Quique Setién i jego najważniejsza partia w życiu
2020-01-14 09:39:55; Aktualizacja: 4 lata temuMógł zostać wielkim szachistą, ale, jak sam mówi, jego największymi miłościami od zawsze były piłka i murawa. Teraz Quique Setién obejmuje Barcelonę i staje przed być może największą partią w swoim życiu, z której wcale nie musi wyjść przegranym.
Kreatywność to jego drugie imię. Jako zawodnik był mózgiem środka pola Racingu Santander, którego jest teraz żywą legendą. W reprezentacji Hiszpanii zadebiutował już jednak jako zawodnik Atlético. Wystąpił w sumie w ponad 300 spotkaniach Primera División, był w kadrze reprezentacji Hiszpanii na mistrzostwach świata w Meksyku, ale jego jedynym trofeum z kariery piłkarskiej pozostaje Superpuchar Hiszpanii wywalczony w barwach “Rojiblancos” w 1985 roku. To symboliczne, że teraz przejmuje klub, którego styl tak często wychwalał, właśnie po tym, jak jego poprzednik Ernesto Valverde został zwolniony po klęsce w walce o ten sam tytuł.
Od plaży po wyspy
Kiedy zawiesił buty piłkarskie na kołku, zaczął… kopać w futbolówkę bez użycia obuwia. Jego przygoda z beach soccerem w 1997 roku doprowadziła go zresztą to reprezentacji Hiszpanii, w której występował przez sześć lat. Jego rozbrat z murawą nie trwał jednak zbyt długo. Jeszcze w czasie swojej nowej kariery na plaży został trenerem Racingu. “Los Montañeses” objął jako spadkowiczów z Primera División w październiku 2001 roku, a już po nieco ponad ośmiu miesiącach w swoim rodzinnym mieście mógł świętować powrót do najwyższej klasy rozgrywkowej. Popularne
Sam na El Sardinero jednak nie pozostał. Bez powodzenia próbował powtórzyć sukces i wywalczyć awans do Primera División z Poli Ejido. Później długo pozostawał bez pracy, w 2006 roku na trzy miesiące przejął nawet reprezentację Gwinei Równikowej. Do ojczyzny wrócił, by najpierw prowadzić Logroñés, a później Lugo. Zespół z Galicji zdołał pod jego wodzą uzyskał promocję do Segunda División.
Jego nazwisko stało się głośniejsze, gdy w październiku 2015 roku przejął ekstraklasowe Las Palmas. Beniaminek z Wysp Kanaryjskich tamten sezon rozpoczął fatalnie, a ostatecznie już pod wodzą Setiéna zakończył na bardzo dobrym 11. miejscu.
- W Las Palmas grał w systemie 1-4-3-3 lub 1-4-1-4-1 z dwoma różnymi napastnikami (Willianem José i Kevinem Prince’em Boatengiem), ale zawsze z tym samym “budowniczym” gry od własnej bramki (Roque Mesą) i graczem absolutnie wyjątkowym - Jonathanem Vierą. Zawsze chciał, by piłkarze znajdowali się blisko piłki, często dochodziło też do sytuacji, w których podwajał on zawodników na tej samej pozycji, by stworzyć przewagę 2 na 1 - przyznaje Shark Gutiérrez, dziennikarz “The Line Breaker”. I dodaje: - Wysoki procent posiadania piłki to u niego podstawa. Wie, jak przyspieszyć grę, ale nie jest też fanem dalekich przerzutów do przodu. Lubi stosować pressing na połowie przeciwnika, by jak najszybciej odebrać mu piłkę.
Drugi sezon w wyspiarskim klubie nie był już dla niego jednak taki udany. Na Estadio Gran Canaria spodziewano się postępu w stosunku do poprzednich rozgrywek, tymczasem zespół zakończył zmagania na 14. pozycji. W międzyczasie relacja na linii trener - klub stawała się coraz bardziej toksyczna. Dlatego już w marcu Setién zapowiedział swoje odejście z Las Palmas, a wraz z końcem nowego sezonu został ogłoszony jako nowy trener Realu Betis.
EuroBetis
- Od kiedy byłem mały zawsze kochałem mieć piłkę. Oczywiście są momenty, kiedy trzeba biegać za przeciwnikiem, bo on po prostu jest od Ciebie lepszy. Wtedy jednak należy uczyć zespół, jak najszybciej tę futbolówkę odzyskał, by być przy niej jak najczęściej tylko się da. Jeśli Ty masz piłkę, to przeciwnik nie ma jak zagrozić Twojej bramce. To filozofia wielu trenerów, w tym także moja - przyznał kiedyś w wywiadzie w katalońskim “Sporcie”.
I takim zasadom miał też hołdować jego Betis. Kantabryjczyk “Verdiblancos” obejmował jako zespół, który do końca musiał walczyć o utrzymanie w Primera División. I od razu w pierwszym sezonie (2017/2018), podobnie jak w Las Palmas, wykręcił wynik ponad stan. Szóste miejsce i tym samym powrót “EuroBetisu”, czyli wywalczenie prawa gry w Lidze Europy.
- Podczas gdy w Las Palmas niemal każda akcja musiała zostać rozprowadzona przez Roque Mesę, w Betisie Setién wprowadził pewne zmiany, które zaowocowały przejściem na 1-3-5-1-1. Taki system mógłby teraz zresztą zostać zastosowany w Barçy, wykorzystując trzech silnych środkowych defensorów (Piqué, Lenglet, Umtiti) i współpracę Messiego i Griezmanna w ataku - przyznaje Hugo Marugán, dziennikarz i analityk “El Nueve y Medio”.
Podobnie jak na Wyspach Kanaryjskich, tak i w stolicy Andaluzji drugi sezon w wykonaniu ekipy nowego trenera Barcelony nie był już tak udany. Choć Betis zdołał wyjść z ciężkiej grupy LE rywalizując w niej z Milanem i Olympiakosem, w lidze zajął ostatecznie tylko dziesiąte miejsce. I mimo że do strefy europejskich pucharów drużynie z Estadio Benito Villamarín zabrakło zaledwie trzech oczek, związek Setiéna z Betisem rozpadł się wraz z końcem ubiegłego sezonu. Szkoleniowiec sam zrezygnował ze stanowiska, najprawdopodobniej uprzedzając w tym włodarzy klubu.
- Nie uważam, by Setién zawiódł w ekipie “Verdiblancos”. Przejmował ich jako drużynę walczącą o utrzymanie, a doprowadził do Ligi Europy. Prawdą jest natomiast, że jego pomysł na Betis był zbyt odważny i nie miał tam piłkarzy, którzy zapewniliby tej jego taktyce odpowiednia równowagę. W Barcelonie nie powinien się spotkać jednak z tym problemem. Posiadanie lepszych zawodników zwykle pomaga każdemu trenerowi osiągnąć lepsze rezultaty i sukcesy. Najlepszym tego przykładem jest zresztą Valverde - przyznaje redakcyjny kolega Marugána, Rafa Medel Casla.
Wielbiciel Messiego
- Uwielbiam Messiego. Po pierwsze, ponieważ jest on w stanie robić rzeczy wielkie i to co niedzielę. Od 10 lat w każdym meczu wyczynia rzeczy, które zapadają w pamięć. Co jest jednak w nim najlepsze? Że choć strzela co sezon po te kilkadziesiąt goli, to zawsze pierwsze, co robi po zdobyciu bramki, dziękuję koledze z drużyny, który podał mu piłkę - przyznał w innym wywiadzie dla katalońskiego “Sportu”.
Teraz 61-latek będzie miał okazję wreszcie współpracować z sześciokrotnym zdobywcą Złotej Piłki. Przed Setiénem, który przyznaje się do bycia wielkim fanem szachów, a w przeszłości miał nawet okazję stoczyć walki z samymi Garrim Kasparowem i Anatolijem Karpowem, stoi jednak wielkie wyzwanie, pewnie najtrudniejsza “partia” w jego karierze. Musi okiełznać szatnią pełną gwiazd.
- To rzeczywiście może okazać się dla niego największym wyzwaniem. Warto jednak mieć na uwadze, że pod jego wodzą piłkarze bardzo lubią trenować. Pod względem stylu Setién ma też wszystko, by w Barcelonie odnosić wielkie sukcesy. To spora zaleta, biorąc pod uwagę ostatnie lata. Odkąd Tito Vilanova opuścił Barçę, ta zaczęła rozwijać styl zupełnie przeciwny do tego zaszczepionego na Camp Nou przez Cruyffa. Następni trenerzy próbowali przede wszystkim opierać swoją grę na Messim i większość z nich nawet odnosiła przez to sukcesy. Luis Enrique pod tym względem różnił się tym, że wolał czasem nieco mocniej zaryzykować. Valverde był z kolei trochę taką hybrydą stylu Cruyffa i mocniej pragmatycznych cech nowej “Blaugrany”. Setién oznacza powrót do stylu Barcelony sprzed ośmiu lat - przyznaje Gutiérrez.
Nowy szkoleniowiec Barcelony nie bez powodu wielokrotnie wychwalał “Blaugranę”. Jego drużyny od zawsze stawiały na atak pozycyjny i lubiły utrzymywać się przy piłce. Wypisz, wymaluj, Barça z czasów jej świetności. Nie wydaje się więc, że brak przeszłości na Camp Nou powinien okazać się dla Setiéna przeszkodą w odnoszeniu sukcesów w stolicy Katalonii.
- Choć nigdy nie miał związku z Barçą, to od zawsze był wielkim miłośnikiem Cruyffa, Barçy ery Guardioli i na pewno pochłonął dużo tego, co oni na Camp Nou po sobie pozostawili. Setién to trener z jasnym pomysłem na temat tego, jak powinna grać jego drużyna i piłkarze Barcelony powinni się do niego dobrze dopasować. Szkolenie każdego zespołu wymaga znajomości kultury klubu. I ku ucieszy kibiców Barcelony, między nią i Setiénem ta synergia występuje - przyznaje Rafa Medel Casla.
Wóz albo przewóz
Decyzja o zwolnieniu Ernesto Valverde przez niektórych kibiców Barcelony była wyczekiwana od miesięcy. Tak samo, jak jego ostatecznie odejście z Camp Nou wielu z nich przyjęło ze sporą ulgą, tak przyjściu Setiéna towarzyszy jednak mimo wszystko pewna nutka niepewności.
- To kluczowy moment dla Barçy, ponieważ musi ona do maksimum wykorzystać ostatnie lata kariery Leo Messiego i zdobyć w tym czasie jak najwięcej trofeów. Po złych doświadczeniach z Valverde, zarówno w Rzymie, jak i na Anfield, odzyskanie swojej reputacji w Europie będzie jednym z największych priorytetów nowego trenera - przyznaje Marugán.
Choć więc wybór Quique Setiéna na stanowisko pierwszego szkoleniowca “Dumy Katalonii” to spore zaskoczenie, wydaje się, że może to być związek, który wypali. Z jednej strony mamy do czynienia z trenerem, który uwielbia grać ryzykownie i dąży do tego, by jego drużyny nawiązywały swoim stylem do holenderskiego futbolu totalnego. Z drugiej zaś szkoleniowiec dostaje piłkarzy, których umiejętności pozwalają na prezentowanie takiej gry, a w ostatnim czasie z pewnością nie były one do końca wykorzystywane przez pragmatycznego do bólu Valverde.
W świecie kulinariów czasem można spotkać się z ciekawym porównaniem. Otóż według niektórych, istnieją ludzie, którzy potrzebują jedynie jeść, kiedy inni zaś chcą się swoimi daniami również delektować. Tak samo jest też w futbolu. Jedni chcą jedynie wygrywać, podczas gdy inni chcą dodatkowo dokonywać tego wszystkiego w wielkim stylu. I kibice Barcelony z pewnością należą do tej drugiej grupy. Z Setiénem u steru fani “Blaugrany” mają wszelkie przesłanki ku temu, by wierzyć, że nie będą głodni. Nie tylko trofeów, lecz również stylu.