Niezdecydowanie z własnej woli. Wisła Kraków sama narzuca sobie ograniczenia

2017-09-21 18:02:05; Aktualizacja: 7 lat temu
Niezdecydowanie z własnej woli. Wisła Kraków sama narzuca sobie ograniczenia Fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka Źródło: transfery.info

Teoria bashocentryczna rzeczywiście ma w sobie potencjał, ale wymaga przebudowy albo chociaż zmiany nastawienia strefy ofensywnej.

Kibice gości mogli być zadowoleni z pierwszych kilkunastu minut meczu z Koroną. Podopieczni Ramireza starali się jak najszybciej i praktycznie za wszelką cenę przekazać piłkę linii ataku. Nic skomplikowanego: prostopadłe podanie w kierunku Bałaniuka balansującego na granicy spalonego miało wystarczyć. Tylko, że zanim rozpoczął się drugi kwadrans… z ambitnej gry wiślaków nie było czego zbierać. To nie jest pierwszy taki przypadek, nawet nie drugi, czy trzeci: i to jest chyba najsmutniejsze dla wszystkich sympatyków „Białej Gwiazdy”.  

Tylko początek

Niezupełnie brak pomysłu jest największym problemem krakowskiej Wisły. Możliwości rozwoju ataku są naprawdę spore. Może nie przeogromne, ale zdecydowanie można wyciągnąć z nich parę solidnych schematów mogących zapewnić spokojny byt w  pierwszej ósemce. Trener Ramirez dysponuje zawodnikami, których można zaklasyfikować do rubryki: „techniczni”. Z pewnością nie jest to szczyt marzeń i większość z nich ma większe lub mniejsze ograniczenia, ale przecież są momenty, gdy gra układa się naprawdę nieźle. Najciekawsze jednak, że te ograniczenia mają bezpośredni (i oczywiście negatywny) wpływ na rozwój ataku. Wystarczy choćby rzucić okiem na pierwsze 15 minut pucharowego spotkania z Koroną.

Basha zagrywając z okolic środkowej strefy uruchamia nie tylko Boguskiego, ale całą trójkę ustawioną blisko siebie kilkanaście metrów przed polem karnym Korony. Bardzo ważny jest w tym przypadku nie tylko Perez, który podtrzyma tempo rozegrania, ale Bałaniuk – będzie balansował na granicy spalonego w oczekiwaniu na prostopadłe podania.

Ukraiński napastnik mógł świetnie zacząć to spotkanie. Otrzymał dwie bardzo dobre piłki od Pereza i nie był w stanie zamienić żadnej z nich na bramkę – za każdym razem za długo zabierał się do oddania strzału. Później praktycznie w ogóle przestał dostawać konkretne podania, a jeśli w ogóle to albo nagle schodził do boku, albo był tyłem do bramki z rywalem na plecach. Decyzyjność jest głównym-ogólnym problemem rzutującym na grę całej krakowskiej Wisły. Przejawia się nie tylko w ostatnim, kluczowym momencie, gdy trzeba złożyć się do uderzenia, ale i wcześniej, w trakcie rozegrania, w wyborach i szybkości działania, pewnie także w komunikacji.

W dalszej części spotkania również na próżno było wypatrywać Pereza - zgasł tak samo, jak reszta ofensywy. A szkoda, bo ma całkiem nieźle ułożoną nogę i spore wyczucie. Tutaj Wojtkowski i Boguski ściągnęli ze sobą przeciwników i aż się prosiło o zagranie na dłuższy słupek do uwalnianego Bałaniuka.

Tylko, że takie momenty należały do rzadkości (właściwie ograniczały się do samego początku meczu). Podopieczni Kiko Ramireza przez większą część spotkania nie wiedzieli, co mają zrobić z piłką i w którym momencie. Najwyraźniej było to widoczne w momencie samego rozegrania. Najbardziej aktywny był Basha, który starał się wykorzystać atuty płynące z całkiem-ciasnego ustawienia, ale nie otrzymywał należytego wsparcia.

Teoria bashocentryczna

Albańczyk jest wyróżniającą się postacią krakowskiej Wisły. Bardzo sprawnie radzi sobie w roli łącznika pomiędzy obroną a atakiem – potrafi w odpowiednim momencie odebrać futbolówkę i podjąć dobrą decyzję rozegrania. Wielokrotnie balansem ciała zmuszał swoich kolegów do pokazania mu się do gry, wyjścia na pozycję, co w teorii mogłoby umożliwić naprawdę nieźle przebiegający atak.

Basha miał do wyboru Halilovicia i Pereza, którzy z założenia mieli wymieniać się na pozycji – wymiennie odbierać piłkę ze strefy środkowej i szybko przekazywać ją dalej. Ten drugi przygasł po 2 akcjach, historia pierwszego jest znacznie bardziej złożona.

Młody Chorwat zupełnie nie potrafi złapać rytmu „Białej Gwiazdy”. Reaguje z opóźnieniem, popełnia mnóstwo błędów i notuje stratę za stratą. Nie można powiedzieć, że stanowi realne wsparcie dla ofensywy Ramireza – po zagraniu zwleka zdecydowanie za długo, dzięki czemu przeciwnik nie ma większych problemów z odczytaniem zamiarów (zwykle był w stanie po prostu przed niego wyskoczyć). Trudno jednak o jakieś dalekosiężne wnioski już w tej chwili, bowiem cała drużyna nie grzeszy dokładnością i stabilizacją. Zwłaszcza, że z jego strony nie brakuje samego ruchu do piłki. Halilović bardzo chętnie pokazywał się w bocznych sektorach boiska, gdzie usiłował pograć na jeden kontakt z m.in. Wojtkowskim. Usiłował jest niestety jak najbardziej na miejscu, gdyż za każdym razem próby paliły na panewce, kończąc się niefortunną stratą.

Gdyby jednak nie Basha, w ogóle nie mogłoby być mowy o jakimkolwiek wprowadzeniu piłki, a rozciąganie gry zaczynałoby się już w strefie obronnej. Albańczyk jest jednym z nielicznych pozytywów, jakie można wyciągnąć z meczu Wisły i stanowi swoisty mózg operacji. Swobodnie operuje piłką, stara się nadawać rytm do wyjścia na pozycję i wreszcie, dać sygnał do ataku. Do tej pory – raczej bezskutecznie, bo nawet po szybkim wprowadzeniu futbolówki, wiślacy wracali do swoich założeń pt. mozolna i czytelna konstrukcja ofensywy.

Tutaj nie wystarczy sam Basha, który owszem, odbierze piłkę od obrońców, przyciągnie do siebie kolegów dwójkę kolegów, ale po podaniu nie będzie miał już wpływu na dalszy rozwój wydarzeń. O tym, jaki był najlepiej świadczy przebieg całego spotkania. Wisła nawet w przewadze jednego zawodnika nie potrafiła narzucić swoich warunków i zamiast przycisnąć Koronę do muru, rozgrywała wszerz boiska, rozciągała grę jak tylko najmocniej się dało. Brakowało zmiany tempa, szybkiego prostopadłego podania jak z początku meczu i wreszcie, wyjścia na pozycję. Nie wspominając już o decyzji o strzale, która również należała do rzadkości. No chyba, że w drugą stronę – Gonzalez mając przed sobą świetnie ustawionych kolegów w 75. minucie, zamiast zagrywać, zdecydował się na strzał życia z dobrych kilkunastu metrów.  

Wisła złapała bakcyla, który doskwiera wielu ekstraklasowym drużynom: pomimo całkiem konkretnego ustawienia, nie ma pojęcia, co zrobić z futbolówką i póki co nie zanosi się, żeby cokolwiek uległo zmianie. Przed trenerem Ramirezem i jego drużyną mnóstwo pracy, niekoniecznie w sferze taktycznej, ale właśnie komunikacyjnej. Teoria bashocentryczna może stanowić podwaliny, ale na pewno wymaga ciągłego udoskonalania.