtów! Lucas Moura, Zlatan, Thiago Silva, Ezequiel Lavezzi, Marco Veratti. Na papierze wygląda to rewelacyjnie. Na boisku – na razie marnie. 3 mecze, 3 remisy – to dotychczasowe efekty zakupów Paryża. Druga była wspomniana Chelsea, trzeci – Bayern, dalej Tottenham (57,5 miliona), oba Manchestery, Juventus (46 milionów), Inter (41 milionów), Arsenal (38 milionów) i Liverpool (37,5 miliona). W klasyfikacji według pieniędzy pozyskanych ze sprzedaży graczy wygrał AC Milan (60,5 miliona). Drugi był Tottenham (59,5 miliona, dlatego też bilans Spurs wyszedł na 0), trzeci Arsenal (49,5 mln), dalej Genoa (48), Sao Paulo (38), Lille (35), Bilbao (35), Villareal (34), Inter (31), a pierwszą dziesiątkę zamknęło Udinese (29,5).
Wydane zostały więc, kolejny już raz, miliardy funtów, euro, dolarów, a nawet juanów czy riali. Mieliśmy kilka hitowych transferów, kilka transferowych telenowel, zaskakującą bierność Realu, wzmożoną aktywność PSG, Chelsea, Bayernu, mocne uderzenie na sam koniec okna w wykonaniu Manchesteru City czy rekordowe transfery drugoligowego Villareal. Niektóre z tych transakcji na pewno zmienią nieco (lub nawet bardzo) układ sił w poszczególnych ligach, niektóre z pewnością okażą się niewypałami. Będziemy na bieżąco śledzić poczynania graczy, którzy zmienili barwy tego lata, co będzie skutkowało, co jakiś czas, raportami na ich temat. Dokonamy w nich ocen trafności tych zmian, co pokaże, kto najmądrzej spożytkował swoje finansowe zasoby, a kto wyrzucił pieniądze w błoto. Teraz możemy już w spokoju obserwować poczynania piłkarzy w ligach na całym świecie. Oprócz lig angielskiej, hiszpańskiej, włoskiej czy francuskiej polecamy te mniej w Europie popularne: przede wszystkim meksykańską (możemy ją w Polsce oglądać tylko w internecie), która jest swoistym połączeniem La Ligi i Premier League. Technika na poziomie zbliżonym do Hiszpanii, szybkość gry w stylu angielskim. Naprawdę warto poświęcić czasem 2 godziny na obejrzenie Cruz Azul, Santosu Laguna, Tigres czy Pachuki. Mimo że mecze te odbywają się na drugiej półkuli, godziny nie zawsze są nieludzkie. Część niedzielnych meczów odbywa się bowiem o godzinie 19. Derby Buenos Aires czy Sao Paulo albo Rio de Janeiro to również mecze obfitujące w emocje, oprócz goli i pięknych zagrań mamy też sporą ilość czerwonych kartek, co tylko te emocje potęguje. Piłkarską Argentynę i Brazylię serwuje nam SportKlub, więc nie trzeba męczyć się, szukając streamów w sieci. Ja, z lig z drugiej strony globu, lubię też oglądać australijską A-League, ale to chyba wynik osobistych sympatii. W Azji najciekawiej jest w Japonii (transmisje na Eurosporcie 2), w której oprócz niezłego poziomu, mamy też fantastyczną organizację, co przekłada się na jakośc widowiska. Za Atlantykiem warto również od czasu do czasu zwrócić uwagę na mecze Los Angeles Galaxy, gdzie pięknymi zagraniami raczy nas nieprzerwanie genialny David Beckham. Życzymy więc Wam oraz sobie sezonu pełnego pięknych goli, asyst, sztuczek technicznych oraz emocji nie mniejszych niż w końcówce poprzedniego sezonu Premier League. Większość drużyn skompletowała już swoje kadry, pozostaje nam więc tylko czysta przyjemność, to, co najbardziej lubimy, czyli oglądanie meczów. Let the show begin!