Starzyński na G1, szach-mat: historyczny sukces Zagłębia

Starzyński na G1, szach-mat: historyczny sukces Zagłębia fot. Transfery.info
Aleksandra Sieczka
Aleksandra Sieczka
Źródło: transfery.info

Świetna murawa, wysoka kultura gry, walka do samego końca i… naprawdę „taktyczne” spotkanie. Lubin uratował honor polskich miast piłkarskich.

Piłkarskie szachy

Przed meczem trudno było wskazać, która drużyna będzie dominować w tym spotkaniu. Zarówno Lechia, jak i Zagłębie lubią grać piłką, dominować i cieszyć oko efektownymi zagraniami. Ktoś musiał jednak ustąpić. Gdyby obie ekipy skłoniły się ku ofensywnej grze, ewidentnie coś by na stadionie w Lubinie wybuchło i nie byłoby czego zbierać z pięknej i równiutkiej murawy. A przecież na to klub nie mógł sobie pozwolić.

„Miedziowi” przez całą pierwszą połowę konsekwentnie realizowali założenia taktyczne. Po mocnym akcencie z samego początku, gdy przed szansą na trafienie po świetnym zgraniu głową Janoszki stanął Starzyński (skończyło się na rzucie rożnym) przyszedł czas na powrót na z góry ustalone pozycje.

Zagłębie spychało Lechię, skrzętnie potrajając pozycje. Nie forsowało jednak tempa, nie narzucało swojego stylu gry, pressing też nie należał do przesadnie wysokich. W tym „szaleństwie” była jednak metoda.

Chociaż gospodarze oddali inicjatywę to w gruncie rzeczy kontrolowali przebieg pierwszej części spotkania. Ustawiali się naprawdę, bardzo dobrze. Kubicki i Łukasz Piątek świetnie spisywali się w środku pola przecinając groźne podania lechistów, a czuwający w startowych blokach Janus i Janoszka jedynie oczekiwali na dokładne podanie. Ten pierwszy był zdecydowanie głodny gry i jego ofensywne wyprawy wyglądały całkiem obiecująco. Może czuł się trochę za mało pewnie, co rzutowało na jego pojedynki 1 na 1 z Wawrzyniakiem, którym brakowało agresji (chociaż i tak zmuszał Malocę do podwajania pozycji reprezentanta Polski), ale jego dośrodkowania były niezłe. To właśnie po takiej jednej centrze Krzysiek Piątek stanął przed dogodną okazją na strzelenie bramki. Janoszka natomiast, rozegrał kolejne, solidne zawody. Cieszył oko ładnymi zagraniami, zapisał się w meczowej historii efektownym no-look-pass na jeden kontakt, które uruchomiło Starzyńskiego, był bardzo kreatywny i stanowił jeden z motorów napędowych Zagłębia.

Mądre ruchy „Miedziowych” sprawiła ogromne problemy podopiecznym Nowaka. Co prawda bardzo długo utrzymywali się przy piłce, szukali dziury w szeregach rywala, ale w żaden sposób nie potrafili się przebić. Początkowe fragmenty starcia upłynęły im na gestach bezradności. Oczywiście, nie można im było odmówić zapału i technicznej, bardzo konsekwentnej gry, ale za każdym razem, gdy próbowali wyjść odważniej, któryś lubinianin meldował się na posterunku i dusił akcję w zarodku. W defensywie bardzo dobrze spisywał się Starzyński, który zdecydowanie się nie oszczędzał. Trzeba jednak przyznać, że musi wyregulować swój celownik, żeby mocniej przysłużyć się swojej drużynie.

No dobra, ale gdzie konkrety?

Lechia nacierała, ale szyki Zagłębia były tak gęsto ustawione, że naprawdę trudno było jej się przez nie przecisnąć. Wyglądało to tak, jakby trener Stokowiec machnięciem dłoni dyrygował swoimi podopiecznymi, którzy poruszali się jak w zegarku. To musiało przynieść efekty.

Krzysiek Piątek udowodnił, że zamierza pozostać w pierwszym składzie na dłuższą chwilę. Nie tylko sprawiał obronie rywala ogromne problemy non-stop ją naciskając, ale przede wszystkim złapał niesamowitą dynamikę w ostatnich meczach. Młody napastnik świetnie dogaduje się z Janoszką i Starzyńskim, dzięki czemu łatwiej przedziera się pod pole karne przeciwnika i wyczuwa, gdzie w danym momencie zameldują się jego koledzy. Właśnie to ofensywne trio jest odpowiedzialne za bramkę: piłkę odebrał Janoszka, Krzysiek zabawił się z Janickim (tu odpowiedzialność bardziej spada na Malocę, który nie zachował odległości pomiędzy Piątkiem a Starzyńskim) i szybko odegrał do wbiegającego w pole karne „Figo”. Łukasik nie miał najmniejszych szans na zatrzymanie nowego-Miedziowego.

 

Chociaż Starzyński przez cały mecz miał problemy z celownikiem to ten jeden, jedyny raz okazał się być zabójczo skuteczny i ustalił wynik gry. No cóż, mamy styczność z zalążkiem "Figodependecji".

Ogólnie schemat Zagłębia na drugą połowę nie był zbyt skomplikowany: przejąć piłkę w środku pola i posłać prostopadłe podanie na Krzyśka Piątka. Młody piłkarz bawił się z obroną Lechii. W jednej z akcji (widocznej powyżej) przehasał przez całe pole karne, ograł całą defensywę gdańszczan i… za długo zwlekał z decyzją o strzale. Kto wie, może to byłaby jedna z najładniejszych bramek kolejki? Na pewno umiejętności techniczne tego napastnika są na niezłym poziomie.

Lubinianie nie gorzej radzili sobie w bocznych sektorach boiska. Świetnie wyglądała wymienność pozycji w ich wykonaniu dopełniona odpowiednią dozą ruchliwości. „Miedziowi” ustawiali się w trójkącie i odpowiednio, konsekwentnie zdobywali teren. Nie obeszłoby się bez dokładnych podań, ale kilka takich akcji wyglądało naprawdę obiecująco i schludnie.

Historyczne zwycięstwo

Zagłębie przełamało fatalną passę meczów z Lechią i wygrało z nią u siebie po raz pierwszy od listopada 2010 r. Było to zwycięstwo nie byle jakie, bo bardzo efektowne. Podopieczni Stokowca nie zagrali wielkiej piłki, nie narzucili swoich warunków gry, ale wiedzieli, kiedy mają podkręcić tempo i w odpowiednim momencie byli skuteczni. Gdańszczanie wcale nie zagrali złego meczu. Chociaż w pierwszej połowie mieli ogromny problem, żeby przebić się przez szczelne zasieki „Miedziowych”, to już w drugiej ich akcje nabrały tempa. Wielką rolę odegrał Stolarski, który wniósł ożywienie w szeregi Nowaka i pokazał, że nie odpuści i będzie walczył o pierwszy skład. Młody zawodnik bombardował pole karne dośrodkowaniami i jedna z jego piłek przetoczyła się przez całą długość pola karnego, tuż przed bramką Polacka. Wydawało się, że wystarczy jedynie dołożyć nogę. Opatrzność czuwała jednak nad Zagłębiem, które nie pozwoliło wyrwać sobie zwycięstwa z rąk.

Lechia musi obejść się smakiem pomimo, że konsekwentnie dążyła do celu i jej gra może napawać optymizmem. Nie brakowało dokładności, akcje ofensywne były bardzo dynamiczne, a obrona w gruncie rzeczy spisywała się bez zarzutu. Brakowało kogoś, kto postawi kropkę nad „i”. Mak szarpał, ale zdarzało się to zbyt rzadko, Marco Paixao niby pokazywał się do gry, ale nie należał do najbardziej widocznych w tym spotkaniu. Tym razem ofensywny kwartet nie zdał egzaminu i nie zdołał wykrzesać z siebie unikalnej energii, by pokonać Zagłębie.

Zobacz również

Relacje transferowe na żywo [LINK] Relacje transferowe na żywo [LINK] Uczeń zastąpiłby mistrza. Xabi Alonso łączony z sensacyjną przeprowadzką Uczeń zastąpiłby mistrza. Xabi Alonso łączony z sensacyjną przeprowadzką 24 gole w tym sezonie! Arsenal rusza po bramkostrzelnego napastnika 24 gole w tym sezonie! Arsenal rusza po bramkostrzelnego napastnika Sławomir Peszko: Miałem ochotę kopnąć go w dupę Sławomir Peszko: Miałem ochotę kopnąć go w dupę Julen Lopetegui faworytem do objęcia renomowanego klubu Julen Lopetegui faworytem do objęcia renomowanego klubu Notuje świetny sezon, wróci do Lecha Poznań?! „Jestem gotowy” Notuje świetny sezon, wróci do Lecha Poznań?! „Jestem gotowy” Zwrot akcji w sprawie Dawida Kownackiego?! Zwrot akcji w sprawie Dawida Kownackiego?! Koniec sezonu dla ważnego gracza Górnika Zabrze?! „Zobaczymy, jak to się potoczy” Koniec sezonu dla ważnego gracza Górnika Zabrze?! „Zobaczymy, jak to się potoczy” Nacho odrzuca wielkie pieniądze. „Nie przestają do niego dzwonić” Nacho odrzuca wielkie pieniądze. „Nie przestają do niego dzwonić”

Najnowsze informacje

Ekstra

Ekstra

Nasi autorzy