U21 w fazie beta-testów
2017-10-10 22:55:35; Aktualizacja: 7 lat temuNikt nie byłby jakoś szczególnie zaskoczony, gdyby zamiast 4 punktów w dwóch ostatnich meczach, udało się zgromadzić znacznie mniej. Nawet biorąc pod uwagę przeciwników i skład „na papierze”.
Młodzieżówką rządzi przypadek. Skład jest w miarę ustabilizowany zarówno jeśli chodzi o wyjściową jedenastkę, jak i zmienników, ale brakuje przełożenia tego na konkrety. Kończą się w momencie wprowadzenia piłki do gry lub ewentualnie gdzieś w trakcie próby zawiązania ataku. Owszem: bramki padają, a cenne „oczka” sukcesywnie zasilają konto młodzieżowców. Tylko że w żadnym przypadku nie widać jakichkolwiek zaczątków długofalowej strategii, na której można by było coś zbudować. Kluczowa jest dyspozycja pojedynczych zawodników.
Polska vs Finlandia (3:3). Na start trójka w defensywie. Dynamikę grze nadają wahadła (Gumny/Stolarski) oraz Kownacki, który cofa się po piłkę, ciągnie drużynę do przodu i dokłada cegiełkę do wyniku (dwie bramki). W drugiej połowie pałeczka jest przekazana zmiennikom: Tomczyk strzela, Michalak odpowiada za układ napędowy. Obrona popełnia kuriozalne błędy
Litwa vs Polska (0:2). Powrót do czwórki z tyłu. Kownacki praktycznie wyłączony z gry, boki obrony cierpią z powodu szeroko rozstawionego środka (Żurkowski/Piotrowski). Dynamika stanowi towar deficytowy. Tomczyk i Michalak ustalają wynik wchodząc na boisko dopiero w drugiej połowie meczu (wcześniej brakuje jakichkolwiek konkretów). Defensywa tylko pozornie wygląda bardziej stabilnie.Popularne
Niespodziewane trio
Paradoksalnie tylko zmiennicy oferują coś na kształt dalekosiężnych wniosków. Napastnik wypełniał dziury w polu karnym przeciwnika (2 bramki) i dobrze czytał grę, a pomocnik napędzał flankę (asysta + gol). W obu przypadkach zadziałał impuls: nieco mniejszy w starciu z Finlandią (atak Polaków i tak wyglądał całkiem nieźle) i potężny przeciwko Litwinom (w efekcie całkowita odmiana losów spotkania). Trudno wypatrywać jakiegokolwiek wzoru w innych sektorach boiska i bynajmniej nie chodzi o mnogość wariantów rozegrania.
Najbardziej palącą kwestią wydaje się być trójka obrońców, która została wyznaczona na mecz z Finlandią. Bochniewicz, Bednarek i Wieteska z założenia mieli być wspierani przez Gumnego i Stolarskiego na wahadłach tak, że w razie kłopotów naturalnie z tyłu powinna zameldować się piątka zawodników. Ni stąd ni zowąd trener Michniewicz zdecydował się na diametralną zmianę strategii. W praktyce błędy pojawiały się w najprostszych elementach gry. Niech najlepiej o tym świadczy wprowadzanie piłki przez Wieteskę, od którego zaczął go odwodzić sam szkoleniowiec pokrzykując rady z okolic linii bocznej. Trudno się jednak dziwić, że współpraca nie przebiegała bez zarzutów skoro brakowało stosownych mechanizmów w obrębie formacji i wyżej. Nie było opanowanego łącznika z przodu, który wspomoże rozegranie i nada rytm akcji (Żurkowski ma ciąg do przodu). Co za tym idzie, pojawiały się dziury, w które bez większych problemów wciskali się przeciwnicy – Polacy pozwalali zarówno na prostopadłe podania w uliczkę, jak i akcje oskrzydlające. Trener szybko zareagował wracając do „wyjściowej” czwórki dzięki wprowadzeniu Michalaka za Wieteskę.
Na niestabilności jednej części formacji skorzystała jednak inna. Chociaż trudno było wyróżnić jakikolwiek środek pomocy, to ciężar gry z powodzeniem rozkładał się w bocznych sektorach boiska. Na samym początku spotkania prym wiedli Gumny i Stolarski w pełni realizując swoje zadania: skrzydła były non-stop eksploatowane, a pole karne Finów bombardowane z obu stron. W konsekwencji wynik spotkania otworzył Kownacki już w 7. minucie właśnie po jednym z bardzo udanych rajdów Gumnego. Strzelec pierwszej bramki rozgrywał bardzo solidne zawody. Nie tylko stanowił punkt odniesienia w ofensywie, ale wykonywał kawał dobrej roboty w rozegraniu. Cofał się po piłkę, starał się nadać jakieś tempo, pokazywał się do podań i świetnie odczytywał zamiary przeciwnika. Nie zachowywał się jak typowa „9”, która biernie oczekuje w polu karnym, a faktycznie wychodził do gry nawet jeśli oznaczało to wsparcie niższych sektorów boiska. Coś za coś, bo gwarantowało to dynamiczne ataki Polaków.
I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie brak jakiejkolwiek płynności w obrębie formacji. Gol Kownackiego zamiast uskrzydlić, przyniósł rozprężenie i oddanie inicjatywy. Sytuacja powtarzała się za każdym razem, po każdym trafieniu. Brakowało kogoś, kto wniesie spokój, pomoże na dłużej utrzymać się przy futbolówce, żeby narzucić własne warunki gry. Wahadła nie wracały, na próżno było wypatrywać zaryglowania dostępu do bramki ze strony Piotrowskiego albo Żurkowskiego. Nowy wariant obrony zdecydowanie nie zdał egzaminu. Już nawet nie chodzi o indywidualne błędy, jakie popełniali defensorzy (Bednarek również nie prezentował poziomu, do którego przyzwyczaił w Lechu), a problemy z komunikacją. Odległości pomiędzy zawodnikami były zbyt duże, nie było reakcji na błędy kolegów i wniosków z coraz odważniejszych ataków rywala. Dodatkowo w ataku Kapustka i Szymański nie do końca sprawdzali się w roli zawodników uzupełniających lukę po Kownackim.
Problemy niezależne od systemu
W kolejnym starciu obeszło się bez wielkich eksperymentów, ale problem przeniósł się w inne miejsce. Litwini obrali zupełnie inną strategię niż Finowie. Nie próbowali kontrolować spotkania, czy jak najszybciej przenieść się pod bramkę przeciwnika, a po prostu oczekiwali na jego ruch i starali się podporządkować, jednocześnie konsekwentnie grając bardzo ciasno. Główny ośrodek koncentracji leżał w utrzymywaniu w ryzach całej formacji. Mieli jednak znacznie mniejsze pole manewru ze względu na powrót Polaków do klasycznej czwórki z tyłu (Stolarski, Wieteska, Bochniewicz, Gumny).
Trener Michniewicz już nie kombinował i zabezpieczył tyły swojej drużyny umieszczając bezpośrednio przed stoperami Dziczka tak, że nawet w obliczu nieśmiałych ataków przeciwnika, jego podopieczni cofali się do piątki starając się zminimalizować wszelkie ryzyko. Jednak nawet takie ustawienie nie zapewniało stuprocentowej pewności, że zapędy rywala zostaną zduszone w zarodku. Litwini kilkakrotnie dostrzegli luki nawet w tak ciasnej formacji, wykorzystywali także akcje oskrzydlające. Początkowo i w ogóle w większości sytuacji brakowało im animuszu, przez co wydawało się, że ów system zdał egzamin. W drugiej części meczu okazało się, że tylko pozornie, bowiem wystarczyło, żeby przeciwnik pograł nieco bardziej dynamicznie, żeby problemy komunikacyjne po raz kolejny dały się we znaki. Zwłaszcza że w obliczu kontrataków reakcja była opóźniona i często Polacy byli zaskakiwani w bardzo chaotycznym ustawieniu. Dodatkowo takie sztywne ustawienie linii obrony mocno ograniczało Stolarskiego i Gumnego, którzy bardzo nieśmiało podłączali się do ataku, rzadko kiedy faktycznie wychodzili wyżej albo na obieg.
Po raz kolejny skorzystał na tym ktoś inny, chociaż nie oznaczało to jakiejkolwiek płynności. Tym razem padło na Piotrowskiego, który w tym ustawieniu zajmował miejsce bliżej linii bocznej (podobnie Żurkowski, ale on mniej inwazyjnie – więcej pracy w odbiorze). I faktycznie pomocnik Pogoni radził sobie naprawdę bardzo dobrze. Brał czynny udział w kontratakach, nie ograniczał się do podań z bocznego sektora boiska i sam ścinał w okolice pola karnego. Gdyby wyjście na pozycje pozostałych zawodników było bardziej w tempo, to nawet można by było wskazać na pewien pomysł – Kownacki (ewentualnie Kapustka) schodzący delikatnie bardziej na flankę pozostawał w bezpośrednim kontakcie z duetem Stolarski-Piotrowski, a to umożliwiało szybkie rozegranie na jeden kontakt. Takich akcji zdecydowanie brakowało w spotkaniu z Litwinami.
Niezależnie jednak od ustawienia, problemy młodzieżówki są bardzo powtarzalne. Żadna część formacji nie ma nawet w połowie wykształconych mechanizmów odpowiadających za płynność, więc powodzenie w danym meczu jest w gruncie rzeczy uzależnione od dyspozycji pojedynczych piłkarzy i tego, na ile mogą sobie pozwolić. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że do tak złożonej personalnie drużyny, najlepiej nadawałby się prosty model gry z centralną rolą Kownackiego. Nawet taka pozorna stabilność ustawienia jak w meczu z Litwą, nie przekładała się na jakiekolwiek konkrety – wciąż notowano mnóstwo strat, brakowało wyczucia w wyjściu na pozycję lub po prostu takowe nie istniało i piłka krążyła wszerz boiska. Spotkanie z Finlandią znowuż było idealnym przykładem na to, ile daje drużynie dyspozycja jednego zawodnika (tu: Kownacki). Beta-testy reprezentacji u21 trwają już dosyć długo i nawet w tym momencie trudno powiedzieć, że kadra obrała jeden kierunek, do którego uporczywie dąży. Przypadek zajął miejsce na piedestale i póki co nie ma zamiaru go opuszczać…