Stade Rennais - niemoc trwa. Czy Montanier znajdzie na nią receptę?
2013-05-29 22:43:18; Aktualizacja: 11 lat temu Fot. Transfery.info
Właściciel multimiliarder, spora popularność w regionie, piękny 30-tysięczny stadion i wybitna akademia młodzieżowa, ceniona wyżej niż chociażby ta Manchesteru United. Recepta na wielki klub? Nie w Bretonii.
Stade Rennais to nie jest nazwa, która u największych firm w światowej piłce budzi jakikolwiek strach. Ba, nawet we Francji jest to zespół, który rokrocznie bije się o górną połówkę tabeli, za to raczej bez perspektyw na ligowy tytuł, czy choćby na szturm na miejsca dające szansę na Champions League.
Problem klubu od kilku lat tkwi w przerwie na półmetku rozgrywek. Przez pięć kolejnych lat, a więc od momentu, kiedy istniał jeszcze Puchar Intertoto, zimowa przerwa działała na "Czerwono-Czarnych" fatalnie. Szczyt osiągnięto w tym roku. Bo o ile po 19 seriach gier można było nawet marzyć o awansie do Ligi Mistrzów, szczególnie że w pokonanym polu Stade Rennais pozostawiło między innymi PSG czy mistrza z Montpellier, o tyle kolejnych 19 kolejek zakończyło się katastrofą.
Inaczej nie można bowiem nazwać zdobycia jedynie 14 punktów, notując w tym czasie tylko trzy zwycięstwa i aż jedenaście porażek. Z miejsca czwartego zrobiło się w taki oto sposób trzynaste, a marzenia o wielkiej piłce na Stade de la route de Lorient trzeba będzie przełożyć o rok.
Zadbać o to ma między innymi nowy trener, którym zostanie Philippe Montanier. Francuz, który w tym sezonie ma jeszcze szansę zapewnić Baskom z Sociedad miejsce w eliminacjach Ligi Mistrzów, pod warunkiem, że jego Real w ostatniej serii gier pokona Deportivo La Coruna, a Valencia nie da rady podbić Estadio Ramon Sanchez Pizjuan. Dlaczego więc opuszcza Hiszpanię? Ano dlatego, że ma żal o brak zaufania kibiców wobec niego, wyrażony gwizdami, a także dlatego, że na Rennes gorąco namawiał go jego asystent, Michael Troin.
W Bretonii ma dostać warunki, jakich w swojej karierze jeszcze nie doświadczył. Po pierwsze - dostanie spory kredyt zaufania, co najmniej taki, jakim cieszył się poprzedni trener, Frederic Antonetti, który nie potrafił dać "Czerwono-Czarnym" nawet pierwszej piątki Ligue 1. Po drugie - stać za nim będzie bogaty właściciel, Francois-Henri Pinault, który może nie rozbije banku na wzmocnienia - nigdy nie zwykł tego robić - ale na pewno zaoferuje Francuzowi sumkę, za którą będzie mógł uzupełnić i tak już mocny jak na Ligue 1 skład. A skoro Pinault, to i Salma Hayek, jego żona, często pojawiająca się na stadionie klubu należącego do jej męża. Sami przyznacie, że będąc zawodnikiem Stade Rennais chcielibyście dobrą grą zaimponować pięknej Meksykance...
O motywację Montanier nie musi się więc martwić. Tak jak nie musi się obawiać o to, że jeśli nie uda się znaleźć wzmocnień na odpowiednim poziomie, to będzie miał wielki ból głowy i dziurawą kadrę. Rennes posiada bowiem coś, co na starcie daje mu przewagę nad każdym rywalem. Niesamowitą akademię młodzieżową, wybieraną przez sześć lat z rzędu pomiędzy 2005 a 2011 na najlepszą kuźnię talentów we Francji. Jak wyliczyli francuscy dziennikarze, ponad 53% zawodników szkolących się w Henri Guérin Training Centre udaje się podpisać profesjonalne umowy z klubami piłkarskimi. A z byłych wychowanków akademii Rennes można spokojnie zbudować bardzo solidną jedenastkę.
W nawiasie obecny klub zawodnika, Ousmane Dabo i Sylvain Wiltord zakończyli już swoje kariery
Nieprzypadkowo Stade Rennais za 2012 rok znalazło się na 4. miejscu wśród akademii piłkarskich na świecie, dostarczających największej liczby zawodników do pięciu najlepszych lig Starego Kontynentu, będąc jedynie za szkółkami Barcelony, Lyonu i Realu Madryt, a wyprzedzając Manchester United, FC Bayern, Arsenal czy AC Milan.
(kliknij w obrazek, aby powiększyć)
Bo choć Henri Guérin Training Centre na zdjęciach wygląda bardzo niepozornie, to liczy się to, co znajduje się wewnątrz. Nie, nie wewnątrz budynków klubowych. Wewnątrz głów zawodników. Ci, by móc grać w młodzieżowych zespołach Rennes, muszą jednocześnie uczyć się, a ostatecznym sprawdzianem ich przydatności do gry w piłkę jest ostatni rok w akademii, kiedy to intensywne treningi przeplatane są z najwazniejszymi egzaminami w szkole. Patric Rampillon, dyrektor szkółki twierdzi, że to własnie tutaj leży jej sukces.
- Po prostu postępowanie z młodzieżą w naszym klubie jest dokładnie uregulowane. Właściciele klubu zawsze chcą czerpać z akademii zawodników do pierwszego składu, a naszym zadaniem jest sprawić, by byli zadowoleni.
Dla młodzieży nie ma przebacz. Rampillon dla przykładu opowiada historię jednego z wychowanków, który spóźnił się nie więcej niż trzy minuty na jeden z meczów. - Został od razu posadzony na ławce, natomiast kilka tygodni później zadzwoniłem do selekcjonera młodzieżówki i poinformowałem go, że nasz piłkarz nie zasługuje na to, by nosić koszulkę reprezentacji.