Legia Warszawa nie jest gotowa, by zdobyć mistrzostwo Polski

2025-02-02 11:23:02; Aktualizacja: 3 godziny temu
Legia Warszawa nie jest gotowa, by zdobyć mistrzostwo Polski Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Antoni Obrębski
Antoni Obrębski Źródło: Transfery.info

Legia Warszawa do rundy wiosennej sezonu 2024/2025 przystępuje ze sporymi nadziejami. Stołeczni wciąż liczą się w walce o mistrzostwo Polski, mają przed sobą ćwierćfinał krajowego pucharu, a także walczą na froncie Ligi Konferencji, gdzie czekają na swojego rywala w 1/8 finału. Największym sukcesem byłby rzecz jasna powrót na tron na krajowym podwórku po czterech lat. Kadra „Wojskowych” budzi jednak wątpliwości.

Legia Warszawa 2 lutego o 17:30 zainauguruje na ulicy łazienkowskiej swoją pogoń za Lechem Poznań w walce o mistrzostwo Polski. Rywalem stołecznych będzie Korona Kielce. Podopieczni Gonçalo Feio właściwie muszą wygrać to spotkanie. Liderujący tabeli Lech swoje spotkanie w 19. kolejce wygrał, a drugi Raków Częstochowa stracił punkty z Cracovią. Zamykająca podium Jagiellonia Białystok swojego meczu jeszcze nie rozegrała, ale mistrz Polski gra przed Legią, więc stołeczni będą znali rezultat każdej z ekip, która w tabeli znajduje się wyżej.

Strata „Wojskowych” do Lecha to już dziewięć oczek, więc w razie braku zwycięstwa z Koroną, sytuacja będzie wyglądać naprawdę źle. Przy zwycięstwie będzie to sześć „oczek”, co wygląda już trochę lepiej. Wciąż jest jednak to Legia musi gonić. Biorąc pod uwagę punktowanie „Kolejorza”, który, jeśli nie obniży lotów, powinien zakończyć rozgrywki z dorobkiem 73 punktów. Średnia punktów Legii natomiast po 34 meczach dałaby równe 60 punktów. Nadrobić trzeba więc wiele.

Braki, braki, braki…

Czy jednak zespół ze stolicy ma do tego warunki? Jeśli zaczęlibyśmy analizować drużynę pozycja po pozycji, kłopot napotykamy już w bramce.

Niezależnie czy między słupkami stanie Kacper Tobiasz, czy Gabriel Kobylak, nie będzie można mówić o poczuciu pewności na pozycji golkipera. Obaj bramkarze nie wykorzystywali otrzymywanych szans i kluczową rolę gra tutaj zdecydowanie metryka. Obaj mają 22 lata i nawet po średnich występach będzie istnieje szansa, że będzie można ich sprzedać za przyjemną kwotę, choć jest to ryzyko. Po pierwsze, nikt nie musi się po nich zgłosić. Po drugie, drużyna może cierpieć na tym sportowo.

Dalej wątpliwości wcale się nie zmniejszają. O ile do obsady środka obrony zastrzeżeń nie powinno się mieć - nie da się w końcu posiadać czterech kozaków, gdy miejsca do grania są dwa, o tyle boki defensywy są zapalnikami.

Pierwszy wybory po obu stronach to zawodnicy klasowi - Rúben Vinagre oraz Paweł Wszołek. Gorzej jednak dzieje się, gdy któryś z nich będzie zmuszony pauzować. Zmiennikiem Portugalczyka jest Patryk Kun, który, mówiąc delikatnie, jest dosyć nieporadny. Nie daje wiele w ataku, co robi były piłkarz Sportingu, a i w obronie nie gwarantuje solidności.

Na prawej stronie wydaje się, że Gonçalo Feio będzie chciał budować Oliwiera Olewińskiego, by ten zastąpił kiedyś Pawła Wszołka. 32-latek przedłużył przed momentem kontrakt do 2027 roku z opcją przedłużenia o kolejny rok. Olewiński ma 18 lat i nie zadebiutował jeszcze w seniorskim zespole Legii. Grał jednak w sparingach podczas zimowych przygotowań i powinien swoje szanse otrzymać. Feio musi znaleźć kogoś, kto w odpowiednim momencie zmieni Wszołka, bo ten od momentu zmiany systemu na ten z czwórką obrońców nie opuścił ani minuty. Tym samym, boczny obrońca Legii, który nie gra na swojej nominalnej pozycji, ma w nogach 17 spotkań od deski do deski z rzędu. To 1530 minut. Sensowny zmiennik na prawej obronie musi więc być w drużynie Feio. Pytanie tylko, czy takim będzie Olewiński.

Środek pola natomiast jest najlepiej obsadzoną pozycję w klubie ze stolicy. Druga linia w składzie Rafał Augustyniak - Ryoya Morishita - Bartosz Kapustka już wyglądała dobrze, a teraz po urazach wracają przecież Juergen Elitim i Maxi Oyedele. Kolumbijczyk przed kontuzją wyglądał naprawdę świetnie i w minionym sezonie był jednym z czołowych piłkarzy Legii. Oyedele zaś także prezentował się bardzo dobrze, zapracował przecież na powołanie do reprezentacji, choć dodać należy, że mówimy o zaledwie sześciu meczach, które przełożyły się na 359 minut. Ciekawym jest, jak szkoleniowiec Legii spożytkuje dostępnych graczy w drugiej linii, gdyż dotychczas nie było momentu, w którym wszyscy byli zdrowi. Ustawianie ich w sparingach może dać wskazówki, jak będzie robił to 35-latek, który testował różne opcje. Najwięcej odpowiedzi, i dla kibiców, i dla trenera, dadzą już jednak mecze o stawkę.

Formacją, która zdecydowanie najbardziej elektryzuje, jak chodzi o zespół z ulicy Łazienkowskiej, jest zdecydowanie atak. Wśród zawodników, którzy grają na „dziesiątce”, Feio ma spory wybór. W końcu jest Kacper Chodyna, Luquinhas, Wahan Biczahczjan, który został sprowadzony zimą i młody Mateusz Szczepaniak. Na tych pozycjach mogą zagrać także Wojciech Urbański i Ryoya Morishita, choć - jak pokazała jesień - Japończyk najlepiej wygląda w środku pola. Pomimo liczby tych graczy, żaden nie jest na ten moment świetnym wyborem na tę pozycję. Można liczyć na odbudowę Luquinhasa czy to, że dobre wejście w zespół zaliczy Biczahczjan, ale nie są to gwaranty jakości. Teoretycznie mógłby tam znaleźć się jeszcze Bartosz Kapustka, ale on potrzebny będzie niżej.

Największe zamieszanie to jednak już stricte pozycja „dziewiątki”. Po odejściach Jeana-Pierre’a Nsame i Migouela Alfareli na tej pozycji ostali się tylko chwiejny Marc Gual, będący jedną nogą na emeryturze Tomáš Pekhart i Jordan Majchrzak. Ten ostatni zresztą i tak za chwilę może odejść na wypożyczenie do Arki Gdynia, o czym informował goal.pl. Wizja, w której w ataku Legii pozostają jedynie Gual i Pekhart jest więc bardzo realna i przerażająca zarazem - wszystkie opcje na sprowadzenie napastnika się wysypały, a przynajmniej te, o których było wiadomo.

Rywale nie patrzą za siebie

Spójrzmy choćby na Lecha. Tam wątpliwości w kontekście pierwszej jedenastki są tylko na lewej obronie. A i tak mówi się, że jeszcze zimą do klubu może trafić zawodnik. Możliwe, że chodzi o 23-letniego Amina Cherniego, który występuje na drugim poziomie rozgrywkowym we Francji. W stolicy Wielkopolski konieczny jest także napastnik, który w razie niedyspozycji Mikaela Ishaka mógłby zagwarantować jakość. Na tym właściwie kończą się dywagacje co do budowy kadry.

Raków Częstochowa po transferze Leonardo Rochy wydaje się mieć za to kadrę kompletną. W meczu z Cracovią na ławce siedzieli tacy piłkarze jak Zoran Arsenić, Ariel Mosór czy Leonardo Rocha, a na boisko wszedł tylko ten ostatni. Przy tym poza kadrą znaleźli się choćby Erick Otieno czy Michael Ameyaw.

Ciekawych ruchów dokonała także „Jaga”. Na środek obrony przyszedł Enzo Ebosse. Choć jest to zawodnik do odbudowania, to ma on ogromną jakość. W tym sezonie w Serie A zagrał jedynie w dwóch meczach - łącznie 90 minut. Jest to pokłosiem okropnego pecha 25-latka, który zerwał więzadła krzyżowe w kolanie w pierwszym meczu, w którym zagrał po powrocie z takiego samego urazu. A pamiętać trzeba przy tym, że jeszcze wcześniej także zmagał się z tym urazem.

Jego wartości nie da się jednak kwestionować. Przed drugim zerwaniem więzadeł był podstawową postacią grającego w Serie A Udinese. Pojechał także z Kamerunem na Mistrzostwa Świata, a nawet zagrał tam 90 minut w ostatnim meczu fazy grupowej z Brazylią.

Oprócz niego Łukasz Masłowski do Białegostoku sprowadził także Norberta Wojtuszka i Leona Flacha, którzy mają wzmocnić środek pola. Mówi się również o przyjściu Kamila Jóźwiaka do „Dumy Podlasia”, co byłoby zdecydowanie hitem transferowym.

Jak więc widać, konkurenci „Wojskowych” nie śpią i trzeba powiedzieć, że na rynku transferowym działają aktywniej niż Legia, która ma w swojej kadrze spore braki. Do tego to nie Lech musi gonić, a strata Jagiellonii i Rakowa jest mniejsza niż ta stołecznych. Z całej czwórki na najgorszej - zarówno punktowo, jak i kadrowo - pozycji jest właśnie Legia. Nie wróży to dobrze na szturmowanie pozycji lidera. Zwłaszcza że Legii dojdzie jeszcze przynajmniej jeden dwumecz w pucharach (drużyna Adriana Siemieńca także zagra minimum jeden dwumecz w Europie) i wymagający mecz z Jagiellonią w Pucharze Polski. W razie wygranej - kolejny lub kolejne dwa mecze.

- Uspokajając dziennikarzy, kibiców i wszystkich, którym leży Legia na sercu - nie będziemy mieć żadnych wymówek. Klub zna moją osobę, naszą pracę ze sztabem. Nic nas nie zatrzyma w walce na wszystkich frontach i o cele zespołowe. Nie pozwolimy na to my w sztabie, klub, drużyna. Drużyna będzie dobrze przygotowana - powiedział po meczu z CFR Cluj Gonçalo Feio.

Czy faktycznie Legii nic nie zatrzyma? W walce - być może. W osiągnięciu celu już jednak widzimy pewne przeszkody. I nie jest to przytyk do trenera, bo to nie on konstruuje kadrę.

Więcej na ten temat: Polska Legia Warszawa Ekstraklasa