Napastnik czasem przydaje się do strzelania goli
2022-11-29 13:27:44; Aktualizacja: 1 rok temuMundial w Katarze może być kolejnym dowodem na to, że trenerzy wyciągają wnioski na podstawie danych. Piłkarze strzelają bowiem z coraz bliższej odległości. W efekcie coraz większe znaczenie mają napastnicy.
Niclas Füllkrug to 29-letni napastnik reprezentacji Niemiec, który zadebiutował w kadrze raptem dwa tygodnie temu. W Bundeslidze rozegrał tylko 64 mecze, na jej zapleczu - o 50 więcej.
To typowy wysoki napastnik, których reprezentacja Niemiec miała przez lata całe zastępy. Ale w obecnej kadrze to rodzynek. Füllkrug otoczony jest bowiem piłkarzami, którzy wolą raczej rozgrywać, niż wykańczać akcje.
W meczu z Hiszpanią miał najwięcej kontaktów z piłką w polu karnym rywala spośród wszystkich zawodników na boisku - cztery (dane za fbref.com).Popularne
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że zagrał zaledwie 21 minut.
Strzelił też jednego gola. Wyrównującego, bo dla Hiszpanów bramkę zdobył Alvaro Morata, też wyjątek w swojej drużynie.
Niemcy wracają do gry!
— TVP SPORT (@sport_tvppl) November 27, 2022
𝐓𝐑𝐀𝐍𝐒𝐌𝐈𝐒𝐉𝐀 ➡️ https://t.co/QowrZSijFu
__________#SPAGER 🇪🇸🇩🇪 • #mundialove pic.twitter.com/ldnCVoIegk
W meczu, w którym roiło się od środkowych pomocników, bo oba kraje szkolą piłkarzy głównie uniwersalnych i wszechstronnych, największe znaczenie dla wyniku mieli jednak typowi napastnicy.
Renesans dziewiątki
Bo choć z wielu powodów typowi napastnicy w światowej piłce byli w ostatnich latach w odwrocie (niektórzy zauważyli choćby, że Morata, mimo gola, wyrządził swojej drużynie dużo szkód złym zachowaniem w pressingu), to z jednego bardzo ważnego powodu są wciąż drużynie potrzebni - by zamienić budowane akcje na bramki.
Po prostu dobrze mieć kogoś, kto lubi wejść za linię obrony rywala i zalutować z całej siły.
I tegoroczny mundial przynosi renesans takiej typowej „dziewiątki”.
Enner Valencia prowadzi samodzielnie Ekwador do fazy pucharowej mundialu, w Brazylii punktem odniesienia dla reszty zespołu jest Richarlison. Bez Roberta Lewandowskiego Polska raczej nie miałaby szans na wyjście z grupy. Olivier Giroud zachwyca w reprezentacji Francji.
Piłkarz „Trójkolorowych” na poprzednim mundialu nie strzelił ani razu. Jego rola ograniczała się do pomagania reszcie zespołu, z czego zresztą wywiązał się znakomicie. Jednak w tym roku ma już dwa trafienia. Być może to przypadek, ale może to być też element pewnego trendu.
Coraz więcej goli napastników
Jak wyliczyć można z danych Wyscout, przed czterema laty dziewiątki (zawodnicy zdefiniowani jako ci, którzy większość meczu grają na pozycji środkowego napastnika) odpowiedzialne były za 35% goli.
W tym roku napastnicy strzelili aż 46% bramek. W sporcie, w którym granica między zwycięstwem a porażką mierzona jest w milimetrach, taki skok to bardzo dużo.
I jeśli ten procent się utrzyma (wciąż przed nami faza pucharowa, gdzie możemy obserwować więcej goli ze stałych fragmentów gry), będziemy mogli mówić o coraz większym wpływie analizy danych na to, jak wygląda obecnie piłka nożna.
Od lat obserwujemy bowiem powolne, ale stałe odchodzenie od strzałów z dystansu. Jak wyliczyli analitycy z „The Athletic”, przed dekadą w Premier League blisko połowa (47%) strzałów była oddawana zza pola karnego.
W 2021 roku było to już tylko 38%, a teraz jest to jeszcze mniej, bo już 33% (dane za whoscored.com). Zatem ledwie co trzeci strzał jest strzałem z dystansu.
To oczywisty wpływ współczynnika expected goals, czyli „goli oczekiwanych”. Już nie tylko opisuje on rzeczywistość, ale też ją zmienia, podobnie jak „trójpunktowa rewolucja” w NBA, która sprawiła, że dzisiejsze mecze koszykówki zmieniają się w konkurs rzutów za trzy punkty. Bo tak po prostu bardziej się opłaca.
Do wyliczenia prawdopodobieństwa zdobycia bramki różne modele biorą wiele zmiennych, ale najważniejszą jest miejsce, skąd oddaje się strzał. A im bliżej bramki, tym szansa na bramkę większa, czyli wyższy jest też współczynnik.
A im więcej „goli oczekiwanych”, tym więcej goli rzeczywistych.
Zatem: im więcej strzałów bliżej bramki, tym więcej goli.
Na ostatnich dwóch mundialach średnia odległość strzału od bramki, który wpadł do siatki wynosiła 12,4 metra (z wyłączeniem karnych). Te zaś kopnięcia, które nie zostały zamienione na bramkę były oddawane przeciętnie 19,2 metra od bramki.
Coraz więcej trenerów rozumie tę zależność.
Coraz bliżej bramki
Dlatego coraz więcej mamy strzałów z bliskiej odległości. Co czwarty strzał na tych mistrzostwach oddawany jest bowiem do 10 metra od bramki rywala. Przed czterema laty jedno na pięć kopnięć było z tak bliskiej odległości (dane za fbref.com).
W 2018 roku w Rosji mediana (czyli środkowa wartość) dystansu od bramki strzałów wyniosła 17 metrów. W Katarze to już 16. Różnica być może niewielka, ale symboliczna - w końcu linia pola karnego jest właśnie na 16. metrze od bramki.
W tym wszystkim widać więc skąd może brać się rosnące znaczenie napastników.
Skoro drużyny coraz bardziej skupiają się na tym, by stwarzać sytuacje jak najbliżej bramki rywala, to potrzebny jest zawodnik, dla którego szukanie sobie miejsca w polu karnym jest naturalną umiejętnością i będzie umiał te sytuacje wykorzystać.
Tym bardziej na mundialu, w którym każda sytuacja „waży” więcej niż w piłce klubowej.
Dodatkowo dwie na trzy bramki na tym mundialu padają po przerwie. I ten odsetek rośnie z każdym mundialem. Trenerzy zdają się traktować pierwszą połowę jako preludium przed prawdziwym, skondensowanym do 45 minut, meczem.
World Cup 2022: 1st Half vs 2nd Half pic.twitter.com/dJrkTJgKho
— Opta Analyst (@OptaAnalyst) November 28, 2022
Mecze decydują się więc praktycznie w samej końcówce, gdy szyki obronne zaczynają się rozluźniać, a w dodatku coraz więcej strzałów oddawanych jest bliżej bramki. W takim kontekście znacznie rośnie popyt na typowego napastnika, który żyje z tego rodzaju sytuacji.
Dobrze jest więc być typową dziewiątką na katarskim mundialu, nawet jeśli nie potrafi się ustawiać w pressingu czy rozgrywać akcji. A zwłaszcza wtedy, gdy jest się rodzynkiem w swoim zespole. Tak jak Niclas Füllkrug czy Alvaro Morata.
JACEK STASZAK