Legia wygrywa seriami, ale czy to już zespół na Ligę Mistrzów?
2013-04-23 12:54:03; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Warszawska Legia chlubi się obecnie serią sześciu zwycięstw z rzędu w Ekstraklasie. Czy więc powinniśmy sobie gratulować tak silnego lidera i z optymizmem patrzyć w przyszłość, na perspektywę gry w Champions League?
Podbeskidzie - Legia 1:2
Legia - Górnik 3:0
Polonia - Legia 1:2
Legia - Zagłębie 2:0
Wisła - Legia 1:2
Legia - Pogoń 3:1
Seria przedstawia się całkiem imponująco, zwycięstwo z odwiecznym rywalem z Krakowa i kilka tygodni wcześniej w derbach stolicy - wydawać by się mogło, że kibice Legii mogą chodzić z podniesionymi głowami, że złożenie do urzędu miasta prośby o możliwość zorganizowania imprezy masowej (w domyśle mistrzowskiej fety) jest w pełni uzasadnione, że wszyscy kibice polskiej piłki mogą wierzyć, że Liga Mistrzów stoi otworem.
Co więcej, Akademia Legii wypuszcza w świat coraz więcej wychowanków, wystarczy wymienić takie nazwiska jak Wolski, Łukasik, czy zagubiony ostatnio, ale wciąż przecież nieźle rokujący Żyro. Prezes Leśnodorski wydaje się być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, jest otwarty dla mediów, potrafi wokół siebie wytworzyć pozytywną atmosferę, wygląda na człowieka światowego (choć nie ustrzegł się już ostrej krytyki i to ze strony sympatyków właśnie Legii). Kadra wydaje się wyrównana i silna jak u mało którego mistrza Polski z ostatnich lat (również dzięki niezłym transferom zimą - Dwaliszwili i Bereszyński jak najbardziej pokazali, że mogą dać na swoich pozycjach nową jakość), a latem ma zostać wzmocniona nie tylko zawodnikami z Polski, ale też "młodymi, wyróżniającymi się zawodnikami Fluminense, dla których gra w Polsce będzie okazją do zaadaptowania się w europejskim futbolu". Fakt, wśród nich może być jakiś drugi Bruno Mezenga, ale kto wie, czy do Polski nie trafi na przykład zawodnik, który rozwinie się podobnie do Marcelo, grającego w PSV, a który wymieniany jest nawet w kontekście transferu latem do Barcelony.
Wydawać się może, że na poziomie organizacji i perspektyw lepiej być nie może. Przy obecnej formule eliminacji do Champions League, szanse polskiego klubu mogą być znacznie większe, niż w ostatnich latach. Tylko... I tutaj wracamy do statystyki, o której wspominaliśmy na początku, imponującej serii sześciu zwycięstw. Szczerze mówiąc, gdyby nie dzisiejszy wpis na Twitterze portalu Legia.net, pewnie nawet nie zauważylibyśmy, że Legii udała się taka sztuka.
A to dlatego, że poza spotkaniem z Górnikiem Zabrze, Legia grała po prostu słabo. Ślizgała się od meczu do meczu, wygrywając w ostatnich sekundach (gol Furmana z Polonią w 91. minucie), po bardzo widocznych błędach sędziów (bramka na 1:0 z Wisłą Kraków, o której powiedziano już chyba wszystko), czy odwracając losy meczu dopiero po dwóch karnych (ostatni mecz, z beznadziejną w tym roku Pogonią). Styl gry nie porywał, a niemiłosierne męczenie się z niemal pewnym spadkowiczem z Bielska-Białej czy z głównym obecnie rywalem do spadku bielszczan, a więc Pogonią Szczecin, na pewno optymizmem napawać nie może. Nawet bowiem jeśli uda się dobrze wylosować w kwalifikacjach Champions League, to jednak zespoły takie jak APOEL Nikozja, Helsingborg czy Steaua Bukareszt (a więc ekipy, które wybijały już Polakom z głów Ligę Mistrzów) to znacznie wyższa półka i jeżeli w kolejnych siedmiu kolejkach Legia nie przekona, że potrafi w naszej słabiutkiej obecnie lidze wygrywać przekonująco z każdym, kto stanie na drodze - niezależnie, czy to Piast w Gliwicach, Lechia w Warszawie, czy Jagiellonia w Białymstoku, czy jakikolwiek inny późniejszy rywal, to zajście dalej, niż ostatnia faza eliminacji LM będzie niespodzianką kalibru wyeliminowania Wisły przez Levadię Tallin kilka sezonów temu.
Patrząc wstecz widać bowiem czarno na białym, że im mocniejszy punktowo na koniec sezonu był mistrz, tym bliżej tej Champions League byliśmy. No bo kiedy ostatnio kampanii kwalifikacyjnej się nie wstydziliśmy? W sezonie 2008/2009, kiedy to Barcelona zmierzająca po wszystkie możliwe korony wybiła Wiśle Ligę Mistrzów z głowy, ulegając jednak po bramce Clebera w Krakowie. Fazę wcześniej miało też przecież miejsce zwycięstwo, którego nie sposób zapomnieć - niesamowite 5:0 z wcale nie słabym Beitarem Jerozolima. Sezon wcześniej jednak Wisła zmiażdżyła konkurencję w lidze, ulegając tylko raz w całym sezonie, w 27. kolejce na Łazienkowskiej, mając już zapewniony tytuł mistrzowski, będąc 17 punktów przed drugim Lechem i trzecią Legią. To też zresztą ostatni sezon, kiedy po 23 kolejkach lider był punktowo lepszy od Legii w sezonie 2012/2013.
Nie inaczej było przed bojami z Panathinaikosem Ateny, tak bolesnymi dla polskich kibiców. W rozgrywkach Idea Ekstraklasy 2004/2005 w 26 kolejkach krakowska Wisła wypracowała sobie 11-punktową przewagę nad Dyskobolią Grodzisk Wielkopolski, przegrywając dwa razy (za to niezwykle boleśnie): 1:5 na Łazienkowskiej i 1:3 przy Bułgarskiej. Mimo tych dwóch rys na tamtym sezonie, "Biała Gwiazda" nie pozostawiła złudzeń rywalom, grając efektownie i efektywnie, kończąc sezon z bilansem bramkowym 70-23 (wyłączając te dwie haniebne potyczki wychodzi jeszcze bardziej imponujące 68-15 w ledwie 24 meczach!). Dla porównania, różnica bramek drugiego Groclinu wyniosła 46-28, a trzeciej Legii - 42-19.
Czy więc Legia, jeśli zdobędzie upragnione mistrzostwo Polski (z taką grą niewykluczone, że za kilka tygodni na czele znajdzie się Lech Poznań, o którego wyjazdowym fenomenie pisaliśmy TUTAJ), będzie mistrzem potężnym, mogącym pukać do bram Ligi Mistrzów, nie łamiąc sobie przy tym ręki? Na razie tego nie widzimy. Chcielibyśmy się mylić, powiedzieć, że statystyka napawa optymizmem, że tak słabego mistrza jak rok (Śląsk, 56 punktów na finiszu sezonu, o 4 więcej niż Legia po 23 kolejkach obecnych rozgrywek), czy dwa lata temu (Wisła, również 56 punktów) już nie będzie. Że rywalizacja Lecha i Legii, nazwana już nawet "duopolem" podniosła standardy wymagań do tytułu mistrzowskiego. Ale niestety, poza tabelkami dzisiaj, oglądamy także Ekstraklasę w weekendy. I za nic nie przejdzie nam przez usta, że TA Legia może wreszcie rozsiąść się wśród 32 najlepszych zespołów Starego Kontynentu.