Ukryty motorniczy: JACEK GÓRALSKI
2016-11-14 23:02:02; Aktualizacja: 8 lat temuAsekurował wszystko i wszystkich. Nie było ważne czy znajdował się w środkowej strefie, czy teleportował się na flankę. Wiedział, że uchyliły się przed nim wielkie wrota i zamierzał wcisnąć się za nie nawet przez najmniejszą szparę.
Po spełnienie marzeń
Masz 24 lata i świat stoi przed Tobą otworem. Nie, to nie żart: selekcjoner wysłał do Ciebie powołanie i liczy na to, że nie zawiedziesz jego intuicji. Bo nie zawiedziesz. Na boisku już niejednokrotnie udowodniłeś, że potrafisz walczyć o swoje i masz niespożytą ilość energii, która nieodłącznie idzie w parze z rozważną grą. Euforia nie może doprowadzić do gorączki: wszak, wychodzisz w pierwszym składzie. Co z tego, że to „tylko” sparing. To wrota do pierwszej reprezentacji. Do tej samej, o której marzyłeś od dziecka. Wchodzisz na murawę i rozgrywasz. Pokazujesz kolegom jak mają się ustawiać i do kogo zagrywać. Bo widzisz więcej.
I POŁOWAPopularne
Czujesz grę jakbyś nie był debiutantem. Jakbyś dokładnie wiedział, jakie są Twoje obowiązki i w jakim stopniu musisz je wypełniać.
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Jacek Góralski podawał tylko do tyłu i właściwie nie wniosło to nic a nic dobrego do gry drużyny. Chodziło o coś znacznie więcej. 24-latek był tak rozważny i zdecydowany w swoich poczynaniach, że robił za „bulteriera” Krychowiaka. Zresztą, nie tylko jego. Mając na uwadze całą poprawność polityczną, od razu zaznaczam, że w tym kontekście to określenie jest nacechowane jak najbardziej pozytywnie. Pomocnik Jagiellonii asekurował wszystko i wszystkich, nie szczędząc przy tym płuc. Pracował na całej szerokości boiska i stopniowo, wraz z upływem czasu, coraz częściej wychodził do ataku. Początkowo robił to bardzo nieśmiało, by w drugiej części pierwszej połowy nabrać znacznie więcej animuszu.
Góralskiego można było najczęściej zauważyć w środkowej strefie boiska, gdzie zajmował się rozporządzaniem piłek.
Pomocnik nie bał się odważnej gry. Momentalnie doskakiwał do przeciwnika, szukał odbioru i starał się jak najszybciej wprowadzić futbolówkę do gry. Przy okazji nie zaniedbywał obowiązków względem reszty drużyny – u 24-latka na próżno było wypatrywać choćby krztyny egoizmu.
Zawodnik „Jagi” dobrze poruszał się względem pozostałych zawodników. Zawężał pole gry, przyklejał się do rywala i ograniczał mu ruchy. Nie zawsze udawało mu się wygarnąć przeciwnikowi futbolówkę spod nóg, ale za każdym razem robił coś dobrego – ot, choćby pograł trochę na chaos, zakręcił, namieszał.
Interesująco prezentowała się współpraca Góralskiego z Krychowiakiem.
Już w momencie, gdy na szerokie wody Internetu wypłynął skład, można się było zastanawiać w jaki sposób dojdzie do podziału ról między tymi dwoma zawodnikami. Zamiast typowego 50/50, pojawiło się coś na kształt wzajemnego uzupełnianie, przy czym to 24-latek był cichym kreatorem sukcesów Polaków w środku pola. Pomimo, że to Krychowiak częściej zabierał się z futbolówką, jego zadania byłyby znacznie twardszym orzechem do zgryzienia, gdyby nie potężne wsparcie Góralskiego. Pomocnik był jak cień doświadczonego kolegi – poruszał się zgodnie z jego ruchem i dostosowywał swoje działania jednocześnie czytając grę Słoweńców. Świadczą o tym także inne elementy.
latwo go uruchomić
24-latek był stale pod grą. Nieważne czy chodziło o przejęcie piłki od obrońców i krótkie wprowadzenie jej do gry, czy po prostu regulację tempa. W większości przypadków był niekryty i można go było uruchomić bez większych problemów.
Co ciekawe, nie było w tym bierności. Pomimo, że pomocnik podawał głównie do tyłu i właściwie przez pierwsze 20-30 minut nie miał realnego wkładu w przyspieszanie akcji swojej drużyny, to robił coś znacznie więcej niż tylko doklejał futbolówkę do nogi na te kilka metrów. Góralski pokazywał kolegom, jak mają się ustawiać względem tego, jak skieruje piłkę. Wymowna była sytuacja z 33. minuty, gdy zawodnik Jagiellonii podał do Pazdana w środkowej strefie boiska i zanim ten w ogóle pomyślał o wprowadzeniu futbolówki do gry, 24-latek już pokazał mu, w którą stronę ma zagrywać. Na tym nie kończyła się jego aktywność: po zagraniu nie stawał w miejscu. Natychmiast ruszał do przodu. Może nawet nie w celu podłączenia się do ofensywy, ale na pewno uzyskania większej płynności i przewagi liczebnej.
Gość od wycofywania
Gra Góralskiego ściśle wynikała z przedmeczowych założeń taktycznych. Nie miał biegać box-to-box i wypluwać płuc w okolicach „szesnastki” najpierw jednego, a potem drugiego pola karnego, a rozważnie wykorzystać swoje atuty tak, żeby reprezentacja Polski zyskała jak najwięcej. Można powiedzieć, że misja zakończyła się pełnym sukcesem. Pomocnik oddawał piłkę defensorom, a oni byli odpowiedzialni za szybkie wprowadzenie jej do gry – on natomiast trzymał się środkowej strefy. 24-latek głównie zajmował się nadawaniem kierunku, ale jednocześnie nie był bierny: dużo robił samym balansem ciała i swoją dynamiką. Powróćmy do sytuacji z Pazdanem. Góralski posiada zmysł szybkiej oceny sytuacji i to nawet w momencie, gdy jest pod presją. Dzięki temu jest w stanie z łatwością przekazać futbolówkę do lepiej ustawionego kolegi i jeszcze ruszyć za akcją.
Pomocnik nie pchał się pod samo pole karne Słoweńców, ale z wyczuciem, zaraz po podaniu, podkręcał tempo i pokazywał się do gry.
Było to szalenie ważne w kontekście zachowywania odpowiednich odległości w obrębie formacji. Pomimo, że podopiecznym Nawałki zdecydowanie brakowało zgrania, to Góralski trzymał poziom i ze wszystkich sił starał się wypełniać notorycznie pojawiające się na boisku dziury. Nie przeszkadzała mu w tym gra pod presją: 24-latek nic nie robił sobie z bliskości rywala, a gdy ten jednak zdołał wygarnąć mu piłkę spod nóg, natychmiast udawał się za nim w szaleńczy pościg i zwykle naprawiał swój błąd. Dzięki swojej potężnej zaciętości stanowił sporą asekurację dla defensywy.
Podwajał, potrajał krycie, momentalnie wracał za akcją i odcinał drogę przeciwnikowi. Nie przeszkadzały mu w tym gabaryty – już od jakiegoś czasu wie, jak zrobić z nich użytek.
Szybko pozbywał się piłki, nie miał najmniejszych trudności, gdy znalazł się pod presją, a umożliwiały mu to walory fizyczne i… psychiczne. Góralski jest nie tylko zwrotny, on przede wszystkim myśli na boisku i prędko potrafi pozbyć się futbolówki. W razie czego potrafi także popracować ciałem i jego balansem. Widać to było szczególnie w chwilach „zwyczajnego” zawężania pola gry. Zawsze robił to tak samo: doskakiwał do przeciwnika, utrzymywał się nisko i bardzo stabilnie na nogach, osaczał go i przy wsparciu kolegów wypychał. Chociaż tak właściwie trzeba ująć to nieco inaczej: to on stanowił wsparcie.
Odwaga nabywana z czasem
24-latek w swoich poczynaniach nie był monotematyczny. Wraz z każdą, kolejną minutą meczu, nabierał coraz większego animuszu i pokazywał, że może być przydatny w czymś innym niż tylko „nudnej” asekuracji linii obrony. Od mniej więcej 20. minuty, Góralski coraz zaznaczał swoją obecność w ataku.
Miał być firmowo-stabilny i może nieco nerwowy: tyle. No bo czego innego można się spodziewać po debiutancie? Okazało się, że… selekcjoner po raz kolejny miał nosa przy wysyłaniu powołań.
Pomocnik Jagiellonii w końcu doczekał się momentu, gdy czujny trener kadry wskazał na niego palcem i jak to ten ambitny 24-latek ma w zwyczaju, szansy nie zmarnował. Po bardzo udanym kwadransie wydawało się, że już więcej nie można od niego oczekiwać. Otóż, nic bardziej mylnego. W 19. minucie poskąpił odwagi i wycofał futbolówkę z powrotem do linii obrony zmniejszając płynność w organizacji akcji ofensywnej, by za chwilę… wziąć się ostro do roboty. Jak gdyby przyjął to sobie za punkt honoru.
Po pierwsze, wszystko brało się z trójkąta w środkowej strefie boiska. 24-latek po podaniu do obrońców, przesuwał się do przodu i stopniowo zaczął zdobywać znacznie więcej terenu. Po upływie 20. minuty do swojej gry dołożył jeszcze kilka elementów.
O przydatności Góralskiego świadczyła gra w bocznych sektorach boiska.
Widząc, że Polacy potrzebują wsparcia w swoich chaotycznych poczynaniach ofensywnych, pomocnik nie tracił czasu na asekurację. Bardzo perspektywicznie prezentuje się sytuacja z 23. minuty, gdy zagrał na jeden kontakt do Bereszyńskiego, ale już sztuczka Wszołka z oszukaniem przeciwnika skończyła się autem dla przeciwnika.
Wyprawy pomocnika zaczynały się na wysokości defensorów. Kilkakrotnie stamtąd zabrał się z futbolówką i zszedł na flankę.
Góralski nie tylko bez cienia wahania wyruszył z piłką z linii obrony, ale i szybko ocenił sytuacje, podkręcił tempo w okolicach środka boiska i spróbował pograć w trójkącie. Ostatecznie akcja „spaliła na panewce”, ale sam zamiar pomocnika zasługuje na pochwałę.
Jednak zdecydowanie najlepszą akcję w pierwszej połowie przeprowadził właśnie duet Góralski-Krychowiak tylko, że… w toku wydarzeń meczowych został w tym kontekście pominięty.
Gdyby zawodnik Jagiellonii momentalnie nie doskoczył do rywala, jego doświadczony kolega nie miałby wcale takich potężnych szans na odbiór i sprawne zabranie się z futbolówką, w efekcie oddanie strzału na bramkę. 24-latek również poszedł za akcją, ale w momencie, gdy Krychowiak mógł do niego zagrać w polu karnym, był na pozycji spalonej. W pierwszej połowie Góralski jeszcze dwukrotnie pokazał się w ofensywie, ale nikt nie obsłużył go podaniem. Obraz jego gry nieco zmienił się w drugiej części spotkania, gdy od samego początku wychodził znacznie wyżej i zbierał futbolówki w okolicach „szesnastki” przeciwnika. Oddał nawet strzał, ale został on zablokowany przez defensywę Słoweńców. Czarna robota zaczęła się mieszać z mocno zauważalnym wsparciem dla całej drużyny.
Masz 24 lata i świat stoi przed Tobą otworem. Nie, to nie żart: selekcjoner wysłał do Ciebie powołanie i liczy na to, że nie zawiedziesz jego intuicji. I nie zawiodłeś. Asekurowałeś wszystko i wszystkich, chociaż rozkład Twoich podań jasno wskazuje, że grałeś „tylko” do tyłu. Na boisku udowodniłeś, że nie boisz się odbioru, gry pod presją i potrafisz walczyć o swoje. Co z tego, że to sparing. To wrota do pierwszej reprezentacji. Do tej samej, o której marzyłeś od dziecka. Pokazywałeś kolegom jak mają się ustawiać, wykorzystywałeś swój balans ciała i niesamowitą zwrotność. Bo widzisz więcej. I tak naprawdę, pomimo tych kilku strat i kilku zagrań „na alibi” byłeś największym wsparciem dla drużyny. Tym od czarnej roboty w chaosie.