PRL-owskie marzenia piłkarzy

2013-05-15 17:07:37; Aktualizacja: 11 lat temu
PRL-owskie marzenia piłkarzy Fot. Transfery.info
Źródło: Transfery.info

Mężczyźni kochają samochody. Niedawno na łamach naszego portalu przedstawiliśmy najciekawsze auta futbolowych gwiazdorów. Dziś, uchylimy rąbka tajemnicy, o jakich autach marzyli PRL-owscy piłkarze.

Pierwszy zmotoryzowany z Warszawy
W powojennej Polsce trzeba było szybko rozruszać gospodarkę. Już w 1951 roku z taśmy produkcyjnej na Żeraniu zjeżdżały pierwsze Warszawy, jednak zanim społeczeństwo na dobre się zmotoryzowało, upłynęło wiele wody w Wiśle. Ci bardziej majętni (między innymi piłkarze) snuli śmiałe plany o kupnie auta zagranicznego. Pierwszym stołecznym piłkarzem, który posiadał zagraniczny samochód był Bernard Blaut. Prawdziwy symbol Legii Warszawa dojeżdżał na treningi tzw. „Porsche dla ubogich” – Volkswagenem Garbusem. 36-krotny reprezentant kraju wiedział co dobre. Garbusika bowiem pokochał niemal cały motoryzacyjny świat. Volkswagen Typ 1, bo taką nazwę nosi oficjalnie, wyprodukowany został w liczbie ponad 21 milinów egzemplarzy! Mimo, iż zaprojektowany przed wojną, rozkwit produkcji miał po 1945 roku, aż przez 58 lat! Wielki smutek ogarnął entuzjastów małolitrażowego pojazdu, gdy w 2003 wyjechał z fabryki ostatni „Garbaty”.

 

 

Mustang z Łazienkowskiej
Dzierżący zaszczytne, trzecie miejsce w klasyfikacji wszechczasów, z 762 minutami bez straconej bramki, Władysław Grotyński lubił się wyróżniać również poza boiskiem. Choć sam, jak na bramkarza, był niepozorny (183cm wzrostu), jeździł prawdziwym potworem. Bestią, pod koniec lat 60 ubiegłego wieku, był niewątpliwie Ford Mustang pierwszej generacji. Jakim cudem udało się bramkarzowi Legii kupić takie cacko, pozostaje tajemnicą, jednak afera dolarowa z 1970 roku, której głównym „bohaterem” był właśnie Grotyński, pozwala domyślać się przebiegu tego procederu. Otóż przed pucharowym meczem z Feyenoordem Rotterdam, Grotyński wraz z klubowym kolegą – Januszem Żmijewskim – próbowali przemycić przez granicę dolary, przeznaczone podobno na kupno samochodu. Stróże prawa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej udaremnili jednak niecny plan stołecznych zawodników. "Śruba" na posterunku:

      
Coraz większe zarobki i możliwości najbardziej rozpoznawalnych piłkarzy pozwalały niektóre marzenia wcielać w życie. Mimo, iż Mustangi słyną z ryczących i paliwożernych silników V8, egzemplarz Grotyńskiego wyposażony był w rzędową szóstkę. 120-konny motor napędowy siał spustoszenie na powolnych i szarych ulicach PRL-u. Agresywna stylistyka, ponadczasowe kształty uwiodły nawet samego Czesława Niemena. Nasz flagowy bard również posiadał amerykańskiego muscle cara.
Po konflikcie z prawem (Grotyński posądzany był również o szmuglowanie złota) usilnie starał się o wyjazd do Stanów Zjednoczonych. Tam jego zamiłowanie do Mustangów mogłoby nabrać niebagatelnych rozmiarów. Niesforny „Śruba” skończył jednak w Mazurze Karczew.


Krakowski szyk
Łza się w oku kręci, gdy pomyślimy, że reprezentanci Polski jeździli w latach 70 autami produkowanymi na Żeraniu. Nie tylko Warszawy, Fiaty 125p, Syrenki, czyli auta dla ludu, opuszczały warszawskie zakłady. Również pojazdy nietuzinkowe, wyróżniające się z tłumu. Jednym z takowych mógł pochwalić się reprezentacyjny napastnik – Marek Kusto. Zawodnik Krakowskiej Wisły (1972-1977) i Warszawskiej Legii (1977-1982) posiadał niesamowitego, jak na tamte czasy (nie mówimy nawet o dzisiejszych!) rodzynka – Fiata 128coupe. Gdy sunął po krakowskich bulwarach tym autem, nikt nie mógł obojętnie odwrócić wzroku – w końcu na własne oczy widziało się spełnienie marzeń. Samochód ten, bardzo trudno dostępny kosztował około 5 tysięcy dolarów. Dzisiaj wydaję się to rozsądnymi pieniędzmi, ale w czasach gdy przeciętna pensja wynosiła ok. 20 dolarów, takie sumy przyprawiały o zawroty głowy.
Powstała na bazie „najlepszego samochodu roku 1969” odmiana coupe naprawdę mogła się podobać. Nie ma sensu przytaczać danych technicznych pojazdu, bo dziś wydają się one śmieszne. Jednak nawet niewielka moc przy zaledwie 850 kilogramach masy czyniła to auto niezwykle dynamicznym. Szybki i atrakcyjny, tego pragnęli i nadal pragną faceci, niezależnie od uprawianej profesji. Wtedy, pozwolić sobie na to mogła jedynie garstka.


Bawarska moda
Jak to się zwykło mawiać: król jest tylko jeden. W motoryzacyjnej historii PRL-owskich piłkarzy jeden szczególny samochód wyrósł do roli najbardziej pożądanego (również ze względu na przystępne promocje dla gwiazd futbolu!).
BMW. Można powiedzieć, że był to jeden samochód pod wieloma postaciami – auta z serii BMW Neue Klasse. Szczególnie dwa modele przypadły naszym „grajkom” do gustu – BMW 1800 i 2002. Technicznie, obydwa są do siebie bardzo podobne. Podstawowy model 1800 zasilany jest cztero-cylindrowym, niespełna 2-litrowym silnikiem, generującym 90 KM (na początku lat 70 takie dane robiły wrażenie!). 100 koni mechanicznych z tego samego motoru wyciągało podstawowe BMW 2002. Już te „gołe” modele były awangardą na naszych drogach, to co dopiero myśleć o dwugaźnikowej, 130-konnej wersji Turismo Internazionale! Prawdziwa gratka dla pasjonatów motoryzacji, nigdy niestety nie spełniona, gdyż powstało zaledwie 200 egzemplarzy. W roku 1973 BMW zaprezentowało topową odmianę – 2002 Turbo. 170 koni, 210 na godzinę i piękne, stylowe, dwudrzwiowe nadwozie zapierały dech w piersi.
Nie bez przyczyny w tych modelach lubowali się tacy gwiazdorzy jak Kazimierz Deyna, Jan Domarski, Robert Gadocha, Antoni Szymanowski, czy Henryk Kasperczak. Były to auta piękne, szybkie i bardzo efektowne. Co ciekawe, również stosunkowo przystępne, choć jedynie dla medalistów mistrzostw świata z 1974 roku…


Po naszym międzynarodowym sukcesie, cały świat zobaczył, że jesteśmy dobrzy. Ba, nawet bardzo dobrzy. Sława na ogromną skalę i przede wszystkim ogromne pieniądze, tak odczuły to „Orły Górskiego”. Firma Bayerische Motoren Werke nie przeszła obojętnie obok tych wydarzeń i zaproponowała polskim piłkarzom niewyobrażalny rabat (40%) na wybrane modele. Kilku wyżej wymienionych zawodników skusiło się tę ofertę i uzyskując na własną prośbę zwolnienie z opłat celnych, mogli cieszyć się fantastycznymi samochodami. Aż trudno sobie wyobrazić jakie wrażenie musiało robić BMW 2002 na ulicach Mielca w latach 70. Kilka zawałów gwarantowanych!


Powrót do przeszłości?
Spotkanie na polskich ulicach opisanych automobilów jest praktycznie niemożliwe. Podobnie jak tej klasy piłkarze na naszej ziemi, już tu nie występują. Dzisiaj, będące pożądanymi klasykami auta, spędzają większość czasu w garażu pod pierzyną, lub, co bardzo przykre, na złomowisku. Piękne, oryginalne i dla większości z nas niemal nieosiągalne, odzwierciedlają stan polskiego futbolowego grajdołu. Niegdyś, mieliśmy do czynienia z pięknymi chwilami, obserwując i dopingując naszych piłkarzy. Dzisiaj, coraz częściej możemy odnieść wrażenie, iż „co było, nie wróci”, i że wraz z takimi niesamowitymi samochodami, zniknęły również nadzieje na podobny, międzynarodowy sukces czy to naszej reprezentacji, czy też rodzimego klubu. Pozostaje historia…

Więcej na ten temat: Polska Artykuł Kazimierz Deyna