Wisła Kraków: Kto zawiódł, a kto na plus, czyli podsumowanie letnich transferów z perspektywy rundy jesiennej

2021-12-18 13:20:37; Aktualizacja: 2 lata temu
Wisła Kraków: Kto zawiódł, a kto na plus, czyli podsumowanie letnich transferów z perspektywy rundy jesiennej Fot. Mikolaj Barbanell / Shutterstock.com
Paweł Hanejko
Paweł Hanejko Źródło: Transfery.info

Wisła Kraków zakończyła 2021 roku z dorobkiem 21 punktów w 19 meczach. My natomiast postanowiliśmy ocenić z perspektywy czasu letnie wzmocnienia „Białej Gwiazdy”.

Jeszcze pod koniec poprzedniego sezonu wydawało się, że w Krakowie dojdzie do niemałej rewolucji na wielu szczeblach i tak rzeczywiście było. Z posadą trenera pożegnał się Peter Hyballa, a jego miejsce zajął Adrián Guľa. Ponadto rolę dyrektora sportowego objął Tomasz Pasieczny.

Jak już fani Wisły zdążyli się przyzwyczaić, z klubem pożegnało się wielu zawodników, a w ich miejsce sprowadzano następców. Czy solidnych? Nad tym tematem należy się pochylić nieco głębiej.

Na początek to, co najlepsze, czyli Aschraf El Mahdioui. Defensywny pomocnik, który przybył pod Wawel z AS Trenčín, ma za sobą naprawdę udaną rundę i choć miewał gorsze momenty, to w wielu spotkaniach był liderem zespołu. Rundę ukoronował idealnie, bo cudownym trafieniem w ostatniej tegorocznej kolejce przeciwko Bruk-Betowi Termalice Nieciecza.

Jeśli nadal będzie się spisywał tak jak jesienią, może powędrować wyżej. Nie muszą to być zespoły z czołówki Ekstraklasy, bo może okazać się, że zgłosi się po niego ktoś zza granicy.

Kogo należy jeszcze wyróżnić? Tu na pewno ukłon w stronę Mikołaja Biegańskiego, bo choć na początku przytrafiały mu się błędy, to z biegiem rundy spisywał się coraz lepiej, a w ostatnich tygodniach był pewnym punktem swojej drużyny.

Jeżeli utrzyma impet, to zostanie sprzedany drożej niż Mateusz Lis. Nie można jednak zapominać, że mamy w tym przypadku do czynienia z zawodnikiem młodym, bo dopiero w przyszłym roku „zmiana kodu na dwa z przodu” i wahania formy można mu wybaczyć. Jak na razie patrząc na jego rozwój - ciężko nie być optymistą.

Na małe plusiki zasługują też Mateusz Młyński, Matěj Hanousek oraz Michal Škvarka. Każdy z nich notował wiele różnorakich spotkań. O ile w przypadku tego pierwszego można wybaczyć, bo w Arce Gdynia pół roku nie kopnął piłki, o tyle od dwóch pozostałych należy wymagać. Ktoś powie, że Czech oraz Słowak mieli podobnie. Owszem, kolorowo pod względem minut nie było, ale oni nie są młodzieżowcami i na przestrzeni całej rundy wymagano od nich jakości.

Tu jednak zabrakło nie tylko jakości, ale w wielu potyczkach powtarzalności i zdarzyły im się takie mecze, obok których po prostu przechodzili niezauważeni. Trzeba wierzyć, że na wiosnę po solidnym okresie przygotowawczym, będzie lepiej.

Teraz pora przejść do rozczarowań, a te również się pojawiły. Jedno z nich to Alan Uryga. 27-latek przeniósł się pod Wawel z Wisły Płock i oczekiwano, że będzie liderem linii defensywnej. Kontuzje storpedowały jednak te zapowiedzi. Były młodzieżowy reprezentant Polski wystąpił raptem w trzech meczach, a w tym czasie jego zespół stracił siedem goli.

Cel dla Urygi? Spokojnie się wyleczyć, bo niewątpliwie jest to piłkarz, który musi dać drużynie wiele. Jeżeli wskoczy na poziom, który prezentował w Płocku, będzie naprawdę dobrze.

Czas na dwa wydawałoby się najciekawsze transfery i co? Na razie dwa zawody. Mowa o Dor Hugim i Janie Klimencie.

Obaj przychodzili do Ekstraklasy z wydaje się mocniejszych lig - austriackiej oraz czeskiej. Obaj po naprawdę dobrym sezonie, więc można było przypuszczać, że będą w Ekstraklasie prezentować się co najmniej solidnie. O ile ten drugi na początku pokazywał się naprawdę nieźle, o tyle z biegiem rundy jego forma spadała. Napastnik swojego ostatniego gola w lidze strzelił 13 sierpnia przeciwko Stali Mielec.

A Izraelczyk? Tu brakowało też szans, bo kiedy już tę dostał przeciwko Zagłębiu Lubin, to po niecałej pół godzinie gry musiał „zjeżdżać do bazy”, bo błąd popełnili koledzy i trzeba było bronić remisu, grając w dziesiątkę. Oba te ruchy jak na razie na minus. A co będzie na wiosnę? Zobaczymy.

Pod Wawel przybyli latem też Paweł Kieszek oraz Hubert Sobol, czyli piłkarze dwóch różnych pokoleń. Od pierwszego wymagano spokoju i pewności między słupkami, ale tego zabrakło choćby w potyczce z Piastem Gliwice. Stracił on zatem miejsce w bramce na rzecz Mikołaja Biegańskiego. Ciężko więc oceniać go pozytywnie, bo sprowadzano 37-latka jako „jedynkę”.

Jeśli chodzi o młodego atakującego, to ten zbyt wiele nie pokazał. Wchodził w kilku meczach na ostatnie minuty, ale mówiąc kolokwialnie - szału nie było. On także musi jednak nadrabiać stracony czas z końcówki poprzedniego sezonu, bo wtedy zmagał się z problemami zdrowotnymi. Na razie jednak nie rokuje na przyszłość.

Do zespołu dołączył jeszcze Kacper Rosa, ale on w warunkach ligowych i pucharowych się nie zaprezentował. Miał być trzecim bramkarzem i tak właśnie jest.

OCENA RUNDY:

21 punktów w 19 meczach furory nie robi i nie można się oszukiwać, że jest inaczej. Na szczęście dla Wisły Kraków udało się jednak pokonać w ostatnim meczu zamykającą tabelę Termalikę i dzięki temu święta będą spokojne, bo obecna przewaga nad strefą spadkową to sześć punktów.

Faktem jest jednak, że zespół stracił jesienią aż 30 bramek oraz przegrał dziesięć spotkań, co nie napawa optymizmem. Tak naprawdę gra często pozostawiała wiele do życzenia, ale mimo to udało się uzbierać te 21 punktów i chyba to jest największy pozytyw ligowy. Poza tym na pewno wygrane przeciwko Cracovii i Legii Warszawa. Dla kibiców to coś więcej, niż trzy punkty.

Więcej plusów można znaleźć w Pucharze Polski. Tam 13-krotny mistrz Polski szedł jak burza i w końcu na wiosnę powalczy o bilet na Stadion Narodowy. W ćwierćfinale zmierzy się z Olimpią Grudziądz i każdy inny rezultat, niżeli awans, będzie klęską.