Ukryta przewaga w futbolu: nie patrzeć na wynik

2022-09-10 15:07:15; Aktualizacja: 2 lata temu
Ukryta przewaga w futbolu: nie patrzeć na wynik Fot. Shutterstock
Redakcja
Redakcja Źródło: Transfery.info

Jeśli nie można wygrać, to trzeba zremisować? To błąd. Trzeba zrobić wszystko, by wygrać. I trzeba zrobić wszystko, by powiększyć prowadzenie w meczu. Takie podejście pozwoli na zdobywanie dodatkowych punktów tam, gdzie inni cieszyliby się z jednego oczka.

Twoja drużyna remisuje, zbliża się koniec meczu. Zostało może dziesięć minut. Co wolisz? Szukać zwycięskiego gola czy jednak murować własną bramkę, byleby nie stracić?

Co jest lepsze? Wygrana czy brak porażki? Lepiej dwóch rannych niż jeden zabity?

Wszystko zapewne zależy od klasy przeciwnika, sytuacji w tabeli, czyli szeroko pojętej wagi spotkania.

Ulga dwa razy silniejsza niż radość

Większość ludzi, co do zasady, wybiera jednak brak porażki. Wolą nie tracić niż zyskiwać. Ograniczają ryzyko, by utrzymać obecny stan posiadania.

To zjawisko zbadali w latach 70. ubiegłego wieku Amos Tversky i Daniel Kahneman. Obaj psychologowie policzyli nawet, że ludzie dwa razy bardziej odczuwają stratę niż zysk.

Kibice piłkarscy znają to dobrze. Dominującym uczuciem po wygranych jest bowiem ulga, a nie radość, zwłaszcza po meczach derbowych. Najlepiej jest po prostu nie przegrać. Wygrana to tylko mały dodatek.

Dlatego też drużyny często wolą minimalizować straty i nie otwierać niepotrzebnie meczu, jeśli mogą stracić ten jeden punkt.

Dlaczego nie warto remisować

Tymczasem takie podejście w dłuższej perspektywie jest dla drużyny gorsze niż ryzykowanie w każdym takim spotkaniu. Blog „Swiss Football Data” zwrócił uwagę, że próba zaatakowania rywala przynosi lepsze efekty niż remis w 60% przypadków. Kluczem jest tutaj sposób liczenia punktów w piłce nożnej. Zwycięstwo przynosi dodatkowe dwa punkty, porażka zabiera tylko jeden punkt.

Nie warto więc remisować, warto więc próbować wygrywać. Nawet z silniejszymi rywalami, przed którymi w końcówce meczów, słabsi panicznie się bronią.

Jeśli w dziesięciu tego typu spotkaniach przegramy aż sześć razy, wciąż przynosi to dwa oczka więcej, niż gdyby nasza drużyna zremisowała wszystkie te dziesięć meczów. Wydaje się więc, że gra jest warta świeczki, lecz historycznie nie widać aż tak wielkiego wpływu zmiany systemu punktowania.


Odsetek remisów w angielskiej piłce nożnej

Ten wykres pokazuje procent remisów w każdym sezonie w najwyższych czterech klasach rozgrywkowych w Anglii. O ile rzeczywiście najwyższy odsetek remisów zaobserwowano w 1977 roku (31%), a zasadę trzech punktów za zwycięstwo wprowadzono w 1981 roku, to nie widać jednak drastycznego spadku odsetka remisów. W najlepszym wypadku przerwano jego wzrost.

Od lat w angielskim futbolu liczba remisów waha się między 25% a 30%.

Podobnie jest zresztą w Niemczech, gdzie obecne zasady obowiązują od 1995 roku. Tam maksa osiągnięto w 1991 roku (34%), ale i tak obecnie pada więcej remisów niż w latach 60. i 70.

Strach silniejszy niż trzy punkty

Zmiana systemu punktowania nie sprawiła więc, że futbol zmienił się drastycznie. Niezależnie od liczby możliwych punktów do zdobycia, drużyny wciąż wolą mecz zremisować niż zaryzykować przegraną. Tak silny jest bowiem zakorzeniony w ludzkiej psychice strach przed jakąkolwiek utratą.

Dlatego też zapewne trudno sobie wyobrazić, by kluby nagle zaczęły rzucać wszystko, by z remisu wyciągnąć zwycięstwo. Porażka demoralizuje, a nawet wymęczony remis daje zawodnikom poczucie satysfakcji.

Ciekawym wątkiem jest także sytuacja po strzeleniu gola. Wówczas, dla prowadzącej drużyny, stawka rośnie jeszcze bardziej. Broni się wtedy dwóch punktów, a nie tylko jednego.

Obrona prowadzenia - robisz to źle

Jednak drużyny zaczynają wtedy grać jeszcze bardziej zachowawczo. Poniżej zobaczyć można różnicę w podejściu gospodarzy w meczach amerykańskiej Major League Soccer. O ile gospodarze rzeczywiście grają coraz bardziej ofensywnie (rośnie różnica w golach oczekiwanych - jakości sytuacji - na rzecz atakujących) przy remisie, o tyle przy prowadzeniu historia jest całkowicie odwrotna.


Różnica goli oczekiwanych

Próba analizy takich danych w rozgrywkach europejskich dawałaby trudniejsze do interpretacji wyniki przez nierówności charakterystyczne dla tutejszej piłki. Wśród najlepiej radzących sobie przy jednobramkowym prowadzeniu zespołów znajdziemy bowiem najznakomitsze drużyny na świecie: Manchester City, Bayern Monachium czy Paris Saint-Germain.

Tymczasem MLS to być może najrówniejsza liga na świecie. W ostatnich 25 latach było bowiem aż 14 różnych mistrzów. MLS daje więc możliwość spojrzenia na różnicę w podejściu do gry wśród drużyn będących z grubsza na tym samym poziomie.

Prowadzący w meczu radzą sobie gorzej

Widać więc, że prowadzący gospodarze cofają się pod bramkę i tym samym kuszą los. Oddają mniej strzałów i pozwalają rywalowi na więcej.

Chcą za wszelką cenę utrzymać obecny wynik, ale tym samym otwierają więcej możliwości rywalowi. Analitycy StatsBomb połączyli te dane z przedmeczowymi kursami bukmacherskimi i doszli do wniosku, że prowadzący w meczach wygrywają wręcz rzadziej, niż powinni.

Amerykański dziennikarz Ryan O’Hanlon przytoczył zaś cytat jednego z analityków pracujących dla dużego klubu: - Jedną z najważniejszych przewag, które można osiągnąć w piłce nożnej, to przekonać trenera i zawodników, by po objęciu prowadzenia grali tak samo agresywnie, jak wtedy, gdy stan meczu był remisowy.

Zatem: najlepiej jest w ogóle nie patrzeć na wynik, tylko cały czas starać się zdobywać kolejne gole. Bo najlepszą metodą na obronę remisu jest doprowadzenie do zwycięstwa. A najlepszą metodą na dowiezienie do końca wygranej jest strzelenie kolejnych goli.

Uwaga: dotyczy jedynie ligi

Są oczywiście od tej reguły wyjątki. W meczach fazy pucharowej o wiele bardziej opłaca się nie przegrać - z oczywistych względów. Zresztą tam czyste konto jest świętością.

Powyższe zasady odnoszą się przede wszystkim do rozgrywek ligowych i pokazują jak sposób punktowania powinien determinować różnicę w podejściu do meczów.

W lidze najlepsi są ci, którzy najczęściej wygrywają, a w fazie pucharowej ci, którzy najrzadziej przegrywają.

JACEK STASZAK

Więcej na ten temat: Major League Soccer Stany Zjednoczone