Piłkarskie szachy przy Błoniach
2014-09-28 22:39:05; Aktualizacja: 10 lat temuW ostatni weekend września byliśmy świadkami kilku derbowych pojedynków. Derby Merseyside, północnego Londynu czy Polski między Legią a Lechem. Na deser w 188. derbach Krakowa Cracovia zmierzyła się z Wisłą.
Wszystkie wymienione wyżej spotkania kończyły się remisami. Emocji nie zabrakło w żadnym, jednak kibice zarówno „Pasów” jak i „Białej Gwiazdy” domagali się w ten ciepły, słoneczny, niedzielny dzień wyłącznie trzech punktów. Wiśle zwycięstwo przy Kałuży dawało pozycję lidera po dziesięciu kolejkach. Cracovia zaś zgarniając komplet oczek pokonałaby odwiecznych rywali pierwszy raz od trzech lat, a i w tabeli przeskoczyłaby Ruch.
Niestety, poziom pojedynku krakowskich ekip nie dorównał temu z dnia wcześniejszego. Ten kto nie zasiadł przed telewizorem nie ma czego żałować. Prawdopodobnie w Krakowie odbył się jak dotąd najgorszy mecz Ekstraklasy w tym sezonie. Próżno było szukać gromu uderzeń na bramkę, ciekawych akcji a nawet kontrowersji sędziowskich. Lepszą rozrywką było chyba obserwowanie kibiców z sektora gości, którzy bawili się z kibicami Cracovii w „Kto więcej razy trafi w psa/żyda petardą”. Fajerwerków było co nie miara, za co oba kluby na pewno zostaną ukarane. Brawa jednak dla pozostałych fanów „Pasów”, którzy zorganizowali świetną kartoniadę na cały stadion plus dodatkowo pośmiali się z kibiców Wisły efektowną oprawą.
Ale może jednak znajdziemy jakieś plusy z tego meczu. Po pierwsze, drugie w tym sezonie czyste konto Cracovii. Sam Franciszek Smuda po spotkaniu przyznał, że „Pasy” zagrały bardzo dobrze w defensywie. Co prawda Wiślacy przez całe 90. minut praktycznie nie zagrozili bramce Pilarza, ale zero z tyłu można zaliczyć w Cracovii jako sukces, bo to rzadkość. Po drugie, całkiem dobry występ młodego Kapustki. 17-latek został wrzucony przez trenera Podolińskiego na głęboką wodę. Dla „Pasów” mecz z Wisłą jest najważniejszy w sezonie, a tu taka niespodziewana decyzja szkoleniowca. Młodzieniec jednak bardzo dobrze wywiązywał się ze swoich obowiązków i możemy przy nim postawić plusik. Po trzecie, kilkanaście ostatnich emocjonujących sekund spotkania i bramka już po zakończeniu doliczonego czasu. Po kiksie Sadloka wszyscy fani Cracovii wstali ze swoich miejsc jak by wiedzieli, że za chwilę padnie bramka. Miroslav Čovilo sprawił, że stadion eksplodował, a sam piłkarz zostanie zapamiętany jako bohater tych derbów, o których kibice „Pasów” na długo nie zapomną.Popularne
Co możemy powiedzieć o Wiśle? Może tyle, że jej obowiązkiem było ten mecz wygrać. To "Biała Gwiazda" dłużej utrzymywała się przy piłce konstruując atak pozycyjny. Już niejednokrotnie Wiślacy pokazywali, że potrafią świetnie wyprowadzić akcje. A na kim lepiej je konstruować jak nie na jednej z najgorszych obron ligi? Czegoś w układance Smudy dziś ewidentnie brakowało. Nie było niekonwencjonalnych zagrań Stilicia. Zabrakło błysku Brożka. Jankowski z Boguskim kompletnie niewidoczni. Piłkarze Smudy nie zasłużyli dziś na porażkę, ale na wygraną także. 0:0 najlepiej podsumowałoby to nędzne widowisko. Cracovia skupiła się dziś wyłącznie na tym, by nie stracić bramki. Nawet dobrej kontry „Pasy” nie potrafiły skonstruować. Wystarczył jednak jeden korner by przesądzić o tym, kto będzie rządził przez najbliższe miesiące w Krakowie.
Najlepszym podsumowaniem tego "anty-meczu" niech będzie scenka z pomeczowej konferencji. Jeden z dziennikarzy spytał Franciszka Smudę, czy zgodzi się z twierdzeniem, że niedzielne spotkanie stało na poziomie niemieckiej ligi regionalnej. Tak bowiem ten pojedynek skomentowali goście z naszej zachodniej granicy, z którymi rozmawiał w windzie wspomniany dziennikarz. Trener Wisły skwitował to pytanie krótko: - Musieli być pijani.