„Winnetou” przegrał walkę z Guardiolą. Ile straci na tym Bayern?
2015-04-19 14:15:48; Aktualizacja: 9 lat temuHans-Wilhelm Müller-Wohlfahrt po 38 latach zrezygnował z pracy w Bayernie Monachium. Jeden z najlepszych ortopedów na świecie nie wytrzymał ciągłych pretensji i oskarżeń ze strony obecnego szkoleniowca „Bawarczyków”.
Popularny „Winnetou”, który u naszych zachodnich sąsiadów częściej nazywany jest „der Doc”, od początku swojej kariery lekarskiej pracował na pozycję jednego z czołowych ortopedów globu. Syn pastora z fryzyjskiego Wittmundu najpierw zajmował się leczeniem zawodników Herthy, ale szybko został skuszony przez działaczy Bayernu, którzy dostrzegli w nim prawdziwy skarb i w 1977 roku ściągnęli go do siebie. Od tego czasu Müller-Wohlfahrt stosując niekonwencjonalne metody leczył piłkarzy monachijskiego zespołu, a później także reprezentacji Niemiec poprzez, między innymi wstrzykiwanie im Actoveginu (lek z krwi cieląt) czy wyciągu z grzebienia koguta. Wykorzystywanie takich wręcz „szamańskich” kuracji na różnego typu urazy mięśniowe przez lata przynosiły zamierzony skutek, co pokazywały wyniki osiągane przez graczy, a co za tym idzie Bayern (19 mistrzostw kraju i 12 Pucharów Niemiec) i kadrę narodową (cztery miejsca na podium Mistrzostw Świata w tym jeden tytuł najlepszej drużyny globu).
Sukcesy medyczne 72-latka doprowadziły do tego, że stał się on światowej klasy lekarzem sportowym, z którego usług w monachijskiej klinice znajdującej się w zabytkowym Kaiserhof korzystali nie tylko inni piłkarze, ale także gwiazdy innych profesji, takie jak Usain Bolt, Bode Miller, Władimir Kliczko czy Paul David Hewson (Bono). W gabinetach Müllera-Wohlfahrta pojawiali się nawet polscy lekkoatleci — Marek Plawgo oraz Anna Rogowska. Któż by się spodziewał, że taki wybitny specjalista w swoim fachu, który dzięki ciężkiej pracy stał się celebrytą, milionerem, a także legendą i współautorem sukcesów Bayernu Monachium pożegna się z zespołem w dość niemiłych okolicznościach.
Bez zaufaniaPopularne
Hiszpański szkoleniowiec niemal od początku swojego pobytu w szatni „Bawarczyków” miał szereg zastrzeżeń do klubowego lekarza. W wydanej nie tak dawno książce „Herr Guardiola” znajdują się fragmenty, w których 44-letni trener krytykuje zwyczaje panujące w Bayernie. Guardioli nie podobało się to, że Müller-Wohlfahrt woli przesiadywać w swojej klinice, a nie być na treningach pierwszej drużyny. W przeszłości włodarze monachijskiego zespołu przerabiali już identyczny problem za czasów, gdy niemiecką ekipę prowadził Jürgen Klinsmann. Wtedy doktor zdecydował się na krótki odpoczynek, ale szybko wrócił do pracy, bo „Klinsi” został zaledwie po zakończeniu sezonu zwolniony. Tym razem nie było to konieczne, bo działacze kazali szkoleniowcowi zająć się trenowaniem piłkarzy, a doktorowi sprawami medycznymi. Hiszpan musiał się z takim stanem rzeczy pogodzić, podobnie z tym, że lekarz klubowy często wybiegał przed szereg i wypowiadał się w mediach na tematy, na które teoretycznie nie powinien.
Przy Thiago puściły nerwy
Prawdziwy konflikt pomiędzy Guardiolą a Müllerem-Wohlfahrtem wybuchł dopiero przy kontuzji kolana odniesionej przez Thiago Alcántarę. Szkoleniowiec Bayernu usilnie naciskał na działaczy, że jego podopieczny powinien leczyć się pod okiem Romana Cugata. Koniec końców ci zezwoli, aby piłkarz wyjechał do Hiszpanii. Z tego faktu nie był natomiast zadowolony klubowy lekarz „Bawarczyków”, który uważał, że stosowany przed zaufanego człowieka Pepa kortyzon owszem przyspiesza czas rekonwalescencji, ale jednocześnie osłabia tkanki, a to z kolei może spowodować nawrót urazu i konieczność przeprowadzenia operacji. Swoją drogą Müller-Wohlfahrt zabiegów chirurgicznych unikał jak ognia i uważał ich stosowanie za ostateczność.
Były szkoleniowiec Barcelony nie zamierzał jednak słuchać niemieckiego ortopedy i w efekcie zapłacić za to wysoką cenę, ponieważ Thiago w maju ponownie nabawił się kontuzji. Potem, gdy wydawało się, że w trakcie rundy jesiennej obecnego sezonu zawodnik wróci do gry, to po raz trzeci w ciągu siedmiu miesięcy uszkodził więzadła wewnętrzne w kolanie i musiał po raz kolejny trafić pod nóż — oczywiście w Barcelonie. Müller-Wohlfahrt nie krył w mediach, że ciągłe problemy Hiszpana wynikają z błędnego leczenia. Sam Guardiola na jednej z konferencji prasowej również przyznał się, że być może w tym przypadku postąpił niewłaściwie.
Zbyt długi czas absencji
O ile w minionych rozgrywkach czołowi gracze Bayernu tacy jak Arjen Robben, Franck Ribéry wspomniany wcześniej Thiago Alcántara, Bastian Schweinsteiger, Philipp Lahm, David Alaba czy Javi Martínez łącznie nie pojawili się na boisku 77 razy (najmniej Alaba — 1, najwięcej Thiago — 26), o tyle w bieżących rozgrywkach w wyniku urazów ci sami zawodnicy nie zagrali aż 159 razy (najmniej Robben — 10, najwięcej Martínez — 42). W każdej innej drużynie za taki stan rzeczy obwiniałoby się sztab szkoleniowy. Tymczasem w Monachium wyglądało to podobno trochę inaczej, ponieważ Guardiola obwiniał klubowych lekarzy o długi okres rekonwalescencji swoich piłkarzy. Ponadto ci, którzy wracali do treningów nie byli w pełni gotowi do dawania z siebie 100% na meczach i Pep musiał umiejętnie szachować ich siłami. Gdy robił to nieumiejętnie lub sytuacja zmuszała go do podejmowania ryzyka, wówczas los nie okazywał się dla niego zbyt łaskawy i tak kolejni gracze zaczęli wypadać z kadry na dłuższy czas.
„Winnetou” winny i skazany
Okrojony skład „Bawarczyków” radził sobie w lidze i krajowym pucharze, ale prawdziwy test dla tak ułożonego przez Hiszpana zespołu miał dopiero nadejść na starcie w Lidze Mistrzów z dobrze spisującym się FC Porto, które w tych rozgrywkach nie zaznało jeszcze goryczy porażki. Pojedynek z portugalską drużyną na Estádio do Dragão już od początku nie układał się po myśli Bayernu. Mistrz Niemiec szybko stracił dwie bramki i to po bardzo prostych błędach. W dalszym fragmencie meczu ekipa z Monachium również nie prezentowała się najlepiej i w efekcie zasłużenie przegrała ze „Smokami”. Po końcowym gwizdku sędziego w szatni gości Guardiola i Karl-Heinz Rummenigge pod wpływem emocji mieli olbrzymie pretensje do sztabu medycznego o przedłużające się powroty do zdrowia czołowych piłkarzy zespołu. Mało tego Pep miał podobno za odniesioną porażkę obwinić Müllera-Wohlfahrta i jego współpracowników. Szanowany w światku piłkarskim lekarz miał dość tych ciągłych oskarżeń i oszczerstw kierowanych pod jego adresem ze strony szkoleniowca Bayernu, dlatego razem ze swoimi ludźmi (synem Kilianem, Peterem Uebleckerem i Lutzrm Hänselem) postanowił zakończyć wieloletnią współpracę z klubem.
Poważne problemy jeszcze przed Bayernem?
Decyzja o odejściu Müllera-Wohlfahrta wzbudziła wielkie zaskoczenie u wielu pracowników ekipy z Monachium, ale zarząd zespołu z głębokim żalem musiał przyjąć decyzję 72-latka i pozostałych członków sztabu medycznego. Nie da się ukryć, że jego odejście może wkrótce spowodować szereg zmian u „Bawarczyków”, ale czy na lepsze? Od ponad ćwierć wieku popularny „der Doc” przy pomocy swoich metod skutecznie leczył piłkarzy z wszelakich urazów, a ci powracali do gry szybciej niż ktokolwiek się spodziewał i to w dobrej formie. W obecnym sezonie zaczęło to szwankować, ale czy tylko z jego winy? Guardiola na konferencji przyznał, że Müller-Wohlfahrt nie miał wpływu na ostatnią pucharową porażkę oraz kontuzję piłkarzy. Sam zainteresowany stwierdził wcześniej coś odwrotnego i nie miał raczej powodów, aby kłamać. Na razie pewne jest tylko jedno, że światowej sławy lekarz nie wróci do Bayernu, dopóki w klubie będzie pracował Hiszpan, a ten na razie zamierza wypełnić swój kontrakt i nie wyklucza, że zostanie w Monachium na dłużej. Co to może oznaczać dla „Bawarczyków”? Być może poważne problemy. Nie od dziś wiadomo, że Bayern w Niemczech i Europie był znany z tego, że jego zawodnicy to prawdziwe maszyny, które nie dają się często zajechać w jakikolwiek sposób. Bez 72-latka i jego „szamańskich mikstur” może ulec to zmianie, ale nie musi, bo być może po zakończeniu pracy Pepa ponownie wróci do klubu, tak jak to miało miejsce w 2009 roku. Wtedy niemiecki zespół z pewnością nic by nie stracił, a nawet na krótką metę mógłby coś zyskać. Gdyby jednak ten scenariusz miał się nie spełnić, bo Guardiola podpisze nową umowę czy też urażony Müller-Wohlfahrt nie zechce wrócić lub ktoś go wkrótce podkradnie, to wówczas w Bayernie za parę lat będą musieli szukać nowego cudotwórcy lub wysyłać na prywatne konsultacje swoich zawodników do popularnego „der Doca”, o ile ten po znajomości wciśnie ich w kalendarz.